Uwaga!!

Uwaga!!!

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

środa, 28 listopada 2012

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”. „Wampir Lestat” Anne Rice Część 1.


Konbanwa moi kochani czytelnicy!!
Cały czas walczę z weną i po troszku piszę opowiadanka. W oczekiwaniu na Wasze ulubione opowiadanie postanowiłam dać Wam coś nowego. Doznałam natchnienia po przeczytaniu „Wampira Lestata” co widać w tytule opka. Zapożyczyłam sobie tytuł właśnie z tej książki. Jak przeczytałam to zdanie od razu skojarzyło mi się z moją ukochaną parką. Tak więc zapraszam do czytania.
Pozdrawiam Was gorąco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 1.

Czy istota przeklęta przez Boga i ludzi, żyjąca w ciągłym mroku, taka jak wampir, może się zakochać?
Serce wampira jest tak samo martwe, jak jego całe ciało. W takim razie istnieje pytanie: czy może odczuwać miłość?
Ludzie odpowiedzieliby zapewne, że nie. To jest niemożliwe.

Gdy sam byłem człowiekiem, też tak myślałem. Gdy stałem się wampirem, moje nastawienie w tej sprawie nie zmieniło się. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się umocniło. Przez ponad 400 lat mojego wampirzego życia, zabijałem bezlitośnie ludzi. Mężczyźni, kobiety, dzieci. To nie miało dla mnie większego znaczenia. Wysysałem z nich krew do ostatniej kropelki. Nie zastanawiałem się, czy na dziecko czekają w domu rodzice. Czy kobieta, którą zabiłem była przy nadziei. Czy mężczyzna, który stał się moją ofiarą, jest jedynym żywicielem rodziny. Liczyła się tylko ich krew i to, że dawała mi życie wieczne.
Jedynym moim towarzyszem był mój starszy brat – Itachi, który zamienił mnie w wampira, abyśmy mogli już zawsze razem, ramie przy ramieniu iść przez wieczność ku końcowi świata, a może nawet dalej.
Jednak pewnej nocy moje życie się zmieniło. Zostało wywrócone do góry nogami.

Siedziałem w klubie i jak każdej nocy wyszukiwałem w tłumie swojej ofiary. I nagle ujrzałem go. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany blondyn, o bardzo intensywnie niebieskich oczach. Wyglądał jak anioł. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Nieznajomy roztaczał wokół siebie niesamowitą aurę. Przyciągał nie tylko mój wzrok, ale także innych. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Pewnie nie jeden wampir mógłby pozazdrościć mu równych, białych zębów. Patrzyłem na każdy fragment jego ciała z fascynacją. Jednak jego widok mi nie wystarczał. Pragnąłem czuć jego zapach, smak krwi. Jeszcze nigdy nie czułem swojej ofiary tak intensywnie.
Nagle wyłapał moje spojrzenie. Z jego twarzy zniknął uśmiech, a pojawił się szok, a za chwilę strach. To było dla mnie bardzo dziwne. Ludzie nie wyczuwali tego, kim jestem. Dowiadywali się o tym dopiero wtedy, gdy moje kły wbijały się im w żyły, ale wtedy było już dla nich za późno. Nieznajomy blondyn szybko pożegnał się ze znajomymi i ruszył w kierunku wyjścia. Podniosłem się ze swojego miejsca i poszedłem za nim. Gdy wyszedłem z klubu, zdążyłem jeszcze zauważyć tablice rejestracyjne taksówki, do której wsiadł. Jednak dla mnie to nie była żadna przeszkoda. Wskoczyłem na dach sąsiedniego budynku i zacząłem ścigać samochód. W końcu pojazd zatrzymał się przed 2-piętrowym budynkiem, do którego wszedł blondyn. Cały czas czułem jego strach i zdenerwowanie.
Nieznajomy miał mieszkanie na 2 piętrze. Gdy wszedł do niego, zaczął się nerwowo krzątać. Podkradłem się bezszelestnie do okna, dla wampira to nie jest zbyt trudne. Czułem jego zapach. Drażnił moje zmysły i działał na mnie jak narkotyk. Gdy ludzie się denerwują ich ciała pachną bardziej intensywnie. Skoro jego zapach tak na mnie działa, to ciekawe co będzie jak posmakuję jego krwi. Mężczyzna zaczął czegoś szukać i wpadał w coraz większą panikę. W końcu w jego ręce wpadła jakaś mała kartka. Sięgnął po telefon i wystukał jakiś numer.
– Dobry wieczór panie doktorze. – Usłyszałem jego dźwięczny, czysty i bardzo męski głos. – Przepraszam, że dzwonię w środku nocy, ale… Panie doktorze… To się znowu dzieje. Ale tym razem jest gorzej, znacznie gorzej. Muszę się z panem spotkać… Tak… Dobrze… Będę o 19… Bardzo dziękuję. Dobra noc i jeszcze raz przepraszam.
Odłożył telefon. Dłuższą chwilę siedział i patrzył gdzieś nieprzytomnym wzrokiem. Zawsze lubiłem przyglądać się przerażonym ludziom. Ich strach dodawał mi sił. W pewnym momencie blondyn złapał się za głowę i zaczął się kiwać do przodu i do tyłu.
– Błagam tylko nie znowu – szeptał do siebie. – Błagam nie znowu.
Nic z tego nie rozumiałem. Gdy próbowałem czytać w jego myślach, natrafiłem na jakiś mur. Nie byłem w stanie dostać się do jego głowy, co mnie bardzo zdziwiło i zdenerwowało. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna nie rozumiałem ludzkiego zachowania. Ten mężczyzna zaczął mnie coraz bardziej intrygować. Obserwowałem go prawie do samego rana. Jak słał sobie łóżko i jak zasypiał. Musiał mieć koszmary, bo strasznie rzucał się na łóżku. W końcu jednak musiałem wracać. Co prawda słońce nie może mnie zabić, ale odbiera mi siły. Wampiry są dziećmi nocy. Większość legend na nasz temat jest mocno przesadzonych.

Mając cały czas w głowie obraz nieznajomego blondyna, wszedłem do mojej kryjówki, która znajdowała się w piwnicy opuszczonego magazynu.
– Wyglądasz okropnie – skomentował Itachi, gdy tylko mnie zobaczył. – Musiałeś upolować wyjątkowo mało apetyczną istotkę.
– Nic nie upolowałam.
Od momentu, gdy ujrzałem tego blondyna nie jestem w stanie myśleć o innej ofierze. Tylko dlaczego nie wypiłem jego krwi?
– Co się stało Sasuke? – zapytał troskliwie Itachi.
– W sumie sam nie wiem.
Jego silne ramiona oplotły mnie w pasie. Przyciągnął mnie mocno do siebie. Kocham mojego brata. Jest jedyną, najbliższą mi osobą. Zawsze myślałem, że te uczucia biorą się z tego, że jesteśmy braćmi i, że Itachi jest moim stwórcą. Ale zawsze byliśmy ze sobą bardzo mocno związani. To właśnie on był jedyną osobą, która naprawdę mnie kochała i która się mną opiekowała.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nasz ojciec był tyranem, katował matkę i nas. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogliśmy się od tego uwolnić. Były zupełnie inne czasy. Ojciec, który był głową rodziny, mógł wszystko. Matka, Itachi i ja należeliśmy do niego. W takich trudnych czasach, gdy liczył się każdy grosz, nieposłuszeństwo wobec ojca mogło się skończyć, w najlepszym przypadku, wydziedziczeniem, w najgorszym śmiercią.
W Itachim, jako pierworodnym, pokładał wielkie nadzieje. Nie szczędził pieniędzy na jego edukacje. Liczył na to, że zostanie księdzem, a wtedy rodzina będzie miała z tego tytułu wiele korzyści. Na mnie ojciec nie zwracał uwagi. Zawsze mówił o mnie jako o „kolejnej gębie do wyżywienia”. Wiele razy słyszałem jak wydziera się na matkę.
– Mówiłem ci, żebyś pozbyła się tego bachora jak jeszcze był w twoim brzuchu! A ty się uparłaś! I zobacz co nam z tego przyszło! Ledwo wiążemy koniec z końcem! Itachi jest naszą jedyną nadzieją! Nie życzę sobie więcej bachorów w tym domu!

Nie wiem ile dzieci zabiła w swoim łonie moja matka. Co pewien czas chodziła do bardzo starej znachorki po jakieś zioła. I za każdym razem, gdy ich używała, na drugi dzień wyglądała jak chodząca śmierć, a jej ciało było coraz słabsze. Z przerażeniem patrzyliśmy z Itachim na naszą umierającą matkę.
– Chciałbym aby Bóg dał mi siłę, dzięki której mógłbym zakończyć ten koszmar. – Te słowa często padały z ust mojego brata.
Przytulał mnie tedy mocno do siebie, a ja czułem się taki bezpieczny.

Im byłem starszy tym było gorzej. Ojciec co raz mocniej dawał mi do zrozumienia, że jestem jak piąte koło u wozu i najchętniej wyrzuciłby mnie z domu. Jednak gdyby to zrobił nie mielibyśmy co jeść. Itachi był w seminarium i na moją głowę spadło zdobywanie pożywienia. Stałem się bardzo dobrym myśliwym, co mi się teraz bardzo przydaje. Po kryjomu pisałem listy do Itachiego. Ojciec nie miał zielonego pojęcia, że potrafię czytać i pisać. Gdyby się dowiedział, zabiłby mnie. Itachi nauczył mnie tego w tajemnicy przed nim. Brakowało mi brata. Jego dobrego słowa, ciepłych i silnych ramion.
„Jeszcze trochę braciszku. Wytrzymaj jeszcze trochę. Jak zostanę księdzem, to zabiorę Ciebie i matkę od tego psychopaty”. – pisał w listach.

Marzyłem o tym dniu, który jeszcze długo nie nadchodził. Było coraz gorzej. Matka za dnia wykonywała wszystkie domowe obowiązki. Gdy nie byłem na polowaniu, pomagałem jej po kryjomu. Ojciec był, jakby to teraz pięknie ludzie nazwali, szowinistyczną świnią. Kobieta musiała siedzieć w domu, wykonywać wszystkie, nawet najcięższe obowiązki domowe i rodzić dzieci. Akurat to ostatnie było zabronione w naszym domu. A mężczyzna miał zakaz robienia, czy pomagania w tych obowiązkach. A do jego zadań należało zarabiać na rodzinę lub polować.
Gdy pewnego razu ojciec przyłapał mnie na pomaganiu matce, to tak mnie pobił, że nie mogłem się ruszyć. Ojciec i tak kazał mi iść na polowanie, czego omal nie przypłaciłem życiem, gdy zaatakował mnie niedźwiedź.
Tak więc czekałem i czekałem na dzień, w którym skończy się ten cały koszmar i modliłem się, żeby nasza matka tego dożyła.

Ten dzień nastał w moje 18-ste urodziny.
To był piękny dzień. Pracowałem ciężko w polu z pozostałymi wieśniakami z naszej wioski. Do domu wróciłem o zmierzchu. Byłem spocony, brudny i jedynie o czym marzyłem to umyć się i położyć spać.
– COŚ TY POWIEDZIAŁA DZIWKO!? – Usłyszałem ryk ojca i odgłos spadania czegoś na podłogę.
Przyspieszyłem szybko. Wpadłem do kuchni. Moja matka leżała na podłodze i zasłaniała rękoma brzuch. Mój ojciec zamachnął się na nią. Złapałem go w pasie i odciągnąłem go od niej.
– Ojcze przestań!
– Nie wtrącaj się bękarcie! – Uderzył mnie pięścią w policzek i złamał mi nos. – A ty masz natychmiast zażyć te pieprzone zioła! – zwrócił się do matki.
– Nie. – Moje oczy rozszerzyły się w szoku. Moja matka podniosła się z podłogi i, chociaż podtrzymywała się szafki, z odwagą spojrzała ojcu w oczy. – Koniec z tym! Słyszysz?! Nie jestem w stanie zliczyć ile nienarodzonych dzieci już zabiłam! Bóg mi tego nigdy nie wybaczy! Tego dziecka nie zabiję! – Złapała się za lekko wypukły brzuch.
– Nie zmuszaj mnie bym ci te zioła wlał do gardła siłą!
– Idź do diabła! – krzyknęła matka.
Jego pięść wylądowała na jej policzku. Upadła z powrotem na podłogę. Podbiegłem do niej i złapałem za ramiona.
– Przestań! Chcesz ją zabić! – zwróciłem się do ojca.
– Jeśli w ten sposób umrze ten cholerny bękart z jej łonie to tak!
Podniosłem się z podłogi i zasłoniłem matkę swoim własnym ciałem. Gdy zobaczyłem ją, tak desperacko walczącą o życie mojego nienarodzonego rodzeństwa, wstąpiła we mnie jakaś nieznana odwaga.
– Nie pozwolę ci na to.
– Sasuke przestań – odezwała się słabo matka.
– ŚMIESZ MI SIĘ SPRZECIWIAĆ BĘKARCIE!? TAK MI SIĘ ZA WSZYSTKO ODWDZIĘCZASZ?!
– Nie jestem bękartem! Jestem twoim synem, tak samo jak Itachi! I za co mam być ci wdzięczny?! Za te wszystkie lata poniżania i znęcania?!
– ZA DACH NAD GŁOWĄ, KTÓRY CI DAŁEM! MOGŁEM SIĘ CIEBIE POZBYĆ ZARAZ PO TWOICH NARODZINACH! I BYŁBY TO BARDZO DOBRY POMYSŁ! A TERAZ ZEJDŹ MI Z DROGI! ZAJMĘ SIĘ TOBĄ PÓŹNIEJ!
– NIE!

Ojciec chwycił metalowy pogrzebacz, który stal koło kominka. Nie miałem w pobliżu niczego, co mogłem chwycić i się obronić przed ciosem. Uderzył mnie w głowę. Coś mi chrupnęło koło ucha. Upadłem na podłogę. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i czułem ciepłą krew, która wypłynęła z rozciętej skóry. Ojciec kopał mnie mocno po brzuchu. Czułem przeszywający mnie ból, ale to było nic w porównaniu z bólem głowy. Moje łzy mieszały się z krwią.
– Sasuke! – słyszałem krzyk mojej matki. Ostatkiem sił rzuciła się na jego plecy. – Przestań!
Ojciec odepchnął ją mocno od siebie. Poleciała na szafkę i nieprzytomna osunęła się po niej na podłogę.
– Dawno już powinienem to zrobić! – Spojrzał na mnie i w tym samym momencie poczułem jak coś wbija się w moją klatkę piersiową.
– NIE! Ojcze co robisz! – Usłyszałem głos Itachiego.
Otworzyłem lekko oczy, by po raz ostatni zobaczyć ukochanego brata. To co ujrzałem było przerażające. Itachi miał intensywnie czerwone oczy, w których można było wyczytać niesamowitą wręcz chęć mordu i nienawiść. Z jego warg wystawały długie, białe kły. Itachi błyskawicznie zjawił się przy ojcu. Złapał go jedną ręką za szyję i podniósł bez wysiłku do góry. Spojrzał na mnie.
– Nadszedł ten dzień braciszku. Dzisiaj wszystko się skończy.
Cały czas patrząc się na mnie, bez żadnego wysiłku skręcił ojcu kark i rzucił jego ciałem o ścianę. Podszedł do mnie i wziął na ręce.
– Matka – wyszeptałem słabo.
– Matka? – powtórzył z sarkazmem. – Nigdy nie stanęła w naszej obronie. Zawsze ślepo wykonywała polecenia ojca. Jeśli to wszystko ma się skończyć, ona też musi umrzeć. A po za tym, jej ciało jest tak słabe, że i tak umarłaby za kilka dni.

Wyszedł z domu. Położył mnie delikatnie na ziemi. Odwrócił się w stronę domu. Z jego dłoni poleciały w kierunku budynku ogniste kule. Cały dom zaczął płonąć. W końcu Itachi uklęknął koło mnie i wziął w ramiona moje udręczone ciało. Wyjął z mojej piesi pogrzebacz, co sprawiło mi taki ból, że z mojego gardła wydobył się głośny krzyk.
– Mój biedny kochany braciszek. – Zaczął kołysać mnie w swoich ramionach. – Umierasz Sasuke – wyszeptał głaszcząc mnie czule po głowie. Wiedziałem o tym, czułem to. – Mogę cię uratować. Ale twoje życie będzie zupełne inne. Będziesz musiał zabijać ludzi i ukrywać się przed słońcem, które tak kochasz, a które od tej pory będzie odbierało ci siły. Ale będziemy razem. Czy chcesz braciszku iść ze mną przez wieczność?
Nie mogłem nic odpowiedzieć, dlatego pokiwałem tylko głową, że się zgadzam.
Itachi objął mnie mocniej. Przybliżył głowę do moje szyi, po czym wbił w nią swoje kły. Bolało jak cholera. Ale nie miłym siły by krzyczeć. A potem przestało boleć. Czułem się tak lekko. Moje ciało ogarnęła jakaś dziwna euforia. Jednocześnie gdzieś pod tym wszystkim czułem jak z mojego ciała szybciej uchodzi życie. Z każdym łykiem mojeJ krwi, Itachi coraz bardziej przybliżał mnie do śmierci. W końcu oderwał się ode mnie. Spojrzał na mnie czule i pogładził po głowie.
– Sasuke. Mój kochany Sasuke. – Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. – Już na zawsze będziemy razem. – Wbił kły w swój nadgarstek i przyłożył rękę do moich ust. – Pij braciszku.
Posłusznie zacząłem przełykać jego krew, która, jak mi się wydawało, paliła gardło. Całe moje ciało płonęło. Żaden ból, który czułem wcześniej, nie był tak potężny, jak to co teraz czułem. Jednocześnie odczuwałem przypływ niesamowitej siły.

Gdy kilka minut później otworzyłem oczy, mój brat cały czas trzymał mnie w swoich ramionach, ale jego wzrok skierowany był na płonący dom. Spojrzał na mnie, a jego oczy z powrotem były czarne.
– Witaj w nowym życiu Sasuke – wyszeptał czule.
Pomógł mi wstać z ziemi. Świat wydawał mi się jakiś inny. Rozróżniałem więcej barw, dźwięków. Byłem tym wszystkim oszołomiony
– Przyzwyczaisz się do tego – odezwał się Itachi widząc moje zdezorientowanie.
Spojrzałem na płonący dom.
– Itachi zabiłeś ich – stwierdziłem cicho.
– Tak. Ojciec na to zasłużył. A matka miała tak zniszczony organizm, że i tak by zmarła za kilka dni. I uwierz mi nie byłaby to spokojna śmierć.
– Czym jesteś? Jesteśmy? – poprawiłem się szybko.
– Nie jesteś głupi Sasuke. Dobrze wiesz kim jesteśmy.
– Wampirami – stwierdziłem. – Jak się nim stałeś?
– To też już wiesz. Wypiłeś moją krew, a wraz z nią moje wspomnienia. Chodź braciszku. – Złapał mnie za rękę. – Czas na twoją pierwszą ofiarę.

I tak oto w dzień moich 18-tych urodzin, narodziłem się na nowo, jako wampir.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Itachi cały czas obejmując mnie ramionami pociągnął w kierunku kanapy.
– Gdzie przed chwilą odleciałeś? – zapytał zatroskany.
– Myślałem o dniu, kiedy zamieniłeś mnie w wampira.
Uśmiechnął się delikatnie. Odgarnął ze swojej szyi długie, czarne włosy i jeszcze bardziej się do mnie przysunął.
– Pij Sasuke.
Nie protestowałem. Wbiłem swoje kły w jego śnieżnobiałą i idealnie gładką skórę. Krew wampira smakuje zupełnie inaczej niż ludzka. Ale gardło paliło mnie tylko za pierwszym razem gdy ją piłem. Niektórzy mówią, że to dlatego, że wypala duszę. Itachi zdjął ze mnie kurtkę, a potem jego dłonie wdarły się pod moją bluzkę. Nie pozostałem mu dłużny. Rozerwałem jego koszulę i zacząłem sunąć dłońmi po jego torsie. Oderwałem się od jego szyi tylko po to by wbić się namiętnie w jego usta. Jego język zlizał z moich warg resztki krwi. Szybko pozbyliśmy się reszty garderoby. Usiadłem na jego kolanach, wbijając się jednocześnie na jego męskość. Ogarnął nas istny szał. Poruszaliśmy się w tym samym tempie, powoli doprowadzając się nawzajem do szczytu rozkoszy. Wtuliłem się mocniej w mojego brata, a on wbił się w moją szyję. Oderwał się ode mnie i oblizał usta z krwi. Głaskał mnie delikatnie po plecach.
– A więc to przez tego blondyna – wyszeptał mi do ucha.
Spojrzałem na niego.
– Nie mogłem się skupić na polowaniu. Itachi on jest… jest taki… inny. – Nie umiałem ubrać w słowa swoich uczuć.
Ale wiedziałem dobrze, że nie muszę mu tego mówić. Itachi wypił moją krew, więc doskonale wiedział co czuję.
– Więc dowiedzmy się kim on jest. Dla twojego dobra.

C.D.N.

niedziela, 18 listopada 2012

INFORMACJA!!


Witajcie Kochani!
Wiem, że już dawno nie wrzucałam nowych notek i w najbliższym czasie niestety się ich nie doczekacie. Walczę z brakiem weny i niestety na razie przegrywam tę walkę. Nie mam też zbyt dużo czasu. Ale nie martwcie się nie porzucą pisania. Powolutku coś tam sobie skrobie. Więc proszę Was żebyście uzbroili się w cierpliwość. Nie chcę, żeby moje opowiadania wyglądały na naciągane i pisane na siłę. Nie będę wrzucała, że tak powiem, byle gówna. To by było nie w porządku w stosunku do Was.
Bardzo Was przepraszam i jeszcze raz proszę o cierpliwość.
Pozdrawiam.
Wasza Hikaru-chan