Witajcie Kochani!!!
Z okazji Świąt Bożego
Narodzenia życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, ciepła rodzinnego, a w Nowym Roku
2018 samych sukcesów w życiu, pracy, szkole, na studiach, aby spełniły się Wasze
postanowienia noworoczne, a także marzenia.
A to mój prezent dla
Was kochani. Przyznam się szczerze, że rozdział ten napisałam już dawno, ale porostu
nie miałam czasu go przepisać. Ale usiadłam, zmobilizowałam się i po 2 dniach w
końcu jest. Nie mam niestety zbyt dużo czasu ostatnio, ale jak tylko go mam to
od razu pisze. Ten rok był dla mnie bardzo trudny, pełen wyzwań w pracy i w
życiu osobistym. Ale cieszę się, że nadal ze mną jesteście i czytacie moje
opowiadania.
Nie przedłużam już.
Zapraszam do czytania. Dedukuje ten tekst wszystkim moim wiernym czytelnikom.
Kocham Was.
Wasza Hikaru-chan
P.S. Z góry
przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu żeby je wszystkie wyłapać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na
zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 19.
Moje bezwiedne
ciało opadało w dół. Coraz niżej i niżej. Wszędzie otaczała mnie ciemność i
cisza. Nie słyszałem nawet swojego oddechu, czy bicia serca. Czułem się tak,
jakbym tonął w pustce. Chciałem, żeby moje plecy poczuły wreszcie twardy grunt.
Aby oczy znalazły jakieś światło. Jednak nic się nie działo. Leciałem w dół, w
niekończącą się ciemność. Gdzie byłem? Kim byłem? Co się wydarzyło, że jestem w
takiej sytuacji? Takie pytania kłębiły się w mojej głowie. Nie znałem
odpowiedzi na żadne z nich. Więc spadałem i spadałem, mając nadzieję, że w
końcu się zatrzymam. Nie miałem pojęcia jak długo to już trwa.
– Sasuke! –
przerażającą ciszę przerwał czyiś krzyk.
Kto to? Znałem ten
głos, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Gdzieś w oddali coś zamigotało.
Mały błyszczący punkcik zaczął cię powiększać. Aż w końcu poczułem przyjemne
ciepło.
– Sasuke!
Niewyraźne obrazy
zaczęły dochodzić do mojej głowy. Zamrugałem kilka razy. Pod plecami czułem
zimną, kamienną podłogę.
– Sasuke wreszcie
się obudziłeś.
Spojrzałem w bok.
Za kratą siedział, oparty o ścianę jakiś mężczyzna. Miał blond włosy i
niebieskie oczy. Były tak piękne, jak najczystsze niebo.
– Tak się bałem. –
Uśmiechnął się do mnie z wyraźną ulgą, a zaraz potem spoważniał i przyglądał mi
się uważnie. – Sasuke, wszystko w porządku?
Próbowałem się
podnieść, ale moje ciało było całe zdrętwiałe.
– Sasuke?
– Kim jesteś?
– Słucham? – Był
wyraźnie zaskoczony moim pytaniem. – Nie wiesz kim jestem?
– Nie wiem nawet,
kim ja jestem. Sasuke to moje imię?
– Tak –
odpowiedział zmartwiony. – Naprawdę nic nie pamiętasz?
– Przecież mówię, że
nic! Kim ty do cholery jesteś? I dlaczego jesteśmy zamknięci w tych celach?
Milczał przez
dłuższą chwilę, przyglądając mi się uważnie. W jego spojrzeniu można było
wyczytać smutek i cierpienie. A w mojej głowie zrodziła się myśl, że nie chcę
tego widzieć w tych pięknych oczach. Powinien być wesoły i szczęśliwy. Poczułem
ucisk w klatce piersiowej. Zacząłem gwałtownie oddychać, a świat wirować na
około mnie.
– Sasuke! Sasuke! –
krzyczał przerażony moim atakiem Naruto.
Naruto? Wszystko
ucichło, świat przestał wirować.
– Naruto? –
Spojrzałem na blondyna.
Z jego oczu zaczęły
lecieć łzy.
– Już myślałem, że
znowu cię straciłem.
– Co się stało?
Gdzie my jesteśmy? – Wszystkie wspomnienia zaczęły do mnie wracać. – Co się ze
mną działo?
– To wszystko przez
ten dziwny dym. Straciłeś przytomność. A gdy się obudziłeś, to niczego nie
pamiętałeś.
– Wszystko już
pamiętam. – Podciągnąłem się, żeby usiąść. – Miałem wrażenie jakbym tonął w
ciemności. Przepraszam, że cię przestraszyłem. Więc gdzie jesteśmy?
– Nie mam pojęcia.
Również i mnie uśpili.
– Dziwny był ten
dym. Normalnie na wampiry takie coś nie działa.
– Bo to jest broń
wyprodukowana specjalnie na takie potwory jak ty – rozległ się dobrze znany nam
głos.
Koło krat pojawił
się ten dziwny stwór, który nas poprzednio zaatakował.
– Nazywam się
Kisame Hoshigaki.
– Gówno mnie
obchodzi jak się nazywasz. Jesteś już trupem.
– Znam to nazwisko
– wyszeptał Naruto. – Pogromca pozbawiony jakichkolwiek hamulców, bezwzględny
wobec ludzi i wobec wampirów.
– Więc jednak o
mnie słyszałeś.
– Gdy nas szkolili,
podali twój przykład, jakim człowiekiem nie możemy się stać.
– Nie wszyscy tak
myślą. Są w Akatsuki ludzie, którzy by chętnie się do mnie przyłączyli.
– Masz na myśli
Danzo i wiernych mu ludzi – wtrąciłem. – Są w mniejszości.
– Już niedługo. Gdy
pozyskam moc twojego demona, wrócę do Akatsuki i zrobię wreszcie porządek.
– Nigdy go nie
dostaniesz.
– Ależ dostanę. –
Potwór zmrużył oczy. – To tylko kwestia czasu. Brać go.
Do celi Naruto
weszło dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn. Dopadli do niego i założyli mu
kajdany.
– Naruto!
– Na ciebie też
przyjdzie pora potworze – syknął Kisame.
– Jeśli zrobisz mu
krzywdę, zabiję cię.
– Niby jak chcesz
to zrobić, skoro jesteś tak słaby, że nawet nie możesz się podnieść?
Zaczął się głośno
śmiać i poszedł na parą mężczyzn, którzy prowadzili wyrywającego się Naruto.
Jeszcze nigdy nie
byłem taki wściekły. Tuż pod moim nosem mieli zamiar torturować najważniejszą
osobą w moim życiu, a ja niestety nie mogłem nic na to poradzić.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zaprowadzili Naruto
do jakieś sali laboratoryjnej. Przykuli go do łóżka za ręce i nogi, a potem
ustawili go w pozycji pionowej.
– Jesteś bardzo
silny. Jak przystało na członka klanu Uzumakich – odezwał się Kisame.
– Nie ujdzie ci to
na sucho.
Kisame podszedł do
stołu, który stał koło łóżka, wziął mały flakonik i napełnił strzykawkę dziwnym
płynem, który się w nim znajdował.
– Dasz mi to czego
chce.
– Nigdy.
– Znam twoją
słabość. Sasuke. Wiem co was łączy. Myślę, że to obrzydliwe. Pogromca i wampir
w takim związku.
Stwór wbił
strzykawkę w ramię Naruto i wstrzyknął mu podejrzany płyn.
– Pewnie się
zastanawiasz co ci podałem. To narkotyk, który daje bardzo szybko, bardzo
ciekawe efekty. Zmniejsza próg odczuwania bólu. To znaczy, że gdy cię dotknę… –
Przejechał palcem po twarzy Naruto, a ten skrzywił się z bólu.
– Torturując mnie
nic nie wskórasz.
– Może i tak. Ale
jaką mi to sprawi przyjemność. Na ciebie mam inny sposób. Jak już mówiłem,
twoją słabością jest Sasuke.
– Nawet jeśli
zrobisz mu krzywdę albo zabijesz i tak nie oddam ci Kuramy. Sasuke nigdy by mi
tego nie wybaczył.
– Będziesz inaczej
śpiewał, jak zobaczysz jego cierpienie. To już się zaczęło. Dym, którym go
zaatakowałem, ma bardzo dużo efektów ubocznych. Utrata pamięci to pikuś. A
teraz czas, żebym się rozerwał. Dotyk cię bardzo bolał, to co powiesz na to… –
Uderzył mocno pięścią w brzuch Naruto.
Przeszył go ogromny
ból. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Zacisnął mocno usta, żeby nie
wydobył się z niego żaden krzyk. Nie chciał mu dawać satysfakcji.
– Więc cały czas
próbujesz grać twardego? Hehe. Będę miał pyszną zabawę. – Kisame oblizał usta.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie miałem pojęcia
jak długo już przetrzymywali Naruto. W tym miejscu straciłem kompletnie
poczucie czasu. Byłem pewny tylko jednej rzeczy, że go torturowali. Najgorsze
było to czekanie. Nie mogłem się ruszyć. Moje ciało było odrętwiałe i nie
zapowiadało się, żeby mi przeszło. A poza tym zacząłem odczuwać coś innego. Coś
czego nie czułem już od bardzo, bardzo dawna. Ucisk w klatce piersiowej był
coraz większy.
Nagle usłyszałem
zbliżające się kroki. Spojrzałem w tamtą stronę i miałem wrażenie, że serce mi
stanęło. Ci sami mężczyźni, którzy wcześniej zabrali Naruto, teraz ciągnęli go
nieprzytomnego za sobą. Jego twarz była cała w krwi i siniakach. Krew
znajdowała się również na jego ubraniu, ale trudno mi było stwierdzić czy to
nie była krew ściekająca z jego twarzy. Wrzucili go do celi jak worek kartofli
i poszli.
– Naruto! – Nie
ruszał się, ale widziałem, że oddycha. – Naruto słyszysz mnie? – Nie wiem jakim
cudem, ale udało mi się podciągnąć pod kraty. – Naruto, proszę. Jeśli mnie
słyszysz, rusz chociaż palcem. Proszę. – Wpatrywałem się w niego uważnie. Nic
się nie działo. – Zabiję go. Przysięgam.
Znów poczułem
uścisk w klatce piersiowej. Świat naokoło mnie ponownie zawirował i znowu
miałem wrażenie, że tonę w ciemności.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy otworzyłem
oczy, ponownie zobaczyłem kamienny sufit. Nie wiem, jak długo byłem
nieprzytomny. Spojrzałem w stronę Naruto. Gdy napotkałem jego niebieskie
spojrzenie, odetchnąłem z ulgą.
– Hej –
wyszeptałem.
Tylko na tyle było
mnie stać. Głośnie mówienie sprawiało mi dużo trudności.
– Hej –
odpowiedział również szeptem.
– Co on ci zrobił?
– Nie przejmuj się
tym. To nic.
– Nic?
– Nie martw się.
Cokolwiek zrobi mi, czy tobie, nie przywołam Kuramy. A poza tym założyłem
dodatkową pieczęć, żeby nie mógł sam się wydostać. Zginiemy tu, Sasuke.
– Ale przynajmniej
razem.
– Hehe. Ale się z
ciebie zrobił romantyk – zaśmiał się i za chwile skrzywił z bólu.
– Naruto, dzieje
się ze mną coś dziwnego. Nie mogę odzyskać swoich sił.
– To przez ten dym.
Kisame powiedział mi, że ma pełno efektów ubocznych.
– To nie wszystko
ja…
– Myślę, że
nadszedł już czas. – Kisame pojawił się nagle przy kratach. – Pali cię w klatce
piersiowej, prawda Sasuke? Dawno zapomniane uczucie w tobie zakiełkowało. Patrz
uważnie, Naruto. To właśnie takiego potwora kochasz. Pokażę ci jego prawdziwą
naturę. No dalej Sasuke. Powiedz mu, co oznacza to dziwne uczucie.
Spojrzałem na
Naruto. Nie chciałem, żeby wiedział o tym, co powili zaczyna się dziać z moim
ciałem. Ale jeśli ja mu nie powiem, to zrobi to ten stwór.
– To głód –
wyszeptałem.
– Głośniej!
– Głód! Krwi! –
powiedziałem wyraźniej.
– Głód krwi.
Pamiętasz Naruto, co stało się z tobą 5 lat temu w jaskini? Pamiętasz tamte
wampiry? Były głodzone przez kilka dni. Gdy w końcu zostały wypuszczone,
rzuciły się na ciebie jak zwierzęta. Bo takie właśnie są wampiry. Taki właśnie
jest Sasuke. U niego ten proces przebiega szybciej. To kolejny efekt dymu, którym
go poczęstowałem.
– Ty draniu –
warknął Naruto.
– Pokażę ci, że
wampir zawsze pozostanie wampirem. I przy okazji przyniosę ci chwilową ulgę,
Sasuke – zaśmiał się.
Otworzył moją celę
i wepchnął do niej małego chłopca.
– Smacznego Sasuke.
– Mówiąc to, naciął chłopcu nadgarstki.
Gdy tylko poczułem
zapach krwi, zrobił mi się jeszcze bardziej gorąco. W uszach dudniło, a mój
puls przyspieszył. Czułem, że zaczynam zmieniać postać. Widziałem tylko tego
chłopca i czułem tylko jego krew.
– No dalej Sasuke.
Wypij go. Zbyt długo byłeś abstynentem. Czyż nie pachnie smakowicie?
Zacisnąłem dłonie w
pięści. Resztkami sił odsunąłem się jak najdalej od chłopca.
– Nigdy –
wystękałem. – Nie… będę robił… tego, czego… chcesz.
– Nie chcesz
odzyskać sił? Nie chcesz mnie zabić? Miałem bardzo przyjemną zabawę z Naruto.
– Lepiej dla
ciebie, żebym nie odzyskał sił.
Moje całe ciało
było rozpalone. Oddychałem gwałtownie.
– Po co się tak
męczyć?
– Nie jestem
potworem. – Spojrzałem na Naruto, który uśmiechał się do mnie delikatnie.
– Jesteście uparci.
Ale na wsze nieszczęście, ja również. Zobaczymy, kto dłużej wytrzyma. –
Ponownie otworzył cele. – I tak nie uratujesz w ten sposób życia tego chłopca.
– Wbił dziecku nóż w brzuch. – Mam ich jeszcze sporo.
– Zapłacisz za
wszystko – warknął Naruto.
– Zostawię go
tutaj, żebyś nie zapomniał jak pachnie ludzka krew.
– To nie jesteś
prawdziwy ty – odezwał się Naruto, gdy zostaliśmy sami. – To przez ten dym.
– Inni mogą mnie
uważać za potwora. Ale jeśli ty byś tak zaczął o mnie myśleć, nie przeżyłbym
tego.
– Nigdy tak o tobie
nie pomyślę. Dobrze o tym wiesz.
Uśmiechnąłem się do
niego, a on do mnie i poczułem wielką ulgę.
– Jesteś moją siłą
Naruto – wyszeptałem.
– A ty moją.
Nagle poczułem
znajomy zapach.
– Sasuke! – Naruto
spojrzał przerażony gdzieś na ścianę nad moją głową.
Podążyłem za jago
spojrzeniem. Z kratki wentylacyjnej wydobywał się jakiś dym.
– Sasuke zasłoń
czymś nos i usta! Nie wdychaj tego!
Ale było już za
późno.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy odzyskałem
przytomności, znowu nic nie pamiętałem. Odzyskanie wspomnień zajęło mi tym
razem więcej czasu. A potem znowu przyszli po Naruto. A gdy go odnieśli z
powrotem, znowu był nieprzytomny i skatowany. Gdy odzyskał przytomność, Kisame
znowu przyprowadził dziecko, tym razem dziewczynkę. Zrobił z nią to samo co z
chłopcem. Cała moja cela wypełniona była krwią, jej metaliczny zapach unosił
się wszędzie. Trudno mi było oddychać. Pragnienie to było prawie jak pożądanie,
które czułem do Naruto.
Nie. To było
zupełnie coś innego. To co czułem do Naruto było o wiele silniejsze. Tego
uczucia postanowiłem się trzymać. Przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólnie
spędzone chwile. Gdy tylko wróciłem to ludzkiej postaci, ten cholerny dym znowu
był wypuszczany.
Ten schemat
powtarzał się w kółko. Za każdym razem, gdy odzyskiwałem przytomność, coraz
więcej czasu musiało minąć bym mógł odzyskać wspomnienia. Myślałem gorączkowo
nad sposobem ucieczki, ale mój umysł nie pracował na takich obrotach jak
powinien. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mój głód był coraz większy.
Powstrzymywałem się ostatkiem sił. Już nawet nie mogłem wrócić do swojej
ludzkiej postaci.
– Chyba naprawdę tu
zginiemy – odezwał się Naruto.
– Na to wygląda.
Nic mi nie przychodzi do głowy.
– Ja mam pewien
pomysł, ale raczej ci się on nie spodoba.
Spojrzałem na
niego, a on patrzył na mnie uważnie.
– Nie ma mowy. –
Odwróciłem z powrotem głowę.
– Sasuke to nasze
jedyne wyjście.
– Nasze? – Ponownie
na niego spojrzałem. – Chciałeś chyba powiedzieć, że moje. Gdybym to zrobił, ty
byś zginął.
– Nie umrę.
– Naruto, ja ledwo
nad sobą panuję. Jakbyś nie zauważył, nie mogę zmienić się w ludzką postać.
– Sasuke musisz
wypić moją krew. – Podciągnął się do krat. – To nasz jedyny sposób na ucieczkę.
Chyba, że masz inny pomysł?
Nie mam. I ten
cholerny Młotek dobrze o tym wiedział.
– Jeśli to zrobię,
on dostanie to czego chce. Złamie mnie.
– Nie złamie,
ponieważ mnie nie zabijesz. A nawet jeśli, to wolę zginąć z ręki ukochanej
osoby niż tego potwora.
– Naruto…
– Wierzę w ciebie,
Sasuke, i ufam. Bezgranicznie.
Spojrzałem prosto w
jego przepiękne, niebieskie oczy i zobaczyłem to. Bezgraniczne zaufanie, wiara,
miłość, niesamowita determinacja.
Podciągnąłem się
pod kraty i dotknąłem jego dłoni. Pierwszy raz, od kiedy jesteśmy tu zamknięci,
dotknąłem go. Jego dłoń była zimna, wręcz lodowata. Nie podobało mi się to.
– Naruto…
– Zrób to –
wyszeptał.
Pociągnąłem lekko
za jego rękę. Głaskałem delikatnie jego nadgarstek, a potem pocałowałem. Czułem
pod jego skórą pulsującą żyłę.
– Nie bój się –
odezwał się szeptem.
– To ty powinieneś
się bać.
– Ja? Ciebie?
Nigdy. Kocham cię.
– Jak ty uwielbiasz
mnie prowokować. – Uśmiechnął się do mnie. – Mówiłem, że to się dla ciebie
kiedyś źle skończy.
– Przestań tyle
gadać i zrób to wreszcie.
– Wybacz mi Naruto.
Pocałowałem
ponownie jego nadgarstek, by zaraz potem wbić w niego swoje kły. Naruto nie
wydał z siebie żadnego dźwięku, ani nie próbował wyrwać ręki. Cudowny smak jego
krwi rozlał się po moim podniebieniu. Nigdy w życiu nie piłem czegoś tak
pysznego. Patrzyłem prosto w jego oczy, które nawet teraz nie wyrażały strachu
czy zwątpienia. Na jego ustach cały czas widniał delikatny uśmiech.
– Pij kochany. Pij
– szeptał raz za razem. – Odzyskaj siły i zniszcz naszych wrogów.
Jego słowa
powtarzały się w mojej głowie niczym echo. Miałem wrażenie jakby sam diabeł
mnie kusi, używając mojego ukochanego głosu. Piłem i piłem. Czułem się coraz
silniejszy i jednocześnie widziałem słabnącego Naruto. Oddychał coraz wolniej i
wolniej, a ja nie mogłem przestać. Wiedziałem, że tak będzie. Jestem potworem i
tak zawsze będzie.
– Nie jesteś
potworem. – Wspomnienia jego słów rozbrzmiały w mojej głowie.
Spojrzałem na
niego. Opadł na podłogę cały blady. Miał zamknięte oczy.
– Nie jesteś
potworem. Wierzę w ciebie, Sasuke, i ufam. Bezgranicznie.
Oderwałem zęby od
jego nadgarstka. Rozerwałem z hukiem dzielące nas kraty i już trzymałem go w
ramionach.
– Naruto. –
Dotknąłem delikatnie jego twarzy. – Naruto. Proszę. Otwórz oczy. Powiedz coś.
Proszę. – Nie ruszył się. Był cały blady i zimny jak lód. – Nie. Naruto.
Błagam.
Przytuliłem go
mocno do siebie.
– Sasuke –
wyszeptał słabo. – Szybko, zanim się zorientują co się stało.
– Zaraz się stąd
wydostaniemy. – Podniosłem się razem z nim w ramionach.
– Nie. Musisz iść
sam.
– Nie.
– Ich jest zbyt
dużo. Nie dasz rady walczyć i jednocześnie mnie chronić. Idź, załatw ich i wróć
po mnie.
– Nie.
– Musisz to zrobić.
Nic mi nie będzie. Idź.
Jasna cholera!
Wiedziałem, że miał racje. Ale bałem się zostawić go samego.
– Idź Sasuke.
Położyłem go
delikatnie na podłodze.
– Kocham cię i wrócę
po ciebie. Przysięgam. – Pocałowałem go delikatnie w usta.
Stałem nad nim i
patrzyłem na niego. Nigdy wcześniej nie czułem takiej wściekłości. Pragnąłem
krwi i śmierci osoby, która go tak zraniła. Dziękowałem w duchu, że Naruto nie
może mnie teraz zobaczyć, ponieważ w tym momencie byłem najprawdziwszym
potworem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Przemieszczałem się
z zawrotną prędkością po korytarzach i zwalałem z nóg każdego, kto stanął mi na
drodze. Jednak nikogo nie zabiłem. Chęć mordu skupiłem na jednej konkretnej
osobie. Miejsce, w którym byliśmy przetrzymywani, przypominało labirynt. Jednak
moje zmysły działały na tak wysokich obrotach, że z łatwością go znalazłem.
– Sasuke –
wysyczał, gdy wpadłem do jakieś wielkiej sali. Miałem wrażenie, że na mnie
czekał. – Tyle czasu wytrzymałeś moje tortury, tylko po to, bo ostatecznie
zabić swojego kochanka wypijając jego krew.
– Naruto żyje, w
przeciwieństwie do ciebie. Jesteś już trupem, Kisame.
– Och, czyżby?
Twoje zmysły powinny być wyostrzone do granic możliwości. Powiedz, czy słyszysz
bicie jego serca?
Znieruchomiałem
momentalnie. Zacząłem słuchać, a moje serce zaczęło szybciej bić. Nie słyszałem
Naruto. To niemożliwe.
– Zabiłeś go. Taka
jest twoja prawdziwa natura. Tego nic nie zmieni. – Zabiłem go. Zabiłem. – Pokaż,
Sasuke, na co cię jeszcze stać.
Zabiłem Naruto,
najważniejszą osobę w moim życiu. Wyciągnąłem przed siebie ręce i spojrzałem na
moje dłonie zakończone długimi i ostrymi pazurami. Dłonie potwora. Zabiłem go.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Pazury wbiły się w moje ciało, a krew zaczęła
sączyć.
Nagle usłyszałem ciche
dudnienie. Jakby gdzieś w oddali biło słabo czyjeś serce. Naruto. Jeszcze nie
jest za późno. Wziąłem głęboki oddech. Uspokoiłem się. Muszę się pospieszyć.
– Mogę skrócić
twoje cierpienia, Sasuke. Pozwól, że pomogę ci spotkać się ze swoim kochankiem.
– Otoczyła go czerwona poświata.
No tak. Posiadał w
sobie fragment ciała jednego z ogoniastych demonów. Przez niego cierpiał nie
tylko Naruto, ale też Kurama. Chociaż nie przepadałem za tym demonem, nie mogłem
zignorować faktu, że był częścią Naruto. A poza tym Kurama chronił mojego
ukochanego przez 5 lat.
– Wybrałeś sobie
złe osoby za wrogów – zaśmiałem się. – Niczego nie rozumiesz . Ani ty, ani
Danzo, nikt nie jest w stanie pojąć, jaka więź połączyła mnie i Naruto. To coś
silniejszego niż sama śmierć. Pokażę ci, jak kończą ci, którzy próbują nas
skrzywdzić.
Nagle poczułem
przepływ ciepłej energii i moje ciało otoczyła czerwona poświata.
– To niemożliwe –
wyszeptał zaskoczony Kisame.
Patrzyłem
zszokowany na swoje dłonie. Już rozumiem. Naruto wraz ze swoją krwią, podarował
mi część mocy Kuramy.
– Przy Naruto
nauczyłem się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Najlepszym przykładem jest nasz
związek. Taka istota jak ja była w stanie kogoś pokochać. Naruto mnie zmienił,
całe moje życie i nie pozwolę ci tego zniszczyć.
– Już to
zniszczyłem. Nawet jeśli Naruto jeszcze żyje, to nie zostało mu za wiele czasu.
Myślisz, że tortury to było wszystko co mu zrobiłem? Twój ukochany nie
powiedział ci prawdy, co? Regularnie podawałem mu pewną substancję, która
zmniejsza prób odczuwania bólu i powoduje powolne niszczenie organów
wewnętrznych. Twój kochanek umiera i to w wielkich męczarniach.
Zaczął się głośno
śmiać. Tego było dla mnie za wiele. W sekundę dopadłem do niego i przyłożyłem
pięścią w twarz. Poleciał na ścianę, wbijając się w nią.
– O tak, Sasuke!
Zabij mnie! – Stanął pewnie na nogach. – Pokaż mi swoją prawdziwą twarz!
Potwora pełnego nienawiści!
– Nie jestem
potworem. Zabiję cię, ale nie z zemsty. Po prostu uwolnię cię od tego świata, z
którym nie łączą się żadne więzi.
– Zamknij się! Co
ty możesz o tym wiedzieć?!
– Znam to bardzo
dobrze. Kiedyś sam taki byłem. Czułem, że nic nie łączy mnie z tym światem.
Nawet gdy byłem z moim bratem, czułem się wyobcowany. To sprawiło, że byłem
pełny gniewu i nienawiści. Ale gdy spotkałem Naruto, wszystko się zmieniło. Ty
nie masz tego szczęścia, więc uwolnię się od tej nienawiści, którą w sobie
nosisz.
Ponownie do niego
doskoczyłem, ale tym razem mój cios został zablokowany. Uderzył mnie w brzuch
tak mocno, że upadłem na kolana. Kisame szykował się na kolejny atak, ale tym
razem udało mi się zrobić unik.
– Ja również nie ma
czasu się z tobą bawić. Muszę wydobyć z Naruto demona, póki jeszcze żyje.
Pokażę ci, jak zabiłem tych, co byli na polanie i jak, 5 lat temu, twój
ukochany zabił kilka wampirów.
To trwało kilka
sekund. Otaczająca go czerwona poświata zgęstniała, wyglądała jak czerwona
mgła. Wystrzeliła we wszystkie strony. Poczułem ogromny ból i pieczenie. Moje
ciało zajęło się ogniem. Więc to była prawdziwa moc ogoniastych demonów? Nie. To
nie była ich prawdziwa siła, została w brutalny sposób skradziona, podczas gdy
Naruto się nią ze mną podzielił. Skupiłem się na mocy Kuramy, która płynęła we
mnie wraz z krwią Naruto.
– Zniszcz naszych
wrogów. – Przypomniałem sobie jego słowa.
Wyciągnąłem przed
siebie dłonie. Gęsta mgła zatrzymała się przede mną, by zaraz potem pomknąć z
powrotem do Kisame. Usłyszałem jego krzyk. Mgła zniknęła, a pojawił się dym i
swąd spalonego mięsa. Kilka metrów ode mnie leżał Kisame. Był cały poparzony i
ledwo oddychał.
– To niemożliwe.
Jak ty…
– W przeciwieństwie
do ciebie, nie ukradłem mocy ogoniastego demona. Naruto mi ją podarował, żeby
mnie chroniła. – Podszedłem do niego. – To jest właśnie prawdziwa potęga
demonów. Nie zniszczenie, które niosłeś, ale ochrona ludzi. A teraz powiedz mi,
co podałeś Naruto?
– Hehe. Ta wiedza
nic ci nie da. Na to nie ma odtrutki. Zginę, ale zabiorę ze sobą twojego
kochanka.
– Nikogo ze sobą
nie zabierzesz. Jak mówiłem, uwolnię cię od tego świata.
Ścisnąłem go mocno
za szyję, wbiłem pazury i jednym ruchem wyrwałem mu tchawice. Nie czekałem na
to, aż się wykrwawi. Odwróciłem się i popędziłem do Naruto.
Wpadłem do jego
celi. Leżał na podłodze. Miałem wrażenie, że jest jeszcze bardziej blady niż
wcześniej.
– Naruto. –
Uklęknąłem obok niego.
Teraz, gdy byłem
tak blisko niego, już bardzo wyraźnie słyszałem, że jego serce bije coraz
wolniej. Podniosłem się razem z nim w ramionach.
– Naruto wytrzymaj
jeszcze trochę. Nie poddawaj się.
Biegłem najszybciej
jak mogłem po labiryncie korytarzy. Nie mogłem znaleźć wyjścia, a czas uciekał.
Przycisnąłem go mocniej do siebie. Ponownie poczułem przypływ niezwykłej siły.
Nasze ciała otoczyła poświata. Wyciągnąłem przed siebie rękę i wycelowałem w
ścianę. Kula ognia wyleciała z mojej dłoni i zrobiła ogromną dziurę w ścianie,
ukazując kolejny korytarz. Powtórzyłem tę czynność kilka razy, aż w końcu
znaleźliśmy się na zewnątrz.
Słońce było wysoko
na niebie. Zacząłem rozglądać się na około. Niczego nie poznawałem. Skupiłem
się na moim zmyśle słychu i węchu, żeby wyczuć jakieś ludzi. Gdzieś bardzo
daleko wyczułem kilku. Poprawiłem Naruto w ramionach i zacząłem biec. Gdzieś w
oddali zobaczyłem kilka domostw. Gdy dobiegłem do pierwszego, zapukałem głośno
do drzwi. Otworzyła mi zaskoczona kobieta.
– Muszę zadzwonić.
– Zahipnotyzowałem ją.
Posłusznie oddała
mi telefon komórkowy.
– Tak słucham? –
Usłyszałem w słuchawce znany mi głos.
– Kakashi…
– Sasuke? Na Boga
co…
– Nie ma na to
czasu. Namierz jak najszybciej to połączenie. Nie wiem gdzie jesteśmy. Pospiesz
się. Naruto… On… Umiera. – Głos mi się zaczął łamać.
– Wiemy, gdzie
jesteście. Wysyłam transport.
– Powiedz mi, w
którą stronę mam się udać. Spotkamy się po drodze.
– Musisz się
kierować na zachód. Nie wyłączaj telefonu.
– Pospiesz się
Kakashi.
Zacząłem biec w
stronę, którą wskazał mi Kakashi, trzymając w ramionach gasnące życie mojego
ukochanego.
C.D.N.