Uwaga!!

Uwaga!!!

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

wtorek, 11 grudnia 2012

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”. „Wampir Lestat” Anne Rice Część 2.


Konbanwa!!
Długo się zastanawiałam nad tym co napisała w swoim komentarzu pod ostatnią notką Ayu Sanban. Rzeczywiście to dobry pomysł na dłuższe opowiadanie, ale z drugiej strony nie miałabym siły by tworzyć kolejny blog. Akcja w poprzedniej notce była szybka, ponieważ w zamierzeniu to opowiadanie wcale nie ma być długie. A poza tym jestem osobą, która lubi się skupiać na szczegółach i czasami z tym przesadzam, a nie chcę stworzyć coś co może Was znudzić. Na moim blogu gdzie mam ponad 60 rozdziałów, ktoś kiedyś, jeszcze jak byłam na Onecie, zarzucił mi, że strasznie wlokę akcje, że opisuje prawie każdy dzień z życia bohaterów. No cóż nie każdemu mogę dogodzić.

A jeśli chodzi o betę. Nie mam jej i nie chcę mieć. Moje notki nie wychodzą regularnie i nie chcę komuś narzucać pracy. A poza tym gdybym miała betę to musiałbym podporządkować pod nią wrzucanie notek. Wysyłanie jej opowiadania by sprawdziła błędy, a potem czekać aż mi odeśle poprawiony tekst, to według mnie strasznie upierdliwe. A poza tym czułabym się z tym źle, ponieważ czułabym, że notki nie są do końca moje. Staram się poprawiać błędy w notkach. Nie zawsze to wychodzi, ponieważ jestem tylko człowiekiem.

Muszę się też wytłumaczyć dlaczego nie przeniosłam na tego bloga „Zakładnika politycznego”. Nie mam kompletnie pomysłu na to opowiadanie. Nie chcę zaśmiecać bloga opowiadaniami, których nie zakończę. W końcu nikt nie lubi czytać opowiadania i po kilku rozdziałach dowiedzieć się, że nie będzie kontynuacji.

Myślę, że w tym miejscu przestanę już zanudzać i zapraszam na nowy rozdział o wampirkach.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 2.


Następnego wieczora poszedłem do mieszkania blondyna. Itachi upierał się, że ze mną pójdzie, ale ja stanowczo zaprotestowałem.
Był tam. Krzątał się po całym mieszkaniu i był zdenerwowany. Czułem jego intensywny zapach, chociaż obserwowałem go z dachu budynku naprzeciwko. Ten człowiek niesamowicie oddziaływał na moje wszystkie zmysły. Czułem jak krew w moich żyłach coraz bardziej pulsuje, a temperatura mojego ciała się podnosi, co było bardzo dziwne, bo jest o wiele mniejsza niż ludzka. Moje całe ciało ogarnął dziwny żar, jakiego jeszcze nigdy nie czułem. Tak bardzo chciałbym poznać smak jego krwi. Moje kły, wbrew mojej woli, wydłużyły się. Jednak po chwili w mojej głowie pojawiła się przerażająca mnie myśl, że mógłbym go skrzywdzić. To było głupie. W końcu jestem wampirem, idealną maszyną do zabijania. Dlaczego miałbym się bać, że kogoś zranię?

Blondyn wyszedł z mieszkania. Zacząłem go śledzić. Po cholerę to robię? Przecież mogę go porwać i wypić całą jego krew. Nikt nawet tego by nie zauważył. Dostanę w końcu to czego chcę. Ale czy rzeczywiście tego pragnę? Skąd nagle we mnie tyle sprzeczności?
Blondwłosy mężczyzna doszedł do jakieś stacji benzynowej. Okazało się, że tam pracuje. Przez około 8 godzin obserwowałem jego krzątaninę po stacji. Uśmiechał się do każdego klienta, a mi za każdym razem robiło się gorąco i jakoś tak miło. Jego uśmiech był zniewalający. Taki przyjazny, czuły, ciepły. Miałem wielką ochotę usłyszeć jego głos.
I zrobiłem coś, czego bym się nigdy po sobie nie spodziewał.  Wszedłem do stacji i pod pretekstem kupienia kawy podszedłem do kasy, przy której stał blondyn.
– Dobry wieczór – odezwałem się.
– Dobry… – urwał, gdy tylko podniósł na mnie swoje spojrzenie.
Jego nieziemsko niebieskie oczy rozszerzyły się w szoku, zupełnie jak wczoraj w klubie i cofnął się od kasy.
O co mu chodzi? Ależ on jest przepiękną istotą. Już dawno nie widziałem tak pięknego człowieka.
– Poproszę czarną kawę bez cukru – odezwałem się a on:
– Kiba! – krzyknął głośno.
– Tak Naru? – Z zaplecza wyłonił się jakiś szatyn. – Coś się stało?
Blondyn podszedł do niego i zaczął mu coś szeptać do ucha. Jednak mój wyostrzony słuch wyłapał każde słówko.
– Czy ty widzisz tego faceta?
– No oczywiście, że widzę – szepnął szatyn mierząc mnie wzrokiem. – A co?
– A nic. – Blondyn odetchnął z ulgą? Ale dlaczego? Podszedł z powrotem do kasy. – Przepraszam bardzo. – Uśmiechnął się szeroko, a mnie zamurowało. – Czarna bez cukru, tak?
– Tak. – odpowiedziałem cicho.
I dopiero wtedy mnie oświeciło. Tak. Wampira oświeciło. By spojrzeć na jego plakietkę i dowiedzieć się, że ten niesamowity blondwłosy mężczyzna, który działa na mnie jak przysłowiowy magnez to…
– Naruto Uzumaki. To niespotykane imię – odezwałem się.
– Hehe. – Podrapał się po karku zakłopotany. – To w ogóle nie jest imię. Ojciec to wymyślił na cześć swojego ulubionego dodatku do ramen. Co za palant.
Prychnąłem ze śmiechu, bo chociaż nazwał swojego ojca palantem, powiedział to z wielką czułością.
– Podać coś jeszcze?
Tak. Poproszę 2 litry twoje krwi.
– Nie dziękuję. To wszystko.
Dałem mu pieniądze, on wydał mi resztę i… wyszedłem. Tak. Najzwyczajniej w świecie wyszedłem ze stacji. Uszedłem od niej spory kawałek, ponieważ miałem dziwne wrażenie, że blondyn mnie obserwuje.

Zazwyczaj wampiry nie spożywają ludzkiego jedzenie, ale jedna kawa od czasu do czasu nie zaszkodzi. Upiłem łyk kawy, chociaż nie wiem dlaczego. Mogłem ją po prostu wyrzucić. Kawa, chociaż jestem wampirem, była moim ulubionym ludzkim napojem. Itachi nie miał pojęcia i dziwił się, jak ja to mogę pić. Mój brat, w przeciwieństwie do mnie, odżywiał się tylko jedną rzeczą pochodzącą od ludzi – ich krwią. Rozszerzyłem oczy za zdziwieniem. To była najpyszniejsza kawa jaką piłem w życiu.

Gdy wypiłem kawę, wróciłem do obserwowania Naruto. Skończył pracę około godziny 3 w nocy. Szedł do domu, a w jego chodzie nie było strachu. Ludzie o tej porze raczej bali się sami chodzić po mieście. Byli łatwymi ofiarami nie tylko dla wampirów. Szedłem w bardzo dużej odległości od niego. A on przemierzał ulice w bardzo wolnym tępię. Czasami przystawał i zadzierał głowę do góry. Chyba lubił patrzeć w gwiazdy. Chociaż w mieście trudno było je zauważyć. Wzdychał wtedy jakby rozczarowany i szedł dalej. A ja za nim. Bez problemu doszedł do swojego mieszkania. I znowu powtórzyło się wszystko z poprzedniego wieczora. Pościelił łóżko, udał się do łazienki, położył spać i znów miał koszmary, chociaż już nie rzucał się tak na łóżku.

Nad ranem wróciłem do mojej kryjówki i tak samo jak wczoraj głodny. Jednak tym razem nie wziąłem krwi od Itachiego. Znowu doszłoby miedzy nami do zbliżenia, a na to nie miałem ochoty. Zawsze tak się dzieje, gdy wampiry wymieniają się swoją krwią.
–  Tak nie może być! Umrzesz, jeśli nie będziesz się pożywał! – krzyczał na mnie.
– Itachi daj mi spokój – westchnąłem i położyłem się na kanapie.
Nienawidzę trumien.
– Sasuke…
– Powiedziałem daj mi spokój.
– Nie wiem co się dzieje, ale jeśli nie masz siły czy chęci żeby go upolować, to ja mogę ci go przyprowadzić.
– Ani mi się waż! – podniosłem się błyskawicznie i już stałem koło brata, a moje oczy zabłysły czerwienią. – Tknij go tylko palcem, a…
– Dobra, dobra. – Uniósł ręce w geście poddania. – Rozumiem. On jest twój braciszku. Ale pośpiesz się z tym. Nie mam zamiaru patrzeć na to jak umierasz. Jestem nie tylko twoim bratem, ale także stwórcą. Żaden rodzić nie powinien patrzeć na śmierć swojego dziecka.
– Och błagam cię. – Przewróciłem oczami. – I mówi to ten, który na oczach rodziców zabijał niewinne dzieci. Ale z ciebie hipokryta.
– No cóż, taka już nasza natura.
Itachi miał rację. Będę musiał coś zrobić, bo jeśli tak dalej pójdzie to naprawdę umrę.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Następnego dnia zrobiłem zupełnie to samo. Znowu śledziłem Naruto. Dzisiejszy wieczór miał wolny i spotkał się w kawiarni z jakąś dziewczyną, która miała wściekle różowe włosy. Eh… Ta dzisiejsza moda. Nie przeczę, że niektóre ubrania bardzo mi się podobają. Ale różowe włosy. I to jeszcze takie, że widać z odległości kilometra. Nie trzeba być wampirem, żeby ją zauważyć. Dziewczyna przywitała się z nim, całując do w policzek i przytulając go do siebie. Ogarnęła mnie wściekłość, chociaż nie rozumiałem dlaczego.
– Zmartwił mnie ten twój przedwczorajszy telefon. Przepraszam, że nie mogłam się wyrwać wcześniej – powiedziała dziewczyna.
– Spoko. Rozumiem. Też masz przecież pracę. – Spojrzał na nią uważnie. – Sakurcia. Myślałem, że to wróciło – wyszeptał.
– Masz na myśli swoje sny? – Zaniepokoiła się.
– Tak. I myślałem nawet, że jest gorzej. Że mam jakieś zwidy. Ale on jest prawdziwy.
– On? Ten facet z twojego snu? – Rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
– Tak… To znaczy nie. Bo to nie może być on. Jest bardzo do niego podobny. Ale w przeciwieństwie do tego z mojego snu, jest bardzo miły.
– Skąd to wiesz?
– Przedwczoraj w klubie myślałem, że mam halucynacje. Ale on wczoraj przyszedł na naszą stację i Kiba też go widział.
– Przyszedł na stację? Myślisz, że on cię śledzi?
– Co? Nie. – Roześmiał się. – To był zwykły przypadek. Chyba. – Zastanawiał się przez chwilę.
– A jeśli to naprawdę jest on, ten z twojego snu, to może być bardzo niebezpieczny. Przecież w twoim śnie był cały poplamiony krwią.
– Przestań mnie straszyć. To jeszcze nic nie znaczy. Ta krew mogła się na nim znaleźć bo na przykład miał jakiś wypadek, a nie, że zrobił komuś krzywdę.

Teraz zaczynałem powoli wszystko pojmować. Jego reakcje, gdy mnie zobaczył. Nie wiedział, że jestem wampirem. Po prostu śnił mu się ktoś bardzo do mnie podobny i tyle. Ale czy rzeczywiście tylko podobny. W końcu ten ktoś, tak jak powiedziała dziewczyna, był poplamiony krwią. Ten blondyn naprawdę jest kimś niezwykłym.
– Tak czy inaczej. Musisz na siebie uważać. Naruto błagam cię. Obiecaj mi, że będziesz ostrożny. – Złapała go za rękę.
– No dobra. Obiecuję. – Uśmiechnął się szeroko.
Dziewczyna oparła się na ręce i spojrzała znudzona na blondyna.
– I tak wiem, że mówisz to na odczepne. Ty nigdy nie jesteś ostrożny.
– Eh… Jak ty mnie dobrze znasz Sakurcia.
– Oczywiście. W końcu znamy się już od dzieciństwa. Dlatego nie musisz zakładać przy mnie tej maski. – Naruto przestał się uśmiechać.
– Masz racje – powiedział smutno.
Nie spodobała mi się ta jego smutna mina. Zdecydowanie uwielbiałem jego uśmiech.
– Byłeś u lekarza?
– Byłem. Zadzwoniłem do niego jak tylko wróciłem z tej imprezy.
– Aha. Czyli nie wie, że widzisz w ludziach tego faceta ze swojego snu?
– Sakurcia. – blondyn przewrócił oczami.
– Musisz iść do niego.
– Po co?
– Jak to po co? Musi wiedzieć o tym co się z tobą dzieje jeśli ma ci pomóc.
– I tak mi nie pomaga. Zapisze mi jakieś nowe leki, które i tak nie działają?! Od ilu już lat jestem w tym stanie?! Od ilu już lat truję się tym cholerstwem?! I tak gówno to daje.
– Naruto gdybyś nie brał tych leków to już nie było by cię tutaj.
– I tak by było lepiej! Komu ja jestem potrzeby? No komu?
– Mi jesteś.
– Czyżby? A do czego? Co masz z naszej przyjaźni? Powiem ci. Jedno wielkie zero! Tylko słuchasz o moich problemach i nic więcej.
– Prawdziwi przyjaciele nie oczekują od ciebie korzyści. Jesteś dla mnie jak brat. – Złapała go za rękę. – Błagam cię Naruto, idź do lekarza.
– Zastanowię się.
– Eh… Już ja wiem jak ty się zastanowisz. – Westchnęła dziewczyna. – No nic muszę już iść. Zadzwonię do ciebie. Trzymaj się Naruto. Kocham cię. – Pocałowała go w policzek.
– Tak. Ja też. Do zobaczenia.

Blondyn długo jeszcze siedział po wyjściu dziewczyny w kawiarni. Na jego twarzy nie pojawił się uśmiech, co zaczynało mnie niepokoić. Analizowałem całą ich rozmowę. Naruto ukrywał coś przed całym światem i tylko osoby naprawdę jemu bliskie mogły się dowiedzieć co to takiego. Zazdrościłem tej różowowłosej dziewczynie, że zna jego sekret, kiedy ja nawet nie mogę czytać w jego myślach. To mnie strasznie wkurzało. Nie lubiłem, gdy ludzie mieli przede mną jakieś tajemnice. Nagle wpadłem na pewien pomysł. Nie mogę czytać w myślach Naruto, ale mogę czytać w myślach tej dziewczyny. Ona zna jego tajemnice, wiec jak poszperam jej trochę w głowie, to się dowiem co on ukrywa. Ale z drugiej strony, to pójście na łatwiznę, a tego nienawidzę. O nie. Sasuke Uchiha nie lubi prostych rozwiązań. Albo raczej takich, które nie dają satysfakcji.

Naruto wyszedł w końcu z kawiarni i skierował się w stronę swojego mieszkania. Pod domem czekał na niego kolega z pracy. Jeśli mnie pamięć nie myli, miał na imię Kiba.
– Cześć. – przywitał się szatyn.
– Cześć. Widzę, że Sakura nie traciła czasu.
– Hę? O czym ty mówisz?
– Nie zadzwoniła do ciebie?
– Nie. Pomyślałem, że może… No wiesz.
Naruto podszedł do chłopaka i, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, a już myślałem, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, pocałował szatyna.
– Kiba mam dzisiaj strasznego dola – wyszeptał.
– No to trzeba coś na to poradzić.
Szatyn pociągnął Naruto za rękę i weszli do budynku. Nie chciałem wiedzieć co tam zaszło. Mogłem się tylko domyślać. A właściwie byłem pewny co się stało. Byłem wściekły, ale nie wiedziałem, na kogo lub o co. Musiałem jakoś odreagować. Tej nocy zabiłem 3 osoby. Wyssałem ich krew co do ostatniej kropelki, ale to i tak nie zmniejszyło mojego pragnienia i gniewu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Blondyn leżał na brzuchu, oparł się na przedramionach i patrzył zamyślony za okno. Czyjeś ręce objęły go w pasie i ktoś przylgnął do jego pleców.
– Naruto nie przejmuj się, to się czasami zdarza – odezwał się Kiba.
– Co? – Uzumaki spojrzał na niego zdezorientowany.
– No to, że ci nie stanął.
– Wybacz Kiba. Po prostu nie jestem dzisiaj w nastroju.
– Tak się czasami zdarza, gdy człowiek jest zmęczony albo zakochany.
– Co ty wygadujesz? Nie jestem zakochany.
– Dlaczego nie zaprotestowałeś jak powiedziałem, że jesteś zmęczony? – Spojrzał na niego przebiegle. – Normalnie zacząłbyś się śmiać i wydzierać, że nigdy nie jesteś zmęczony i, że masz niezwykłe pokłady energii.
– Nie wymyślaj tego, czego nie ma.
– Myślisz o nim, prawda?
– O kim? – Spojrzał na niego zaskoczony.
– No o tym brunecie, co przyszedł wczoraj do nas na stacje po kawę. A ja myślę, że on przyszedł do ciebie.
– Kiba co ty gadasz?
– Widziałem jak się na ciebie patrzył. Zjadał cię spojrzeniem.
– Och daj spokój.
– Przyznaj się. Wpadł ci w oko, co?
– Nie… Po prostu mi kogoś przypomina i tyle.
– A co będzie jak znowu przyjdzie? Wtedy też będziesz tak myślał? Wiem co mówię.
– Kiba nie każdy facet, który na mnie spojrzy musi być gejem.
– Oczywiście, że nie. Ale jego spojrzenie mówiło; „Będziesz mój”.
– No mówię ci skończ już z tym. – Blondyn przykrył głowę poduszką, jednak po chwili odsłonił się i spojrzał na szatyna. – Naprawdę tak myślisz?
– Więc jednak mam rację. Lecisz na niego.
– Ja… Nie…
– Naruto przestań kłamać.
– Nie przeszkadzałoby ci to?
– Przecież taki mieliśmy układ, nie. Będziemy seks-przyjaciółmi dopóki sobie kogoś nie znajdziemy.
– Jeszcze nikogo nie mam.
– Tak. Ale to się zmieni. Ten facet nie odpuści, to było widać w jego oczach.
– Kiba. – Naruto usiadł na łóżku i spojrzał na chłopaka. – Przepraszam. Ja wiem co do mnie czujesz, ale ja…
Szatyn zamknął jego usta delikatnym pocałunkiem.
– Nic nie mów. Wiedziałem, że prędzej czy później to się stanie. Chcę żebyś wiedział, że na mnie zawsze możesz polegać.
– Wiem. Dzięki.
Kiba popchnął blondyna na plecy.
– To może sprawdzimy czy nabrałeś już ochoty, na małe co nieco. – Szatyn uśmiechnął się przebiegle i złączył ich usta w namiętnym pocałunku.


C.D.N.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Od razu zaprotestuje na Wasze przyszłe protesty. W opowiadaniu nie będzie sceny erotycznej z Naruto i Kibą. Więc mi nie płakać, że skończyłam w takim momencie.
Do zobaczenia w następnej notce.

środa, 28 listopada 2012

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”. „Wampir Lestat” Anne Rice Część 1.


Konbanwa moi kochani czytelnicy!!
Cały czas walczę z weną i po troszku piszę opowiadanka. W oczekiwaniu na Wasze ulubione opowiadanie postanowiłam dać Wam coś nowego. Doznałam natchnienia po przeczytaniu „Wampira Lestata” co widać w tytule opka. Zapożyczyłam sobie tytuł właśnie z tej książki. Jak przeczytałam to zdanie od razu skojarzyło mi się z moją ukochaną parką. Tak więc zapraszam do czytania.
Pozdrawiam Was gorąco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 1.

Czy istota przeklęta przez Boga i ludzi, żyjąca w ciągłym mroku, taka jak wampir, może się zakochać?
Serce wampira jest tak samo martwe, jak jego całe ciało. W takim razie istnieje pytanie: czy może odczuwać miłość?
Ludzie odpowiedzieliby zapewne, że nie. To jest niemożliwe.

Gdy sam byłem człowiekiem, też tak myślałem. Gdy stałem się wampirem, moje nastawienie w tej sprawie nie zmieniło się. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się umocniło. Przez ponad 400 lat mojego wampirzego życia, zabijałem bezlitośnie ludzi. Mężczyźni, kobiety, dzieci. To nie miało dla mnie większego znaczenia. Wysysałem z nich krew do ostatniej kropelki. Nie zastanawiałem się, czy na dziecko czekają w domu rodzice. Czy kobieta, którą zabiłem była przy nadziei. Czy mężczyzna, który stał się moją ofiarą, jest jedynym żywicielem rodziny. Liczyła się tylko ich krew i to, że dawała mi życie wieczne.
Jedynym moim towarzyszem był mój starszy brat – Itachi, który zamienił mnie w wampira, abyśmy mogli już zawsze razem, ramie przy ramieniu iść przez wieczność ku końcowi świata, a może nawet dalej.
Jednak pewnej nocy moje życie się zmieniło. Zostało wywrócone do góry nogami.

Siedziałem w klubie i jak każdej nocy wyszukiwałem w tłumie swojej ofiary. I nagle ujrzałem go. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany blondyn, o bardzo intensywnie niebieskich oczach. Wyglądał jak anioł. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Nieznajomy roztaczał wokół siebie niesamowitą aurę. Przyciągał nie tylko mój wzrok, ale także innych. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Pewnie nie jeden wampir mógłby pozazdrościć mu równych, białych zębów. Patrzyłem na każdy fragment jego ciała z fascynacją. Jednak jego widok mi nie wystarczał. Pragnąłem czuć jego zapach, smak krwi. Jeszcze nigdy nie czułem swojej ofiary tak intensywnie.
Nagle wyłapał moje spojrzenie. Z jego twarzy zniknął uśmiech, a pojawił się szok, a za chwilę strach. To było dla mnie bardzo dziwne. Ludzie nie wyczuwali tego, kim jestem. Dowiadywali się o tym dopiero wtedy, gdy moje kły wbijały się im w żyły, ale wtedy było już dla nich za późno. Nieznajomy blondyn szybko pożegnał się ze znajomymi i ruszył w kierunku wyjścia. Podniosłem się ze swojego miejsca i poszedłem za nim. Gdy wyszedłem z klubu, zdążyłem jeszcze zauważyć tablice rejestracyjne taksówki, do której wsiadł. Jednak dla mnie to nie była żadna przeszkoda. Wskoczyłem na dach sąsiedniego budynku i zacząłem ścigać samochód. W końcu pojazd zatrzymał się przed 2-piętrowym budynkiem, do którego wszedł blondyn. Cały czas czułem jego strach i zdenerwowanie.
Nieznajomy miał mieszkanie na 2 piętrze. Gdy wszedł do niego, zaczął się nerwowo krzątać. Podkradłem się bezszelestnie do okna, dla wampira to nie jest zbyt trudne. Czułem jego zapach. Drażnił moje zmysły i działał na mnie jak narkotyk. Gdy ludzie się denerwują ich ciała pachną bardziej intensywnie. Skoro jego zapach tak na mnie działa, to ciekawe co będzie jak posmakuję jego krwi. Mężczyzna zaczął czegoś szukać i wpadał w coraz większą panikę. W końcu w jego ręce wpadła jakaś mała kartka. Sięgnął po telefon i wystukał jakiś numer.
– Dobry wieczór panie doktorze. – Usłyszałem jego dźwięczny, czysty i bardzo męski głos. – Przepraszam, że dzwonię w środku nocy, ale… Panie doktorze… To się znowu dzieje. Ale tym razem jest gorzej, znacznie gorzej. Muszę się z panem spotkać… Tak… Dobrze… Będę o 19… Bardzo dziękuję. Dobra noc i jeszcze raz przepraszam.
Odłożył telefon. Dłuższą chwilę siedział i patrzył gdzieś nieprzytomnym wzrokiem. Zawsze lubiłem przyglądać się przerażonym ludziom. Ich strach dodawał mi sił. W pewnym momencie blondyn złapał się za głowę i zaczął się kiwać do przodu i do tyłu.
– Błagam tylko nie znowu – szeptał do siebie. – Błagam nie znowu.
Nic z tego nie rozumiałem. Gdy próbowałem czytać w jego myślach, natrafiłem na jakiś mur. Nie byłem w stanie dostać się do jego głowy, co mnie bardzo zdziwiło i zdenerwowało. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna nie rozumiałem ludzkiego zachowania. Ten mężczyzna zaczął mnie coraz bardziej intrygować. Obserwowałem go prawie do samego rana. Jak słał sobie łóżko i jak zasypiał. Musiał mieć koszmary, bo strasznie rzucał się na łóżku. W końcu jednak musiałem wracać. Co prawda słońce nie może mnie zabić, ale odbiera mi siły. Wampiry są dziećmi nocy. Większość legend na nasz temat jest mocno przesadzonych.

Mając cały czas w głowie obraz nieznajomego blondyna, wszedłem do mojej kryjówki, która znajdowała się w piwnicy opuszczonego magazynu.
– Wyglądasz okropnie – skomentował Itachi, gdy tylko mnie zobaczył. – Musiałeś upolować wyjątkowo mało apetyczną istotkę.
– Nic nie upolowałam.
Od momentu, gdy ujrzałem tego blondyna nie jestem w stanie myśleć o innej ofierze. Tylko dlaczego nie wypiłem jego krwi?
– Co się stało Sasuke? – zapytał troskliwie Itachi.
– W sumie sam nie wiem.
Jego silne ramiona oplotły mnie w pasie. Przyciągnął mnie mocno do siebie. Kocham mojego brata. Jest jedyną, najbliższą mi osobą. Zawsze myślałem, że te uczucia biorą się z tego, że jesteśmy braćmi i, że Itachi jest moim stwórcą. Ale zawsze byliśmy ze sobą bardzo mocno związani. To właśnie on był jedyną osobą, która naprawdę mnie kochała i która się mną opiekowała.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nasz ojciec był tyranem, katował matkę i nas. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogliśmy się od tego uwolnić. Były zupełnie inne czasy. Ojciec, który był głową rodziny, mógł wszystko. Matka, Itachi i ja należeliśmy do niego. W takich trudnych czasach, gdy liczył się każdy grosz, nieposłuszeństwo wobec ojca mogło się skończyć, w najlepszym przypadku, wydziedziczeniem, w najgorszym śmiercią.
W Itachim, jako pierworodnym, pokładał wielkie nadzieje. Nie szczędził pieniędzy na jego edukacje. Liczył na to, że zostanie księdzem, a wtedy rodzina będzie miała z tego tytułu wiele korzyści. Na mnie ojciec nie zwracał uwagi. Zawsze mówił o mnie jako o „kolejnej gębie do wyżywienia”. Wiele razy słyszałem jak wydziera się na matkę.
– Mówiłem ci, żebyś pozbyła się tego bachora jak jeszcze był w twoim brzuchu! A ty się uparłaś! I zobacz co nam z tego przyszło! Ledwo wiążemy koniec z końcem! Itachi jest naszą jedyną nadzieją! Nie życzę sobie więcej bachorów w tym domu!

Nie wiem ile dzieci zabiła w swoim łonie moja matka. Co pewien czas chodziła do bardzo starej znachorki po jakieś zioła. I za każdym razem, gdy ich używała, na drugi dzień wyglądała jak chodząca śmierć, a jej ciało było coraz słabsze. Z przerażeniem patrzyliśmy z Itachim na naszą umierającą matkę.
– Chciałbym aby Bóg dał mi siłę, dzięki której mógłbym zakończyć ten koszmar. – Te słowa często padały z ust mojego brata.
Przytulał mnie tedy mocno do siebie, a ja czułem się taki bezpieczny.

Im byłem starszy tym było gorzej. Ojciec co raz mocniej dawał mi do zrozumienia, że jestem jak piąte koło u wozu i najchętniej wyrzuciłby mnie z domu. Jednak gdyby to zrobił nie mielibyśmy co jeść. Itachi był w seminarium i na moją głowę spadło zdobywanie pożywienia. Stałem się bardzo dobrym myśliwym, co mi się teraz bardzo przydaje. Po kryjomu pisałem listy do Itachiego. Ojciec nie miał zielonego pojęcia, że potrafię czytać i pisać. Gdyby się dowiedział, zabiłby mnie. Itachi nauczył mnie tego w tajemnicy przed nim. Brakowało mi brata. Jego dobrego słowa, ciepłych i silnych ramion.
„Jeszcze trochę braciszku. Wytrzymaj jeszcze trochę. Jak zostanę księdzem, to zabiorę Ciebie i matkę od tego psychopaty”. – pisał w listach.

Marzyłem o tym dniu, który jeszcze długo nie nadchodził. Było coraz gorzej. Matka za dnia wykonywała wszystkie domowe obowiązki. Gdy nie byłem na polowaniu, pomagałem jej po kryjomu. Ojciec był, jakby to teraz pięknie ludzie nazwali, szowinistyczną świnią. Kobieta musiała siedzieć w domu, wykonywać wszystkie, nawet najcięższe obowiązki domowe i rodzić dzieci. Akurat to ostatnie było zabronione w naszym domu. A mężczyzna miał zakaz robienia, czy pomagania w tych obowiązkach. A do jego zadań należało zarabiać na rodzinę lub polować.
Gdy pewnego razu ojciec przyłapał mnie na pomaganiu matce, to tak mnie pobił, że nie mogłem się ruszyć. Ojciec i tak kazał mi iść na polowanie, czego omal nie przypłaciłem życiem, gdy zaatakował mnie niedźwiedź.
Tak więc czekałem i czekałem na dzień, w którym skończy się ten cały koszmar i modliłem się, żeby nasza matka tego dożyła.

Ten dzień nastał w moje 18-ste urodziny.
To był piękny dzień. Pracowałem ciężko w polu z pozostałymi wieśniakami z naszej wioski. Do domu wróciłem o zmierzchu. Byłem spocony, brudny i jedynie o czym marzyłem to umyć się i położyć spać.
– COŚ TY POWIEDZIAŁA DZIWKO!? – Usłyszałem ryk ojca i odgłos spadania czegoś na podłogę.
Przyspieszyłem szybko. Wpadłem do kuchni. Moja matka leżała na podłodze i zasłaniała rękoma brzuch. Mój ojciec zamachnął się na nią. Złapałem go w pasie i odciągnąłem go od niej.
– Ojcze przestań!
– Nie wtrącaj się bękarcie! – Uderzył mnie pięścią w policzek i złamał mi nos. – A ty masz natychmiast zażyć te pieprzone zioła! – zwrócił się do matki.
– Nie. – Moje oczy rozszerzyły się w szoku. Moja matka podniosła się z podłogi i, chociaż podtrzymywała się szafki, z odwagą spojrzała ojcu w oczy. – Koniec z tym! Słyszysz?! Nie jestem w stanie zliczyć ile nienarodzonych dzieci już zabiłam! Bóg mi tego nigdy nie wybaczy! Tego dziecka nie zabiję! – Złapała się za lekko wypukły brzuch.
– Nie zmuszaj mnie bym ci te zioła wlał do gardła siłą!
– Idź do diabła! – krzyknęła matka.
Jego pięść wylądowała na jej policzku. Upadła z powrotem na podłogę. Podbiegłem do niej i złapałem za ramiona.
– Przestań! Chcesz ją zabić! – zwróciłem się do ojca.
– Jeśli w ten sposób umrze ten cholerny bękart z jej łonie to tak!
Podniosłem się z podłogi i zasłoniłem matkę swoim własnym ciałem. Gdy zobaczyłem ją, tak desperacko walczącą o życie mojego nienarodzonego rodzeństwa, wstąpiła we mnie jakaś nieznana odwaga.
– Nie pozwolę ci na to.
– Sasuke przestań – odezwała się słabo matka.
– ŚMIESZ MI SIĘ SPRZECIWIAĆ BĘKARCIE!? TAK MI SIĘ ZA WSZYSTKO ODWDZIĘCZASZ?!
– Nie jestem bękartem! Jestem twoim synem, tak samo jak Itachi! I za co mam być ci wdzięczny?! Za te wszystkie lata poniżania i znęcania?!
– ZA DACH NAD GŁOWĄ, KTÓRY CI DAŁEM! MOGŁEM SIĘ CIEBIE POZBYĆ ZARAZ PO TWOICH NARODZINACH! I BYŁBY TO BARDZO DOBRY POMYSŁ! A TERAZ ZEJDŹ MI Z DROGI! ZAJMĘ SIĘ TOBĄ PÓŹNIEJ!
– NIE!

Ojciec chwycił metalowy pogrzebacz, który stal koło kominka. Nie miałem w pobliżu niczego, co mogłem chwycić i się obronić przed ciosem. Uderzył mnie w głowę. Coś mi chrupnęło koło ucha. Upadłem na podłogę. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i czułem ciepłą krew, która wypłynęła z rozciętej skóry. Ojciec kopał mnie mocno po brzuchu. Czułem przeszywający mnie ból, ale to było nic w porównaniu z bólem głowy. Moje łzy mieszały się z krwią.
– Sasuke! – słyszałem krzyk mojej matki. Ostatkiem sił rzuciła się na jego plecy. – Przestań!
Ojciec odepchnął ją mocno od siebie. Poleciała na szafkę i nieprzytomna osunęła się po niej na podłogę.
– Dawno już powinienem to zrobić! – Spojrzał na mnie i w tym samym momencie poczułem jak coś wbija się w moją klatkę piersiową.
– NIE! Ojcze co robisz! – Usłyszałem głos Itachiego.
Otworzyłem lekko oczy, by po raz ostatni zobaczyć ukochanego brata. To co ujrzałem było przerażające. Itachi miał intensywnie czerwone oczy, w których można było wyczytać niesamowitą wręcz chęć mordu i nienawiść. Z jego warg wystawały długie, białe kły. Itachi błyskawicznie zjawił się przy ojcu. Złapał go jedną ręką za szyję i podniósł bez wysiłku do góry. Spojrzał na mnie.
– Nadszedł ten dzień braciszku. Dzisiaj wszystko się skończy.
Cały czas patrząc się na mnie, bez żadnego wysiłku skręcił ojcu kark i rzucił jego ciałem o ścianę. Podszedł do mnie i wziął na ręce.
– Matka – wyszeptałem słabo.
– Matka? – powtórzył z sarkazmem. – Nigdy nie stanęła w naszej obronie. Zawsze ślepo wykonywała polecenia ojca. Jeśli to wszystko ma się skończyć, ona też musi umrzeć. A po za tym, jej ciało jest tak słabe, że i tak umarłaby za kilka dni.

Wyszedł z domu. Położył mnie delikatnie na ziemi. Odwrócił się w stronę domu. Z jego dłoni poleciały w kierunku budynku ogniste kule. Cały dom zaczął płonąć. W końcu Itachi uklęknął koło mnie i wziął w ramiona moje udręczone ciało. Wyjął z mojej piesi pogrzebacz, co sprawiło mi taki ból, że z mojego gardła wydobył się głośny krzyk.
– Mój biedny kochany braciszek. – Zaczął kołysać mnie w swoich ramionach. – Umierasz Sasuke – wyszeptał głaszcząc mnie czule po głowie. Wiedziałem o tym, czułem to. – Mogę cię uratować. Ale twoje życie będzie zupełne inne. Będziesz musiał zabijać ludzi i ukrywać się przed słońcem, które tak kochasz, a które od tej pory będzie odbierało ci siły. Ale będziemy razem. Czy chcesz braciszku iść ze mną przez wieczność?
Nie mogłem nic odpowiedzieć, dlatego pokiwałem tylko głową, że się zgadzam.
Itachi objął mnie mocniej. Przybliżył głowę do moje szyi, po czym wbił w nią swoje kły. Bolało jak cholera. Ale nie miłym siły by krzyczeć. A potem przestało boleć. Czułem się tak lekko. Moje ciało ogarnęła jakaś dziwna euforia. Jednocześnie gdzieś pod tym wszystkim czułem jak z mojego ciała szybciej uchodzi życie. Z każdym łykiem mojeJ krwi, Itachi coraz bardziej przybliżał mnie do śmierci. W końcu oderwał się ode mnie. Spojrzał na mnie czule i pogładził po głowie.
– Sasuke. Mój kochany Sasuke. – Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. – Już na zawsze będziemy razem. – Wbił kły w swój nadgarstek i przyłożył rękę do moich ust. – Pij braciszku.
Posłusznie zacząłem przełykać jego krew, która, jak mi się wydawało, paliła gardło. Całe moje ciało płonęło. Żaden ból, który czułem wcześniej, nie był tak potężny, jak to co teraz czułem. Jednocześnie odczuwałem przypływ niesamowitej siły.

Gdy kilka minut później otworzyłem oczy, mój brat cały czas trzymał mnie w swoich ramionach, ale jego wzrok skierowany był na płonący dom. Spojrzał na mnie, a jego oczy z powrotem były czarne.
– Witaj w nowym życiu Sasuke – wyszeptał czule.
Pomógł mi wstać z ziemi. Świat wydawał mi się jakiś inny. Rozróżniałem więcej barw, dźwięków. Byłem tym wszystkim oszołomiony
– Przyzwyczaisz się do tego – odezwał się Itachi widząc moje zdezorientowanie.
Spojrzałem na płonący dom.
– Itachi zabiłeś ich – stwierdziłem cicho.
– Tak. Ojciec na to zasłużył. A matka miała tak zniszczony organizm, że i tak by zmarła za kilka dni. I uwierz mi nie byłaby to spokojna śmierć.
– Czym jesteś? Jesteśmy? – poprawiłem się szybko.
– Nie jesteś głupi Sasuke. Dobrze wiesz kim jesteśmy.
– Wampirami – stwierdziłem. – Jak się nim stałeś?
– To też już wiesz. Wypiłeś moją krew, a wraz z nią moje wspomnienia. Chodź braciszku. – Złapał mnie za rękę. – Czas na twoją pierwszą ofiarę.

I tak oto w dzień moich 18-tych urodzin, narodziłem się na nowo, jako wampir.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Itachi cały czas obejmując mnie ramionami pociągnął w kierunku kanapy.
– Gdzie przed chwilą odleciałeś? – zapytał zatroskany.
– Myślałem o dniu, kiedy zamieniłeś mnie w wampira.
Uśmiechnął się delikatnie. Odgarnął ze swojej szyi długie, czarne włosy i jeszcze bardziej się do mnie przysunął.
– Pij Sasuke.
Nie protestowałem. Wbiłem swoje kły w jego śnieżnobiałą i idealnie gładką skórę. Krew wampira smakuje zupełnie inaczej niż ludzka. Ale gardło paliło mnie tylko za pierwszym razem gdy ją piłem. Niektórzy mówią, że to dlatego, że wypala duszę. Itachi zdjął ze mnie kurtkę, a potem jego dłonie wdarły się pod moją bluzkę. Nie pozostałem mu dłużny. Rozerwałem jego koszulę i zacząłem sunąć dłońmi po jego torsie. Oderwałem się od jego szyi tylko po to by wbić się namiętnie w jego usta. Jego język zlizał z moich warg resztki krwi. Szybko pozbyliśmy się reszty garderoby. Usiadłem na jego kolanach, wbijając się jednocześnie na jego męskość. Ogarnął nas istny szał. Poruszaliśmy się w tym samym tempie, powoli doprowadzając się nawzajem do szczytu rozkoszy. Wtuliłem się mocniej w mojego brata, a on wbił się w moją szyję. Oderwał się ode mnie i oblizał usta z krwi. Głaskał mnie delikatnie po plecach.
– A więc to przez tego blondyna – wyszeptał mi do ucha.
Spojrzałem na niego.
– Nie mogłem się skupić na polowaniu. Itachi on jest… jest taki… inny. – Nie umiałem ubrać w słowa swoich uczuć.
Ale wiedziałem dobrze, że nie muszę mu tego mówić. Itachi wypił moją krew, więc doskonale wiedział co czuję.
– Więc dowiedzmy się kim on jest. Dla twojego dobra.

C.D.N.

niedziela, 18 listopada 2012

INFORMACJA!!


Witajcie Kochani!
Wiem, że już dawno nie wrzucałam nowych notek i w najbliższym czasie niestety się ich nie doczekacie. Walczę z brakiem weny i niestety na razie przegrywam tę walkę. Nie mam też zbyt dużo czasu. Ale nie martwcie się nie porzucą pisania. Powolutku coś tam sobie skrobie. Więc proszę Was żebyście uzbroili się w cierpliwość. Nie chcę, żeby moje opowiadania wyglądały na naciągane i pisane na siłę. Nie będę wrzucała, że tak powiem, byle gówna. To by było nie w porządku w stosunku do Was.
Bardzo Was przepraszam i jeszcze raz proszę o cierpliwość.
Pozdrawiam.
Wasza Hikaru-chan

środa, 17 października 2012

Nieoczekiwana zmiana miejsc cz. 9.


Konbanwa!!!
Wiem. Wiem. Długo kazałam Wam czekać na następną część opowiadania. I nie tylko tego. Niestety. Walczę w brakiem weny, no i niestety nie mam też za dużo czasu. Jednak staram się jak mogę. Naprawdę jestem ostatnio w dołkU i bardzo trudno jest mi pisać. Na każdego mojego bloga mam rozpoczętą nową notkę, ale nie wiem kiedy je dokończę.
No cóż nie przedłużam już dłużej i zapraszam do czytania. Nie jestem zadowolona z tej notki. Z resztą jak ostatnio ze wszystkiego co piszę. Notkę chciałabym dedykować mojemu kochanemu Ototo. Gdyby mnie nie popędzał i równocześnie nie podtrzymywał na duchu to bym chyba nigdy tego nie napisała. To mój zaległy prezent urodzinowy dla Ciebie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Nieoczekiwana zmiana miejsc cz. 9.

Naruto zarzucił ręce na szyję bruneta i przylgnął do niego całym ciałem. Czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele, a także rozkoszne łaskotanie w okolicach brzucha. Zaczął niepewnie oddawać delikatny pocałunek Uchihy. Sasuke obrócił się tak, że Naruto oparł się o stół. Podniósł go lekko w górę i posadził na stole.
– Sasuke nie robisz? – wyszeptał blondyn, gdy ich pocałunek zamienił się w bardziej namiętny, a dłonie bruneta wdarły się pod bluzkę Uzumakiego.
– Nie wiem – odpowiedział i ponownie wbił się namiętnie w jego usta.
Po chwili oderwał się od warg blondyna i spojrzał uważnie w jego oczy.
– O co chodzi? – Naruto zmieszał się.
– Jeszcze mi nie powiedziałeś, co do mnie czujesz?
– No przecież to jest oczywiste, nie?
– Jednak chciałbym to usłyszeć.
– Baka – wyszeptał i odwrócił głowę w bok. – Kocham cię – powiedział ledwo dosłyszalnie.
– Nie tak. Masz na mnie spojrzeć i powiedzieć to głośno. Jeny Naruto. To zawsze ty nie miałeś problemów z okazywaniem uczuć. Spójrz na mnie. – Wziął jego twarz w dłonie i skierował w swoją stronę.
Naruto patrzył dłuższą chwilę w czarne oczy, a na jego policzkach pojawił się intensywny rumieniec.
– Kocham cię – powiedział nieśmiało.
Uchiha uśmiechnął się delikatnie i złączył ich usta w czułym pocałunku. Przechylił się do przodu kładąc blondyna na stole.
– Sasuke... Zwolnijmy trochę – odezwał się Uzumaki, gdy ponownie poczuł dłonie Uchihy na swoim brzuchu.
– Nie wiem czy wytrzymam. Od tak dawna cię pragnę.
– Eeee… Muszę ci przypomnieć, że to jest twoje ciało.
– Eh... No i przyjemną atmosferę diabli wzięli. – Odsunął się od niebieskookiego.
– A poza tym dopiero co zdałem sobie sprawę z własnych uczuć. Potrzebuje trochę czasu.
– Jeny. Nie jesteś przecież kobietą.
– Sasuke!
– No dobra. Ale jesteśmy facetami i to działa inaczej.
– To znaczy jak?! Co mam ci od razu wskoczyć do łóżka?!
– Nie miałbym nic przeciwko. – Uśmiechnął się zadziornie Uchiha.
– Ja bym tak nie mógł.
– Przecież nie znamy się od dzisiaj. – Przewrócił oczami.
– No właśnie. Byliśmy przyjaciółmi. Na to też musisz wziąć poprawkę. Trudno mi będzie przestawić się na bardziej… – Zaczął szukać odpowiedniego słowa. – Bliskie kontakty – dokończył niezgrabnie.
– Naruto. – Spojrzał na niego uważnie. – Nasze kontakty, zawsze były o wiele bliższe niż z pozostałymi przyjaciółmi.
– Sasuke czy ty próbujesz przekonać mnie do tego, żebyśmy się ze sobą przespali? I to teraz, zaraz? – Posłał mu gniewne spojrzenie. – Jeny. Jesteś taki napalony?
– Nie mów mi, że nigdy o tym nie myślałeś, gdy na mnie patrzyłeś w lustrze. Jakby to było gdybyś mnie dotknął, pocałował?
– No dobra. Przyznaję, że wczoraj mięłam taki problem – powiedział cicho. – Ale jakoś się powstrzymuje.
– Ja niestety nie mam takiego samozaparcia.
Uchiha, ale z ciebie idiota – skomentował Kurama.
O co ci znowu chodzi przeklęty Lisie?
Właśnie o to.
– Sasuke. – Naruto spojrzał na niego przerażony. – Czy ty… Jeny… Nie mów mi, że ty… Robiłeś coś z moim ciałem. – To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Brawo Uzumaki. Odzyskałeś chociaż trochę swojego honoru. Jednak mój Jinchuuriki nie jest takim idiotą. Co za ulga.
– Naruto ja…
– No nie wierzę!
– Ale to nie była moja wiana. To Kurama mnie do tego namówił.
Zdrajca – prychnął demon.
– A ty oczywiście nie masz własnego rozumu i musiałeś go posłuchać!
– Był bardzo przekonujący. A poza umknęła ci pewna bardzo ważna rzecz. Nie umiem go kontrolować.
– Wielki Pan Uchiha, który włada sharinganem, nie potrafi zamknąć swojego umysłu przed głupim demonem!
Ten głupi demon nie raz uratował ci dupę niewdzięczniku! – Wkurzył się Kurama. – Cholerny gówniarz.
– To nie jest takie proste i dobrze o tym wiesz.
– Jesteś po prostu zboczony i wykorzystujesz okazję żeby mnie obmacać!
– Zboczeniem jest to, że cię kocham, tak?! – Uchiha w końcu nie wytrzymał i podniósł głos. – W takim razie ty też jesteś zboczony, bo zakochałeś się we mnie!
– Ja nie obmacuję twojego ciała!
– A skąd mogę mieć taką pewność? Nie jestem z tobą 24 godziny na dobę. Nie wiem co robisz z moim ciałem, gdy jesteś sam!
– Co ty mi tu insynuujesz?!
– To jest naturalne, że chcę być bliżej z osobą którą kocham, że chcę ją całować i dotykać!
– Oczywiście! Ale pod warunkiem, że ona znajduje się w swoim ciele!
– O co się tak naprawdę wściekasz?
– O to, że robisz coś takiego bez mojej zgody. Wykorzystałeś moje ciało dla zaspokojenia własnych potrzeb. – Naruto zszedł ze stołu. – Pokazałeś w ten sposób, że bardziej zależy ci na moim ciele, niż na mnie samym. Ja się potrafiłem powstrzymać, bo kocham bardziej to co masz w środku.
– Ale to nie prawda. Dobrze o tym wiesz.
– Nie. Nie wiem. – Zaczął iść w kierunku wyjścia.
– Naruto gdzie idziesz?
– Muszę się przejść.
Uzumaki wyszedł z mieszkania, a Sasuke stał pośrodku kuchni i zupełnie nie wiedział co ma zrobić. Czy ma za nim iść, czy nie.
No bardzo ładnie Uchiha. Bardzo ładnie – odezwał się demon.
Zamknij się! To twoja wina.
To nie ja nie potrafię trzymać języka za zębami i nie zastanawiam się nad tym co mówię.
Ty mi lepiej powiedz, co ja mam teraz zrobić?
O nie. Wybij to sobie z głowy Uchiha. Żebyś później znowu mógł na mnie wszystko zwalić. O nie wielkie dzięki. Ja się wypisuję. Radź sobie sam.
Pieprzony demon.
Cholerny Drań.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto szedł szybkim krokiem przez wioskę. Nie zmienił się powrotem w Uchihę, więc wszyscy, których mijał witali się z nim serdecznie. I jakie było ich wielkie zdziwienie, gdy nie zobaczyli na jego twarz zarażający wszystkich uśmiech.
– Cholerny Drań. Jak on w ogóle mógł robić coś takiego? – szeptał do siebie.
Nogi same zaniosły go na głowę Hokage. Usiadł na swoim ulubionym kamieniu i obserwował wioskę.
– Jo! – Usłyszał znajomy głos.
– Cześć Kakashi-sensei – odpowiedział trochę nieprzytomnie.
– Co cię gryzie Naruto? – Szarowłosy przysiadł koło niego.
– Skąd wiesz, że nie jestem Sasuke? – Spojrzał zaskoczony na nauczyciela.
– Po pierwsze, Sasuke nigdy nie nazwałby cię Draniem. A po drugie, on nigdy nie nazywa mnie senseiem. – Zaśmiał się Hatake. – No więc co się dzieje?
– A niby skąd wiesz, że coś się dzieje? – warknął Naruto.
– Bo jesteś zły?
– Nie jestem zły.
– Taaa jasne.
– Jestem wściekły.
– Co znowu zrobił ten „cholerny Drań”? – Udał głos Uzumakiego.
Naruto spojrzał niepewnie na Kakashiego, po czym ponownie kierował swój wzrok na wioskę.
– Kakashi-sensei, ty wiesz dlaczego ja i Sasuke zamieniliśmy się ciałami, prawda?
– Więc wreszcie sobie uświadomiłeś swoje uczucia. Długo ci to zajęło.
– Jakbym słyszał Uchihę. Więc wiedziałeś.
– Oczywiście. W końcu jestem waszym nauczycielem. A poza tym, gdy samemu jest się tej samej orientacji, to łatwiej to zauważyć. Powiesz wreszcie co się stało?
– No… Chodzi o to, że… Eeee… No Sasuke… – Zaczął się jąkać Naruto. – On… Robi dziwne rzeczy z moim ciałem.
– Jakie rzeczy?
– No wie sensei…
– Nie wiem. – Głos Kakashiego był wyraźnie rozbawiony.
– Oj… No… – Spojrzał na niego zakłopotany. – Obmacuje mnie… Eeee… To znaczy moje ciało.
– Aha. No i w czym problem?
– Jak to w czym? – Uzumaki spojrzał na niego oburzony. – No właśnie w tym, że mnie dotyka.
– Naruto. – Hatake spojrzał na niego uważnie. – Kiedy zdałeś sobie sprawę z własnych uczuć względem Sasuke?
– No wczoraj – odpowiedział niepewnie.
– A kiedy Sasuke uświadomił sobie co czuje do ciebie?
– No chyba już dawno.
– Posłuchaj uważnie. Nie możesz winić go za to co robi z twoim ciałem. On już od dawna wie co czuje i ukrywał to przed całym światem. Ale uczuć nie można tak długo w sobie tłumić, bo w końcu wybuchną ze zdwojoną siłą. Tak samo było z nienawiścią, którą Sasuke czuł do brata. Wiemy jak to wszystko się skończyło. Ale wracając do twojego problemu. To naturalne, że gdy kogoś kochamy, to chcemy się do niego przytulić, pocałować, dotykać, uprawiać seks. Chcemy być możliwie jak najbliżej tej osoby. Sasuke tłumił w sobie uczucia do ciebie, bo nie wiedział co ty do niego czujesz. Trudno jest mu to kontrolować, a zwłaszcza teraz, gdy już wie, że i ty go kochasz.
– Ale ja potrafiłem się powstrzymać!
– Ale ty dopiero wczoraj uświadomiłeś sobie co czujesz.
– Zawsze go bronisz Kakashi-sensei.
– Nie Naruto. To ty go zawsze broniłeś i wierzyłeś w niego.
– Co ja mam robić?
– Sasuke, tak samo jak ty, jest teraz bardzo skołowany. Ta cała zamiana ciał strasznie namieszała. Musicie się wspierać nawzajem. Moja rada jest taka. Idź do domu i po prostu go przytul. Myślę, że słowa będą zbędne. No i Naruto nie ukrywajmy, ale ty pewnie też chciałbyś go obmacać. – Zachichotał szarowłosy.
– Nieprawda! – zaprotestował, ale jego policzki zrobiły się czerwone.
– Hai, hai. – Teraz to Hatake śmiał się już głośno. – No dobra. To ja się zbieram. Iruka mnie zabije, bo powiedziałem, że wychodzę tylko na chwilę do sklepu.
– Hehe… Nie zabije cię. Pozdrów go ode mnie.
– Jasne. To powodzenia Naruto. – Zniknął w białym dymie.
– Taaa.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– Strasznie długo go nie ma. – Sasuke chodził nerwowo po salonie. – Jak myślisz? Może powinienem go poszukać? – zwrócił się do Lisa. Odpowiedział mu cisza. – Kurama jesteś tam? – Znowu cisza. – Ej! Mówię do ciebie!
Oj zamknij się Uchiha. Strasznie mnie wkurwiasz. Co ty taki zrobiłeś się chętny do rozmów ze mną? I do cholery jasnej, gdzie niby miałbym być. Wiesz, tak jakoś wyszło, że nie mogę się stąd wydostać – powiedział sarkastycznie. – A jeśli chodzi o tego głupiego Młotka, to rób co chcesz. Od dzisiaj przestaję być dobrym wujkiem i już w niczym nie będę wam pomagał. Zero wdzięczności i jak coś idzie nie tak to zawsze moja wina.
No proszę, proszę. Ktoś tutaj jest bardzo rozżalony? – Na twarzy Uchihy pojawił się wredny uśmieszek.
Mam prawo być rozżalony, gdy przez całe moje życie wszyscy traktują mnie jak broń dużego rażenia. Ciekawe jak ty byś się czuł, gdybyś był na moim miejscu?
Naruto przecież cię tak nie traktuje.
Tak. On jest zupełnie inny – powiedział dziwnie rozczulony demon.
Brakuje cię go, prawda?
Jest przynajmniej mniej wkurzający od ciebie – warknął Kurama.
Naruto? Niemożliwe. Po prostu przyznaj się, że go lubisz.
Wkurwiasz mnie Uchiha.

Nagle rozległ się szczęk otwieranych drzwi. Sasuke zatrzymał się na środku pokoju i spojrzał w kierunku korytarza. Naruto wszedł do pokoju i spojrzał na Uchihę.
– Naruto prze…
Nie dokończył, ponieważ Uzumaki podszedł do niego szybko i zamknął go w swoich ramionach. Sasuke stał zaskoczony nie mogąc zrobić żadnego ruchu. Gdy minął pierwszy szok, objął go niepewnie.
– Kocham cię Sasuke. – wyszeptał Naruto jeszcze mocniej go obejmując.
– Naruto przepraszam – powiedział cicho.
– W porządku. – Odsunął się od niego i spojrzał prosto w jego oczy. – Nie jestem już na ciebie zły. Ja… Zrozumiałem pewne rzeczy. – Dodał niepewnie. – Co nie znaczy, że pozwalam ci robić z moim ciałem co chcesz – odezwał się stanowczym głosem.
– A jeśli zrobiłbym to przy tobie?
Uchiha jesteś większym debilem od Naruto. – skomentował Kurama.

C.D.N.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Nieoczekiwana zmiana miejsc cz. 8.


Konnichiwa!!
Po wielu trudach i bardzo ciężkiej walce z brakiem weny udało mi się w końcu napisać nowy rozdział. Było mi cholernie trudno, ale czego się nie robi dla kochanych czytelników. Rozdział nie wyszedł mi do końca taki jaki chciałam.
Jeśli chodzi o moje pozostałe blogi. To na każdy z nich mam rozpoczęty nowy rozdział, ale niestety moja wena jest strasznie kapryśna.
No nie przedłużam już więcej i zapraszam na nowy rozdział.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Nieoczekiwana zmiana miejsc cz. 8.

– Sasuke co się stało?! – Do mieszkania wpadł spanikowany Yamato.
Jego twarz bardzo zbladła, gdy zobaczył leżącego na podłodze blondyna. Podbiegł szybko do niego.
– Naruto słyszysz mnie?! – Poklepał go delikatnie w policzek: – Naruto! Naruto! – Spojrzał na stojącego bruneta: – Sasuke co tu się stało? – Czarne oczy spojrzały na niego nieprzytomnie: – Wyczułem chakrę Kyuubiego.
– Kuramy. – Poprawił go szeptem brunet. Zamrugał kilka razy oczami i spojrzał na bezwładne ciało spoczywające w ramionach Tenzo: – O mój Boże! Sasuke! Sasuke! – Uklęknął szybko i objął Uchihę: – Błagam obudź się! Sasuke!
– Co to ma wszystko znaczyć? – wyszeptał Yamato nie rozumiejąc co się dzieje.
– Spokojnie Tenzo. – Za jego plecami pojawił się Kakashi: – Wszystko jest w porządku.
– Nie jest w porządku sensei – odezwał się Naruto: – Sasuke… on…
– Spokojnie Naruto.
– Ale…
– Zanieś go do łóżka. Nie jest już otoczony chakrą demona. Musi tylko odpocząć.
– Dobrze Kakashi-sensei. – Naruto wziął Sasuke na ręce i wyszedł z kuchni.
– Senpai o co tu chodzi? – zapytał Yamato wstając z podłogi: – Przecież Naruto nauczył się już kontrolować chakrę Kyuubiego.
– Naruto tak. Ale nie Sasuke.
– Eee… Co? – Szatyn zrobił głupią minę.
– Tobie mogę to powiedzieć, ale musisz zachować to w tajemnicy. – Spojrzał na niego uważnie: – Podczas naszej ostatniej misji zdarzył się mały wypadek, którego skutkiem jest to, że Naruto i Sasuke zamienili się ciałami.
– Co proszę? To jest w ogóle możliwe?
– No skoro się stało to tak.
– No i co teraz?
– Inoichi obmyśla plan jak ich odmienić z powrotem. W najgorszym przypadku będziemy musieli czekać 4 lata. Eh… Od samego początku powinienem ci powiedzieć o zaistniałej sytuacji. W końcu tylko ty możesz powstrzymać demona, gdyby ten wymknął się spod kontroli. To może się powtórzyć, więc bądź w pogotowiu. A teraz chodźmy już stąd.
– Dobrze senpai.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto położył delikatnie Sasuke na łóżku i usiadł obok na krześle.
– Kurama coś ty zrobił? – wyszeptał.
Serce biło mu jak szalone. Bardzo się przestraszył, kiedy demon zapanował nad Uchihą.
Musiał być naprawę wściekły, skoro to zrobił, pomimo wzmocnienia pieczęci – myślał.
Sasuke zaczął odzyskiwać przytomność. Zamrugał kilka razy oczami i głośno westchnął.
– Jak się czujesz? – zapytał Naruto z nieskrywaną troską.
– Jakby mnie staranowało stado koni – odpowiedział cicho i spojrzał na Naruto: – Co się właściwe stało?
– Kurama zapanował nad twoim… eee to znaczy moim… nad tobą – zakończył niezgrabnie.
– Nic nie pamiętam. – Oparł się na przedramionach.
– Też tak miałem na samym początku. Musisz odpocząć. Spróbuj się przespać. – Uzumaki podniósł się z krzesła.
– Naruto…
– Później o tym porozmawiamy, dobrze? – przerwał mu: – Mam mętlik w głowie. Muszę sobie wszystko przemyśleć. A ty musisz odpocząć. – Wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Oparł się o nie plecami i westchnął głośno. Ubrał buty i wyszedł z mieszkania.

Kurama co się stało? – Sasuke zwrócił się do demona.
A co miało się stać? Musiałem uświadomić tego debila – warknął: – Gdyby nie ja to cały czas prowadzilibyście tę bezsensowną, idiotyczną rozmowę, która i tak do niczego by nie doprowadziła. Wiesz Uchiha. Miałem cię za bardziej inteligentną osobę, ale jesteś takim samym głupkiem co ten Młotek. Na drugi raz radzę ci, żebyś mówił mu wszystko wprost, jeśli nie chcesz żebym znowu się zdenerwował i zawładnął twoim ciałem.
To ciało Naruto.
Ale teraz chwilowo należy do ciebie.
Już niedługo znowu będziesz z Naruto. Jak tylko uświadomi sobie co do mnie czuje, to wszystko wróci do normy.
Żeby to było takie proste. Myślę, że to jednak nie wystarczy. Ale pożyjemy zobaczymy. A teraz daj mi wreszcie spać Uchiha, bo to mnie też kosztowało trochę energii i zdrowia.
Sasuke przymknął oczy i przysnął.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zbliżał się wieczór. Słońce powoli zachodziło. Naruto skierował swoje kroki do jedynego miejsca, w którym zawsze potrafił zebrać myśli przed podjęciem jakiejś bardzo ważnej decyzji. Skacząc po dachach i słupach, stanął w końcu na wielkiej, kamiennej głowie swojego ojca. Usiadł na jego nosie i zaczął obserwować wioskę. Był wściekły na Kuramę, ale mimo wszystko teraz przydałaby mu się rozmowa z demonem, który znał go na wylot. „Kochasz Sasuke i to już od dawna. Zrozum to wreszcie debilu!” – ostatnie słowa Dziewięcioogoniastego brzmiały w jego głowie. Westchnął głośno i zaczął intensywnie zastanawiać się nad swoim życiem. Patrzył teraz na to wszystko z zupełnie innej perspektywy. Nagle zaczął uświadamiać sobie różne rzeczy.
Dlaczego chciał zatrzymać Sasuke tamtego dnia w Dolinie Końca?
Dlaczego ścigał go przez te wszystkie lata?
Dlaczego stał się taki silny?
Mając w głowie słowa Kuramy, odpowiedź na te wszystkie pytania była oczywista.
– Cholerny Kurama! Skoro od dłuższego czasu wiedział o moich uczuciach, to dlaczego mi o tym nie powiedział? Jak tylko odzyskam swoje ciało to tak go zapieczętuję, że przez pewien czas nie będzie mógł się ruszać i mówić.
Naruto posiedział jeszcze dłuższy czas na głowie Czwartego Hokage, po czym ruszył wolno w kierunku mieszkania Uchihy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Uzumaki wszedł cicho do mieszkania. Przez chwilę stał przed drzwiami do sypialni Sasuke. Cały czas nie mógł do końca uwierzyć w swoje uczucia. Westchnął cicho i ruszył wolno do swojego pokoju.

Już wrócił – pomyślał Uchiha słysząc za drzwiami kroki: – Ciekawe co on teraz sobie myśli?
Zapewne to, jakim jest debilem, że wcześniej nie zauważył swoich uczuć – odezwał się demom: – I mogę się założyć, że zwala to wszystko na mnie. Zawsze to robi, gdy coś nie idzie po jego myśli.
Na kogoś trzeba zwalić.
Tylko dlaczego to zawsze muszę być ja? Nic na to nie poradzę, że Naruto jest idiotą.
Ale i tak go lubisz – zachichotał Sasuke.
Demon nic nie odpowiedział Uchiha uznał jednak jego milczenie za odpowiedź twierdzącą.
– Trochę się obawiam jutrzejszego dnia – wyszeptał do siebie.
Spodziewał się, że Kurama coś odpowie, ale ten cały czas milczał. W końcu Uchiha westchnął głośno, zamknął oczy i próbował zasnąć.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tymczasem Naruto udał się do łazienki. Stał już dłuższą chwilę przed lustrem i spoglądał w czarne oczy. Serce zaczęło mu szybciej bić. Przeraził się swoją reakcją. Owszem, już wcześniej zdarzało mu się reagować w ten sposób na bruneta, ale jeszcze nigdy nie było to takie intensywne. Przymknął oczy, zrobił kilka pieczęci, a gdy je otworzył w lustrze było jego własne odbicie. Jednak jego serce nie przestało szybciej bić, a dziwne łaskotanie w brzuchu nie ustąpiło.
– No tak. Co z tego, że zamieniłem się w siebie, skoro i tak cały czas znajduję się w ciele Sasuke. To musi się jak najszybciej skończyć, bo oszaleję – westchnął: – I jak ja mam się teraz umyć? Jeśli się dotknę, to będzie tak jakbym… – urwał i poczuł jak robi mu się gorąco. Na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce: – Eh… Przecież nie mogę się nie myć. Sasuke by mnie za to zabił. Niech to szlag.
Wszedł pod prysznic i odkręcił letnią wodę. Stał nieruchomo i pozwalał by woda swobodnie spływała po jego ciele.
Ciekawe czy Sasuke ma ten sam problem? – zastanawiał się.
Znowu zrobił mu się gorąco, gdy pomyślał o tym, że Sasuke dotyka jego ciała. Odkręcił strumień zimnej wody.
Do cholery jasnej. Naruto uspokój się – strofował się w myślach.

Wyszedł spod prysznica, szybko i pobieżnie wytarł się i ubrał w granatową piżamę. Ponownie spojrzał w lustro i zobaczył swoje własne odbicie. Zrobił kilka pieczęci i z powrotem zamienił się w Uchihę. Zawsze sądził, że Sasuke jest przystojny. Połowa kobiet w Konoha, o ile nie więcej, się w nim kochała. Czarne jak noc oczy, hebanowe, błyszczące włosy. Był wysoki i miał wspaniale wyrzeźbione ciało. Brakowało mu teraz jedynie tego czegoś, co Uchiha miał w oczach. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, że brunet zawsze patrzył się na niego inaczej niż na wszystkich. Było to często lodowate i obojętne spojrzenie, jednak Naruto widział w jego oczach coś jeszcze. Gdzieś pod tym wszystkim kryła się troska, czułość, ciepło i, jak się dzisiaj okazało, miłość.

Westchnął głośno i wyszedł z łazienki. Poszedł do swojego pokoju i położył się na łóżku. Przymknął oczy i próbował zasnąć. Jednak sen nie przychodził.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– Jestem głodny – jęknął Sasuke budząc się rano.
Usiadł na łóżku i w tym samym momencie zaburczało mu głośno w brzuchu.
Wstał i poszedł do kuchni. Bardzo starał się nie narobić hałasu. Wstawił wodę na herbatę i zaczął robić kanapki. Nagle usłyszał ciche kroki. Znieruchomiał, gdy wyczuł na sobie spojrzenie.
– Eeee… Cześć – odezwał się Naruto: – Jak się czujesz?
– Cześć. Dobrze – odpowiedział Sasuke odwracając się w jego stronę.
To co od razu rzuciło mu się w oczy, to wielkie sińce pod jego oczami.
– To dobrze. – Uzumaki uśmiechnął się delikatnie.
Usiadł przy stole i ziewnął mocno. Przez całą noc nie zmrużył oka. W kuchni panowała pełna napięcia cisza, którą przerwał Uchiha.
– Chcesz herbaty?
– Kawy – odpowiedział szybko.
Przez całą noc, Naruto zastanawiał się jak będzie wyglądała ich rozmowa. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale nie myślał, że będzie między nimi takie napięcie.
– Czy od teraz już wszystkie nasze rozmowy będą tak wyglądały? – odezwał się Uchiha po dłuższej chwili milczenia.
– To trochę krępująca sytuacja. Nie codziennie okazuje się, że dwaj najlepsi przyjaciele są w sobie zakochani.
Sasuke usłyszał w myślach chichot Kuramy.
– Więc jesteś we mnie zakochany? – Postanowił kuć żelazo póki gorące.
Naruto spojrzał na niego zaskoczony, zdając sobie dopiero teraz sprawę z tego, co powiedział. Zarumienił się lekko, co Sasuke skomentował prychnięciem.
Uchiha jesteś przesłodki – zaśmiał się głośno demon.
Kiedyś nie wytrzymam i zrobię ci krzywdę. Przysięgam – warknął Sasuke.
Powodzenia życzę – zakpił Dziewięcioogoniasty.
– Długo ci to zajęło czasu – odezwał się złośliwie do Uzumakiego.
– Och przepraszam bardzo, że nie jestem takim chodzącym rozumem jak ty – odgryzł się: – Skoro jesteś taki mądry, to czemu wcześniej nie powiedziałeś mi, co do mnie czujesz? I nie mów, że każdy by się domyślił, bo nikt na moim miejscu by tego nie zrobił, po tym jak mnie traktowałeś.
– Wiem, że czasami byłem wredny.
– Wredny? Czasami? – Naruto podniósł do góry jedną brew.
– Byłem taki, ponieważ nie wiedziałem, że możesz odwzajemniać moje uczucia. A tak poza tym, to chyba lubisz tę część mojej osobowości, skoro się we mnie zakochałeś.
– Oj zamknij się. – Naburmuszył się. Po chwili spojrzał uważnie na Uchihę: – Kiedy się we mnie zakochałeś?
– Sam nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale gdy teraz tak o tym myślę, to chyba już w Akademii coś do ciebie czułem.
– Dlaczego ja? Przecież możesz mieć każdą dziewczynę?
Co za idiota – skomentował Kurama.
– Młotku już dawno powinieneś zauważyć, że kobiety mnie nie interesują.
– To w takim razie możesz mieć każdego faceta.
– Ale ja nie chcę każdego. Ja chcę ciebie – powiedział bardzo stanowczo.
– Ale dlaczego akurat ja? – powtórzył swoje pytanie Naruto.
– W sumie sam nie wiem. Jesteś strasznie głośnym, roztrzepanym i upierdliwym Młotkiem. – Uzumaki prychnął na tę uwagę: – Ale uwielbiam twój optymizm i tę twoją niesamowicie pozytywną energię – dodał uśmiechając się delikatnie: – Jesteś jedyną osobą, która nigdy się nade mną nie litowała. Wszyscy mi współczuli z powodu wymordowania klanu. Swoim zachowaniem cały czas przypominali mi o tej tragedii. A ja chciałem chociaż przez chwilę o tym zapomnieć. I tak się działo, gdy byłem w twoim towarzystwie. No i nigdy nie traktowałeś mnie jak ideał. Widziałeś moje wady, gdy ja starałem się je ukrywać. Zawsze widziałeś więcej niż inni. Podczas gdy pozostali ludzie się ode mnie odwrócili, ty zawsze we mnie wierzyłeś.
– Sasuke czy to nie jest tak, że ty odczuwasz raczej wdzięczność?
Skąd on sobie wydedukował coś tak głupiego? – warknął Kurama.
– Nie. – odpowiedział Sasuke ignorując demona: – Ja naprawdę cię kocham. – Mówiąc to spojrzał prosto w swoje czarne oczy: – Naruto znasz mnie. Wiesz, że trudno mi jest okazywać uczucia. A gdy już to robię, to jest to bardzo szczere.
– Ale nadal nie rozumiem, dlaczego mnie tak traktowałeś.
– Mówiłem ci. Nie wiedziałem, że możesz odwzajemniać moje uczucia. Byłem także zły na samego siebie, że czuję coś takiego. W końcu obaj jesteśmy facetami. Ale teraz myślę, że to nie jest nic złego. Bo przecież miłość jest wspaniała. Prawda? – Naruto w milczeniu patrzył na przyjaciela. Sasuke posmutniał. Zachowanie Uzumakiego całkowicie zbiło go z tropu: – A dlaczego ty się we mnie zakochałeś?
– Hę? – Naruto jakby przebudził się z transu i spojrzał zaskoczony na Uchihę.
– Dlaczego mnie kochasz?
– Baka! Nie zadawaj mi takich trudnych pytań! Dopiero wczoraj uświadomiłem sobie swoje uczucia. – Był wyraźnie zakłopotany.
– Tak bardzo chciałbym cię pocałować – wyszeptał Sasuke.
– Co?!
– Ale nie chcę dostać w pysk.
– Baka! Nie uderzyłbym własnego ciała – mruknął pod nosem.
Jeny, on naprawdę jest idiotą. Czy on nie daje sobie sprawy z tego co mówi? – skomentował Dziewięcioogoniasty.

Sasuke uśmiechnął się przebiegle. Wstał z krzesła i podszedł do Uzumakiego. Chwycił go za podbródek i skierował jego twarz w swoją stronę. Gdy natrafił na czarne oczy, uśmieszek zniknął mu z twarzy. Westchnął głośno i odsunął się od niego.
– Jednak nie mogę się przemóc przed pocałowaniem własnego ciała, nawet jeśli ty w nim jesteś – powiedział cicho: – To takie wkurzające.
Nagle rozległ się huk, a w kuchni pojawił się biały dym. Gdy opadł, Naruto był w swoim ciele.
– Może tak będzie łatwiej – odezwał się zmieszany i uciekł wzrokiem w bok.
Serce waliło mu jak szalone. Sasuke stał jak zamurowany i po chwili zaczął chichotać.
– Czasami masz bardzo dobre pomysły. Ale to i tak nie zmienia faktu, że jesteś w moim ciele.
– Baka! Przecież dobrze wiem o tym.
– Mam rozumieć, że chcesz abym cię pocałował?
– Baka! Zapomnij o tym!
Naruto wstał z krzesła i już miał odejść, gdy Uchiha złapał go za rękę. Zrobił kilka pieczęci i zamienił się w siebie. Przyciągnął Uzumakiego do siebie i zamknął w swoich ramionach. Blondyn drżał lekko. Sasuke widział w jego oczach pewne wahanie. Dotknął jego twarzy.
– Kocham cię – wyszeptał i złączył ich usta w czułym pocałunku.

C.D.N.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Bardzo proszę nie bić mnie za skończenie rozdziału w takim momencie. Pamiętajcie, że ja Was bardzo kocham. Pozdrawiam