Uwaga!!

Uwaga!!!

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

środa, 1 marca 2017

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”. „Wampir Lestat” Anne Rice Część 16.

Witajcie kochani!!
Wybaczcie, że kazałam Wam tak długo czekać, ale w moim życiu jest teraz trochę zawirowań i po prostu nie mam zbyt dużo czasu. Nie przedłużając zapraszam na kolejny rozdzialik o wampirkach.
Pozdrawiam Was gorąco Wasza Hikaru-chan
~*~*~*~*~*~*~*~*~

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 16.

Po cholerę zdecydowałem się jechać razem z nimi? To pytanie brzmi cały czas w mojej głowie. I nie mam żadnej logicznej odpowiedzi. Prawdą jest to, że Nagato jest dla mnie bardzo ważny. To on nauczył mnie jak mam kontrolować swoją moc. Dzięki niemu jestem tym, kim jestem teraz. Uczynię wszystko, żeby go uratować, w razie czego. Chociaż nie wątpię, że poradziłby sobie beze mnie. Więc po co tu jestem? Bo jestem debilem. Największym na świecie. Bo kocham Naruto i dla niego tu jestem. Chociaż cały czas go odrzucam. Prawdopodobnie na darmo. Targa mną tak wiele sprzecznych uczuć, że sam nie mogę się w tym wszystkim połapać.
– Widzicie tę górę? – głos Naruto wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałem we wskazaną przez niego stronę.
– To siedziba Akatsuki.
– W górze? My wampiry żyjemy w większym luksusie niż ludzie – prychnąłem pod nosem.
– W tej górze znajdowała się kiedyś siedziba jakiegoś laboratorium. Nasza poprzednia została zniszczona kilkadziesiąt lat temu. – Naruto spojrzał na Nagato.
– Hehe… No cóż miejmy nadzieje, że niewiele osób pamięta, że to ja ją zniszczyłem.
– Chyba sobie żartujesz? – Spojrzałem zszokowany na Nagato. – Mówisz to z taką beztroską. Toż to jest zaproszenie do zabicia ciebie.
– No już, Sasuke. Uspokój się.
– Ktoś tu na pewno jest za bardzo spokojny.
– Kilka godzin temu skontaktowałem się z Kakashim i powiedziałem mu, że jedziemy. – Naruto był tak samo spokojny, jak Nagato. – Ale w razie czego. Kurama.
Otoczyła go czerwona poświata i po chwili siedział obok niego demon. Spojrzał na mnie wściekły. Posłałem mu takie same spojrzenie. Kurama uśmiechnął się do mnie wyzywająco i objął ramieniem Naruto, który od razu się w niego wtulił. Niech go cholera weźmie! Nienawidzę faceta!

Gdy podjechaliśmy pod górę, zauważyłem, że u jej podnóża znajduje się wielka metalowa brama. Ja pierdziele. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziemy mieli utrudnioną ucieczkę.
– Nie martw się, Sasuke. Wszystko będzie dobrze. – Nagato położył rękę na moim ramieniu.
– Jeśli coś się stanie, Akatsuki będą musieli szukać kolejnej kryjówki – warknąłem.
– Jeśli będzie trzeba, to wkroczę do akcji. Spokojnie wampirku. – Ten przeklęty demon wyraźnie chciał mnie sprowokować.
Brama powoli zaczęła się otwierać i wjechaliśmy do środka. Jeszcze przez chwilę jechaliśmy metalowym korytarzem, aż w końcu wjechaliśmy do ogromnego garażu. Było tu pełno różnego rodzaju pojazdów.
– Po drugiej stronie góry jest jeszcze jeden – odezwał się Naruto. – W sumie to raczej port. Trzymamy tam statki. – Zauważyłem, że czekała na nas grupka ludzi. – Kurama zostaniesz tu dobrze? Zaraz wracam.
Naruto wyszedł i podszedł do wysokiego mężczyzny o szarych włosach. Wymienili ze sobą kilka zdań, po czym obaj podeszli do samochodu. Naruto otworzył drzwi. Najpierw wyszedł Kurama, a po nim Nagato i ja.
– Witajcie. Jestem Kakashi. Wieki Mistrz Akatsuki.
– Witaj Kakashi. Dawno się nie widzieliśmy. – Nagato uścisnął dłoń człowieka.
– Będzie z jakieś 40 lat może więcej.
– Bardzo mi przykro z powodu waszej starej kryjówki. – Ja pierdziele. Nagato po co to wywlekasz?
– Oj zapomnijmy o tym. Jestem tak samo winny jej zniszczenia. Nasza walka była bardzo zawzięta.
Spojrzałem zaskoczony na szarowłosego.
– Ich walka zniszczyła poprzednią kryjówkę – odezwał się Naruto, który, nie wiem kiedy, znalazł się przy mnie.
– Witaj Sasuke. – Mężczyzna zwrócił się do mnie. – Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać.
– Wybacz, ale ja nie podzielam twojego szczęścia – warknąłem.
– Nie macie się czego obawiać. Nic wam nie grozi.
– Och czyżby? – Spojrzałem na grupkę ludzi, która stała nieopodal. – Powietrze aż można kroć nożem, czując tę chęć mordu.
– Myślę, że to raczej nie wasza zasługa – wyszeptał Naruto.
Zauważyłem, że Kurama spojrzał na niego zatroskany. Coś tu wyraźnie było nie tak.
– Zapraszam do mojego gabinetu. Tam spokojnie sobie porozmawiamy. Pozwolicie, że pójdę przodem.
– Przeklęty potwór. – Usłyszałem szept, gdy przechodziliśmy koło grupki ludzi. – Co on sobie myśli, żeby ich tu sprowadzać?
Nawet nie wiem, kiedy stanąłem i zacisnąłem dłonie w pięści. Poczułem, że ktoś ściska mnie za nadgarstek. Ciepła fala rozlała się po moim ciele.
– Nie zwracaj na nich uwagi – wyszeptał Naruto, ciągnąc mnie za sobą.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– Przeczytałem księgę, którą mi zostawiłeś, Naruto – odezwał się Kakashi, gdy tylko weszliśmy do jego gabinetu i zajęliśmy miejsca, przy dużym stole. – Chociaż muszę ci się przyznać, że to nie było potrzebne. Tak naprawdę znam prawdę o wampirach już od kilku dobrych lat.
– Jak to? – zapytał Naruto.
– Widzisz. Po mojej walce z Nagato, byłem naprawdę wykończony i ciężko ranny. Nagato mnie uratował. Dał mi do wypicia swoją krew. Dzięki temu moje rany zagoiły się. Przy okazji poznałem prawdę o wampirach.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
– Tak było lepiej – wtrącił Nagato.
– Jak tylko zostałem Wielkim Mistrzem, zmieniłem nieco zasady panujące w Akatsuki. Jednak nie byłem w stanie całkowicie zakazać zabijania wampirów i innych magicznych istot.
– I tak trochę złagodziłeś sytuację. – Nagato uśmiechnął się delikatnie.
– Wieki Mistrz ma ostatnie słowo w Akatsuki, ale jest jeszcze Rada Starszych, która może moje decyzje popierać, albo nie. Bez ich poparcia, może być bardzo trudno.
– Nie przekonamy się, jeśli nie spróbujemy. Prawda Naruto? – Nagato spojrzał na blondyna.
– Więc przekonanie Rady Starszych jest tu kluczowe – stwierdził Naruto.
– Więc sprawa jest przegrana – odezwałem się. Wszyscy na mnie spojrzeli. – Jak wy to ludzie mówicie? Starych drzew się nie przesadza. Starych ludzi najtrudniej jest przekonać do nowości. Strata naszego czasu.
– Nie bądź takim pesymistą, Sasuke. – Naruto i Nagato odezwali się chórem, po czym zaczęli się śmiać.
W takich sytuacjach widać, że są ze sobą spokrewnieni.
– Nie jestem pesymistą, tylko realistą. Wy za to za bardzo bujacie w obłokach.
– Na 9 rano jest planowane posiedzenie Rady. – Kakashi podniósł się ze swojego miejsca. – Oddałem im księgę, którą mi zostawiłeś, Naruto. Miejmy nadzieje, że ją przeczytali i dała im dużo do myślenia.
– A jeśli nie?
– Jak powiedziałem, Wieki Mistrz ma ostatnie słowo.
– Chcesz działać wbrew Radzie? – zapytał Naruto wyraźnie zaskoczony.
– Jeśli będzie trzeba.
– Nie zgadzam się. – Nagato podszedł do Kakashiego. – Nie pozwolę tak ryzykować. Jeśli będziesz działał wbrew Radzie, stracisz szacunek wśród swoich ludzi, a to może doprowadzić do tragedii. Wybacz Naruto, ale jeśli nie przekonamy Rady, trzeba będzie zrezygnować.
Naruto spuścił głowę i milczał. Czułem, że jest zdenerwowany. Znowu wydał mi się kruchy i delikatny.
– Ale to dopiero za kilka godzin – odezwał się Kakashi. – Naruto idź odpocząć. Nagato dla ciebie przygotowałem swój własny pokój. Sasuke jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym żebyś był w pokoju Naruto. Nikt nie odważy się zrobić wam krzywdy, ale wolę nie ryzykować.
Jasna cholera. Ja i Naruto w jednym pomieszczeniu. Niech to szlag.
– Skoro nie ma innego wyjścia – skomentowałem.
– Kurama zostaniesz z Nagato, dobrze? – Szarowłosy zwrócił się do demona.
– Oczywiście.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Pokój Naruto był niezwykle skromny. Nie było okna, co było logiczne, w końcu znajdowaliśmy się w środku góry. Jestem pewny, że bardzo mu tego brakowało. W pokoju znajdowało się jednoosobowe łóżko, biurko, duża szafa, jedną ścianę zajmował regał z książkami, koło niego stał fotel i lampa. Poza tym, ściany były białe. Cały pokój wydawał się być dość surowy. Kompletnie nie pasował do Naruto. Wchodziło się do niego z małego korytarza, z którego było wejście do równie skromnej łazienki.
– Rozgość się. – Naruto podszedł do łóżka i od razu się położył.
Przyłożył przedramię do czoła. Usiadłem w fotelu i obserwowałem go uważnie. Odsłonił oczy i spojrzał na mnie. Podniósł się do siadu. Zerwał się z łóżka.
– Zaraz wrócę. Nie ruszaj się stąd.
Wybiegł z pokoju. Naprawdę czasami chciałbym wiedzieć co siedzi w jego głowie. Podszedłem do regału. Prześledziłem szybko tytuły książek. Prawie wszystkie były o tematyce psychologicznej. Nie uszło mojej uwadze, że znajdowało się tam kilka mang. Znalazłem też kilka książek, które sam mu kupiłem. Moją uwagę przykuła ramka, w której znajdowało się moje zdjęcie. Skąd, u licha, on wziął moje zdjęcie? Ciepło się uśmiechałem, patrzyłem gdzieś przed siebie zamyślony. Ja uśmiechnięty. To był bardzo dziwny widok. Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy to zdjęcie mogło być zrobione. I w jaki sposób go zrobił. Usiadłem ponownie w fotelu. Gdzie ten Młotek poleciał?

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– O cześć Naruto! Słyszałem, że wróciłeś.
– Cześć Choji. Czy mogę skorzystać z twojej kuchni?
– Jesteś głodny? Powiedz na co masz ochotę?
– Nie jestem głodny, ale chciałbym zrobić kawy.
– Jasne. Nie ma sprawy. Słyszałem, że przybył z tobą ten cały Nagato.
– Tak. Rozmawia z Kakashim.
– No i słyszałem, że… No…Przyprowadziłeś… eee…
– Tak Sasuke też tu jest. Właśnie dla niego chcę zrobić kawę. Zawsze ją lubił.
– Naruto wiesz, że wielu osobom to nie się nie podoba.
– Wiem. Spokojnie nic mi nie będzie. Dzięki przyjacielu.
– Naruto… eee… Chciałbym go kiedyś poznać. – Choji podrapał się po karku i zaśmiał.
– Jasne. Może będziesz miał okazję go poznać. Muszę już lecieć. Do zobaczenia.
– Na razie Naruto.

Naruto wspinał się po schodach na 2 piętro. W ręku niósł kubek z ciepłą, cudownie pachnącą kawą. Z zadowoleniem wdychał przyjemny zapach, który już zawsze będzie mu się kojarzyć z najukochańszą osobą. Skręcił w korytarz, który prowadził do jego pokoju.
– Uzumaki. – Usłyszał złowrogi głos.
Podniósł głowę. Drogę blokowało mu 4 wysokich mężczyzn.
– Po co tu wróciłeś potworze? Lepiej by było, gdyby te twoje ukochane wampiry cię ukatrupiły. Zawsze są z tobą problemy. Chyba będziemy musieli zrobić z tobą porządek.
Jeden z mężczyzn podszedł do niego i uderzył go mocno w twarz. Naruto stracił równowagę i przewrócił się. Kubek, który trzymał pękł, a kawa rozlała się i przy okazji poparzyła mu dłoń.
– No co jest Uzumaki. Nie masz zamiaru się bronić?
– Nie chcę wam zrobić krzywdy.
– Ty bezczelny debilu. Masz w sobie demona i myślisz, że możesz się wywyższać?
Drugi z mężczyzn podszedł do niego i kopnął go w brzuch. Trzeci złapał go mocno za włosy i skierował jego twarz w swoją stronę.
– Następnym razem, gdy wybierzesz się na jakaś wyprawę, dopilnuj tego, żebyś zdechł. Każdy dzień z tobą pod jednym dachem, jest ujmą na naszym honorze.
– Honorze? – wyszeptał Naruto. – Nie wiecie co to honor. Jesteście słabymi, nic niewiedzącymi, tchórzliwymi człowieczkami.
– Przegiąłeś potworze. – Czwarty z mężczyzn uderzył go kilka razy w twarz, a potem kopnął jeszcze w brzuch. – Idziemy. Nie ma sensu dłużej zadawać się z tym śmieciem.

Naruto leżał na zimnej podłodze. Nie potrafił się ruszyć. Bolała go głowa i brzuch, a poparzona ręka piekła niemiłosiernie. W końcu podniósł się z trudem i poszedł w stronę swojego pokoju. Wszedł szybko do niego i poszedł od razu do łazienki. Miał tylko nadzieje, że Sasuke niczego nie zauważył.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdzie ten matoł się podziewa? Wyszedł już jakiś czas temu. Jak mógł mnie tu zostawić? Czułem się tu trochę nieswojo. Ten pokój zupełnie nie pasował do Naruto. Serce mnie bolało, gdy tylko wyobraziłem sobie, jak musiał się czuć Naruto, mieszkając w tym pokoju. Bez okna, przez które mógłby patrzeć na swoje ukochane gwiazdy. Jaki samotny musiał się tu czuć. Poczułem wdzięczność do Kuramy, za to, że był przy nim. Ale wsiekałem się. Bo to ja powinienem przy nim być.

Nagle poczułem delikatny, przyjemny zapach kawy. Kawa? On chyba nie… Jest niemożliwy. Poszedł zrobić dla mnie kawę. Jeny on naprawdę jest taki kochany. A ja go oszukuję. Ranie na każdym kroku. Na korytarzu rozległ się jakiś hałas. Zaniepokoiło mnie to. Po dłuższej chwili drzwi do pokoju otworzyły się. Naruto wpadł szybko do łazienki. Moje zmysły zdążyły zarejestrować zapach kawy i krwi. Zmarszczyłem brwi.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto siedział w łazience już jakieś pół godziny. Panowała tam nieznośna cisza.
– Naruto wszystko w porządku? – zapukałem do drzwi.
– Wszystko dobrze. – W jego głosi wyczułem płacz.
Niewiele myśląc wszedłem do środka. Naruto siedział na podłodze z podkurczonymi nogami. Twarz miał schowaną na kolanach. Podszedłem do niego. Chwyciłem za podbródek i skierowałem jego twarz w swoją stronę. Miał pękniętą wargę, a pod okiem robił mu się siniak. Zauważyłem, że jedną rękę miał zawiniętą w mokry ręcznik. Odwinąłem go i zobaczyłem poparzoną dłoń.
– Kto ci to zrobił?
– Spadłem ze schodów.
– Naruto nie rób ze mnie idioty – warknąłem.
– Nie powinno cię to obchodzić. Zostaw mnie. – Szarpnął się i skrzywił wyraźnie.
Podciągnąłem jego koszule i zobaczyłem kolejne siniaki. Krew się we mnie zagotowała.
– Kto ci to zrobił? – zapytałem ponownie i czułem jak moje kły wysuwają się.
Poczułem dotyk jego dłoni na swoim policzku.
– Sasuke uspokój się, proszę. – Przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. – Cały czas chcesz mnie oszukiwać, że już nic do mnie nie czujesz?
Spojrzałem prosto w jego oczy. Czy naprawdę muszę go okłamywać? Tak bardzo go kocham.
– Sasuke nie musisz się bać, że zrobisz mi krzywdę. Nie jestem już, tym kruchym człowiekiem, którego poznałeś 5 lat temu.
– Naruto…
– Ty też nie jesteś słaby. Czuję bijącą od ciebie siłę. Sasuke proszę… – Głos zaczął się mu łamać. – Proszę. Nie odtrącaj mnie. Mam tylko ciebie. Tak bardzo za tobą tęskniłem. Potrzebuję cię.
Co robić? Co robić? Co mam zrobić? Jasna cholera co mam zrobić?! Jego ciepłe usta zetknęły się z moimi. Poczułem smak krwi. Krwi Naruto. Po raz pierwszy. Nigdy nie smakowałem czegoś tak cudownego. Moje kły ponownie zaczęły się wysuwać. Odepchnąłem go szybko od siebie.
– Przes…
– Jesteś taki piękny Sasuke. – Dotknął moich ust, a potem moich wysuniętych kłów.
– Naruto przestań – wyszeptałem. – Błagam cię. Inaczej…
– Co? – Podniósł się na kolana. – Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Zawsze to wiedziałem. – Popchnął mnie mocno na podłogę. – Chcesz się o tym przekonać? – Usiadł na moich biodrach.
Przyciskał mnie do podłogi naprawdę bardzo mocno. Jestem zgubiony. Nie od dzisiaj, ale od pięciu pieprzonych lat.
– Nie jesteś zgubiony. – Zamrugałem kilka razy zaskoczony. Skąd u licha… – Właśnie cię znalazłem. Ponownie.
Pochylił się nad moją twarzą. Patrzył mi prosto w oczy. Tak bardzo brakowało mi tego spojrzenia. Tego niesamowitego błękitu. Nie potrafię zliczyć, ile razy leżałem na trawie, w pełnym słońcu i patrzyłem w bezchmurne niebo. Wyciągnąłem rękę w jego stronę, a on wtulił się w nią z ufnością. Nie mam siły. Nie potrafię z nim walczyć. Nie potrafię się mu oprzeć. Przesunąłem rękę na tył jego głowy i zaplotłem palce w jego włosach. Przyciągnąłem go do siebie.
– To się źle skończy – wyszeptałem w jego usta, zanim złączyłem z moimi w czułym pocałunku.
– Ja się czuję całkiem dobrze – odezwał się, gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie.
Zaraz potem skrzywił się lekko. Od razu oprzytomniałem. Zupełnie zapomniałem w jakim stanie się znajdował. Odsunąłem go delikatnie od siebie.
– Jestem prawdziwym głupkiem. Trzeba się zając twoimi ranami.
– Nic mi nie jest.
– Zamknij się – warknąłem.

Wziąłem go za rękę i pociągnąłem do pokoju. Popchnąłem go na łóżko.
– No tak. Tutaj będzie nam wygodniej. – Uśmiechnął się zadziornie, a we mnie krew się zagotowała.
– Nie mam pojęcia co ci chodzi po głowie. – Zapewne to samo co mnie, ale nic z tego. – Uleczę cię.
Podwinąłem jego koszulę i przyłożyłem dłoń do siniaków na brzuchu. Moją dłoń otoczyła zielona poświata, a siniaki zaczęły znikać. To samo zrobiłem z jego twarzą. Po czym wstałem i poszedłem w stronę fotela.
– Sasuke…
– Śpij. Zapomnij o tym co się stało. Nie możemy być razem. Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz?
– A kiedy ty zrozumiesz, że…
– Przestań pieprzyć o przeznaczeniu! – Odwróciłem się w jego stronę. – Niedobrze mi się robi, gdy to słyszę.
– Sasuke jesteś debilnym tchórzem.
– Uważaj kogo obrażasz.
– Stwierdzam tylko fakt. – Przewrócił się na bok. – Dziękuję za uzdrowienie. Dobrej nocy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sala narad Rady Starszej była tak samo surowa, jak pokój Naruto. W ogóle cała siedziba Akatsuki taka była. Zastanawiałem się, jak ludzie mogli tu żyć? Jak Naruto mógł tu żyć? Wyobrażam sobie, że te pięć lat było dla niego koszmarem. I jeszcze wczoraj go ktoś pobił. Zastanawiam się, jak często obrywał?
– Wszystko w porządku, Sasuke? – zapytał Nagato.
– Nie. Nic nie jest w porządku. Nienawidzę tego miejsca.
Powinienem zabrać stąd Naruto jak najszybciej. NIE! STOP! O czym to ja myślę? Ja i Naruto nie możemy być razem. Tak postanowiłem i koniec.

Nagato i ja siedzieliśmy razem z Naruto i Kakashim przy długim stole pod ścianą. Na środku sali stał stół za którym siedziało 3 członów Rady. Rozmawiali ze sobą szeptem. Śmieszne, ponieważ ja i Nagato wszystko i tak słyszeliśmy. I mógłbym przysiąc, że Naruto i Kakashi też.
– Proszę o wybaczenie. – Kakashi podniósł się ze swojego miejsca. – Może porozmawiamy normalnie. I tak wszystko słyszymy.
Prychnąłem pod nosem. Nie tylko Naruto jest niezwykłym człowiekiem. Muszę przyznać, że zacząłem lubić tego człowieka.
– Tak to chyba nie ma sensu. – odezwał się mały, stary człowieczek. – Zapraszam was do stołu.
– Onoki chyba sobie żartujesz? – odezwał się inny mężczyzna, który miał obandażowaną głowę. – Wystarczy już, że pozwalamy tu przebywać wampirom.
– Spokojnie Danzo. – Odezwał się jeszcze inny. – Siadajcie.
Zaskoczony Kakashi spojrzał na nas i skinął głową. Przysunęliśmy swoje krzesła.
– Witaj Naruto, dobrze cię widzieć. Dawno już się nie widzieliśmy. Jak się masz?
– Całkiem dobrze. Dziękuję Sarutobi-sama.
– A ja mam wreszcie zaszczyt cię poznać, Naruto. Dużo o tobie słyszałem i jestem pod wielkim wrażeniem, czego dokonałeś – odezwał się Onoki.
– Hehe… Oj proszę nie przesadzać. Nie zrobiłem nic takiego. – Naruto podrapał się po karku.
A mi zaczęło być niedobrze od tych wszystkich sztucznych grzeczności. Było mi duszno. Wszystko o czym marzyłem w tym momencie, to świeże powietrze w moich płucach.
– Naruto zapoznaliśmy się z księgą, którą dał nam Kakashi. Powiem…
– To wszystko stek kłamstw, nic więcej. Nie ma się nad czym zastanawiać. Zabijmy te dwa potwory. – Już nienawidzę faceta.
– Danzo. – Sarutobi spojrzał na niego gniewnie.
– To po prostu szczyt bezczelności. Nie powinniśmy przebywać z nimi w jednym pokoju, nie wspominając już o stole.
– A ja chętnie się napiję sake. Słyszałem, że lubisz Nagato. – Onoki wyjął spod stołu butelkę i kilka kieliszków.
Patrzyłem na to wszystko zaskoczony.
– Uwielbiam. Chętnie się poczęstuję.
– Zaczekaj Nagato. – Powstrzymałem go. – A co jeśli…
– Spokojnie Sasuke.
– Ty też się napijesz? – zapytał stary kurdupel.
– On lubi tylko kawę – wtrącił się Naruto nim zdążyłem odpowiedzieć.
– I krew. Najlepiej ludzką – warknął Danzo.
– Twojej bym nie tknął nawet jeśli byłaby ostatnią krwią na świecie.
Poczułem mocne kopnięcie w kostkę i spojrzałem na Naruto.
– Przychodzicie tutaj prosić nas o coś niedorzecznego i jeszcze masz czelność mnie obrażać?
– Niedorzeczne? – Sarutobi spojrzał na Danzo. – A mi się ten pomysł podoba.
– Mnie też. – Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Sarutobiego i Onokiego. – Muszę się do czegoś przyznać. W mojej rodzinnej bibliotece jest książka, która opowiada o tym samy, o czym przeczytałem w przetłumaczonej przez ciebie, Naruto, książce. Zawsze myślałem, że to zwykła książka z bajkami. Przypomniałem ją sobie po tej lekturze i przyniosłem żeby pokazać reszcie Rady.
– Zapoznałem się z książką Onokiego. I rzeczywiście to prawda – odrzekł Sarutobi.
– Wy mówicie poważnie? – Niedowierzał Danzo.
Czułem bijącą od niego wściekłość.
– Skoro to prawda. Dlaczego mamy ją ukrywać?
– Po co zmieniać sposób myślenia ludzi o 180°?
– Ludzie mają prawo znać prawdę. A to czy w nią uwierzą czy nie, to już ich sprawa. Pozwólmy im o tym zadecydować – stwierdził Onoki.
– Bardzo miło mi to słyszeć – odezwał się Nagato.
Był wyraźnie wzruszony. Także Naruto odetchnął z ulgą. Widziałem to wyraźnie.
– Mam nawet pewien pomysł, jak zintegrować pogromców i wampiry – ciągnął dalej Onoki. – Każdemu pogromcy, oczywiście jeśli wyrazi na to zgodę, zostanie przydzielony wampir do pary. Razem będą ze sobą współpracować. Ich zadanie będzie polegało na wyśledzeniu i wyłapaniu magicznych istot, które sprawiają problemy i przekonanie ich do zmiany działania. Twoje wampiry, Nagato, mają wprawę w uczeniu, jak kontrolować moc.
– To bardzo ciekawy pomysł. – Zgodził się Nagato.
– Może się udać. – Kakashi spojrzał na wampira.
– Najtrudniejsze przypadki zabieralibyśmy do mojej organizacji.
– Więc ustalone. – Sarutobi uśmiechnął się.
– Zaraz nic nie jest ustalone. – Danzo podniósł się z krzesła. – Ja się na to nie zgadzam.
– Rada przegłosowała. – Onoki patrzył uważnie na zdenerwowanego Danzo, po czym spojrzał na Naruto i na mnie. – Chciałbym, żebyście byli pierwszą taką parą.
– Co? – Naruto i ja odezwaliśmy się w tym samym czasie.
– Jesteście najlepszym przykładem na to, że jednak można. W końcu łączy was…
– Nic nas nie łączy. – Wszedłem kurduplowi w słowo.
– Ale łączyło. Niech to będzie dla innych przykład.
– Ja się zgadzam. – Naruto spojrzał na mnie uważnie, a ja spojrzałem na Nagato.
W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza. To mi się nie podobało. Westchnąłem głośno.
– Dobrze. Zrobimy to. – Przymknąłem oczy.
– To cudownie. Kakashi zwołaj wszystkich pogromców w wielkiej sali. Ogłoszę wszystkim naszą decyzję.
– Naszą? – prychnął Danzo. – Dobre sobie. Nawet mnie nie słuchacie. Wampiry zawsze pozostaną potworami, pragnącymi krwi.
– Masz rację. – Nagato wstał ze swojego krzesła. – Pragniemy krwi. Potrzebujemy jej. Nie tak jak ludzie tlenu, ale jak ludzie potrzebują jedzenia. Ale nad głodem da się zapanować.
– To się jeszcze okaże. – Danzo odwrócił się i zaczął oddalać. – Jeśli coś pójdzie nie tak… – zatrzymał się, ale nie odwrócił. – Rzucę na was, przeklęte wampiry, wszystkie moje siły.
– To bardzo ciężki przypadek – westchnął Kakashi.
– Nim się nie przejmujcie. My będziemy się z nim użerać. – Sarutobi uśmiechnął się. – A teraz wybaczcie, ale muszę pomyśleć jak mam to wszystkim najlepiej przekazać.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy tylko przekroczyliśmy prób pokoju Naruto, nogi się pod nim ugięły.
– Jeny… Chyba jeszcze nigdy się tak nie stresowałem. – Westchnął głośno, kładąc się na podłodze.
– Nie leż na podłodze, bo się przeziębisz.
– Martwisz się o mnie? – Naruto uśmiechnął się ciepło. – Tak bardzo mnie kochasz?
– Po prostu nie chcę, żeby mój partner się rozchorował, bo wtedy będę musiał wszystko sam robić.
– Robić co? – Spojrzał na mnie zadziornie.
To było to spojrzenie, przez które traciłem głowę.
– Polować na magiczne istoty. Wstawaj.
– Pomóż mi wstać. Przez ten stres zdrętwiały mi nogi. – Naruto wyciągnął ręce w moją stronę.
Czy on naprawdę myśli, że dam się na to nabrać? Usiadłem w fotelu, biorąc po drodze pierwszą lepszą książkę.

Minęło jakieś 20 minut, a Naruto cały czas leżał na podłodze z wyciągniętymi rękoma. Jaki on jest uparty. Cholera jasna! Teraz to naprawdę mogły mu zdrętwieć nogi. Westchnąłem i podszedłem do niego. Chwyciłem za ręce i w tym samym momencie poczułem bardzo silne pociągnięcie. Straciłem równowagę i upadłem prosto na Naruto. Przekląłem pod nosem, a w odpowiedzi usłyszałem ciepły chichot. Jego ramiona skrzyżowały się na moich plecach. Jasna cholera, ile on ma tej siły. Naprawdę wyglądam przy nim żałośnie.
– Jak cudownie jest poczuć na sobie twój ciężar – wyszeptał mi do ucha.
Zadrżałem pod wpływem jego ciepłego oddechu. Uniosłem się trochę na rękach i spojrzałem na niego.
– Nie wstyd ci mówić takich żenujących rzeczy?
– Tobie? Hehe… Nie.
– Puść mnie, Naruto.
– Nie. – Przyciągnął mnie jeszcze bliżej. – Tyle razy to sobie wyobrażałem. Nie mogę uwierzyć, że w końcu tu jesteś. Z krwi i kości. Mój Sasuke.
Oparłem czoło o jego klatkę piersiową. To koniec. Nie dam rady.
– Nienawidzę cię – wyszeptałem i spojrzałem na niego. Patrzył na mnie uważnie. – Nienawidzę za to, że zawsze mieszasz w moim poukładanym życiu.
Rozplątałem się ze jego objęć i wstałem.
– Wstawaj natychmiast i przestań się wygłupiać.
– Sasuke…
– Co?
– Ale mi naprawdę zdrętwiały nogi.
– No chyba nie myślisz, że dam się na to znowu nabrać?
– Ale ja mówię poważnie. – Podniósł się do siadu.
– To się wczołgaj na łóżko.
– Jesteś bez serca.
– Jestem wampirem.
– Jestem wampirem. Jestem wampirem. – Przedrzeźniał mnie. – Jakby te dwa słowa wszystko tłumaczyły.
– Bo tłumaczą.
– Taa… Wciskaj te kity komuś innemu. – Zaczął się czołgać w stronę łóżka.
– Ty tak na serio? – Podrapałem się po głowie.
Jasna cholera. Podszedłem do niego i dźwignąłem go z podłogi. Przeniosłem szybko przez pokój i rzuciłem na łóżko. Krzyknął zaskoczony, a potem zaczął chichotać. To była muzyka dla moich uszu.
– Jak ty uwielbiasz się ze mną drażnić. – Westchnąłem.
– Jak zawsze i na zawsze.
– Kiedyś przypłacisz to życiem.
– Ale nie dzisiaj. Chciałbyś wyjść na zewnątrz?
– O niczym innym nie marzę jak tylko poczuć świeże powietrze.
Naruto usiadł na łóżku i zaczął rozmasowywać sobie nogi. Chyba naprawdę nie żartował. Przysiadłem na łóżku i położyłem sobie jego nogi na swoich kolanach. Zacząłem je rozmasowywać. Co ja do cholery wyprawiam?
Naruto położył się z powrotem i przymknął oczy. Zachichotał cicho.
– Nic się nie zmieniłeś. Jesteś tak samo troskliwy. To sprawia, że zakochuję się tobie jeszcze bardziej.
Pociągnąłem go mocno za nogi. Wylądował na moich kolanach. Zaskoczony spojrzał na mnie. Niewiele myśląc, pocałowałem go gwałtownie. Naruto jęknął cicho, po czym zarzucił ręce na moją szyję.
– Więcej – wyszeptał.
– Hmmm…
– Wystaw język.
Wykonałem polecenie i po chwili poczułem jak jego język owija się na około mojego. To był najbardziej namiętny pocałunek w moim całym życiu. Było ślisko, mokro i cholernie przyjemnie. Nigdy wcześniej nie całowałem się tak z Naruto. Zawsze uważaliśmy, żeby nie stracić nad sobą panowania.
– Nie. – Odsunąłem się trochę.
– Tak. – Naruto ponownie do mnie przylgnął. – Nie bój się.
Popchnął mnie w tył, nie odrywając się od moich ust. Rozsiadł się wygodnie na moich biodrach. Przycisnął moje dłonie do kołdry i spół nasze palce. Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze. Zawsze mi było dobrze z Naruto, ale teraz było po prostu lepiej. Pierwszy raz pomyślałem, że to mogłoby się udać. Że możemy być razem, tak jak zawsze tego chcieliśmy.

Naruto oderwał się ode mnie, łapiąc gwałtownie powietrze. Ze mną było podobnie. Przytulił się do mnie i zachichotał.
– Ale ci mocno serce wali. Rozumiem, że ci się podobało? – Podniósł głowę i spojrzał na mnie.
– Zamknij się – warknąłem bez przekonania. – Naruto. – Oparłem się na przedramionach i spojrzałem na niego. – Daj mi trochę czasu, dobrze?
– Tylko jeśli mi obiecasz, że od czasu do czasu mnie pocałujesz.
– Hehe. – Opadłem z powrotem na kołdrę. – Co ty ze mną robisz, Naruto?
– To samo co ty ze mną. To jak?
Wzruszyłem ramionami, a on pocałował mnie czule w usta.
– Chodźmy się przewietrzyć.
Wstał ze mnie i pociągnął mnie lekko za rękę.

C.D.N.