Uwaga!!

Uwaga!!!

Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”. „Wampir Lestat” Anne Rice Część 19.

Witajcie Kochani!!!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, ciepła rodzinnego, a w Nowym Roku 2018 samych sukcesów w życiu, pracy, szkole, na studiach, aby spełniły się Wasze postanowienia noworoczne, a także marzenia.

A to mój prezent dla Was kochani. Przyznam się szczerze, że rozdział ten napisałam już dawno, ale porostu nie miałam czasu go przepisać. Ale usiadłam, zmobilizowałam się i po 2 dniach w końcu jest. Nie mam niestety zbyt dużo czasu ostatnio, ale jak tylko go mam to od razu pisze. Ten rok był dla mnie bardzo trudny, pełen wyzwań w pracy i w życiu osobistym. Ale cieszę się, że nadal ze mną jesteście i czytacie moje opowiadania.

Nie przedłużam już. Zapraszam do czytania. Dedukuje ten tekst wszystkim moim wiernym czytelnikom. Kocham Was.
Wasza Hikaru-chan
P.S. Z góry przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu żeby je wszystkie wyłapać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 19.


Moje bezwiedne ciało opadało w dół. Coraz niżej i niżej. Wszędzie otaczała mnie ciemność i cisza. Nie słyszałem nawet swojego oddechu, czy bicia serca. Czułem się tak, jakbym tonął w pustce. Chciałem, żeby moje plecy poczuły wreszcie twardy grunt. Aby oczy znalazły jakieś światło. Jednak nic się nie działo. Leciałem w dół, w niekończącą się ciemność. Gdzie byłem? Kim byłem? Co się wydarzyło, że jestem w takiej sytuacji? Takie pytania kłębiły się w mojej głowie. Nie znałem odpowiedzi na żadne z nich. Więc spadałem i spadałem, mając nadzieję, że w końcu się zatrzymam. Nie miałem pojęcia jak długo to już trwa.
– Sasuke! – przerażającą ciszę przerwał czyiś krzyk.
Kto to? Znałem ten głos, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Gdzieś w oddali coś zamigotało. Mały błyszczący punkcik zaczął cię powiększać. Aż w końcu poczułem przyjemne ciepło.
– Sasuke!
Niewyraźne obrazy zaczęły dochodzić do mojej głowy. Zamrugałem kilka razy. Pod plecami czułem zimną, kamienną podłogę.
– Sasuke wreszcie się obudziłeś.
Spojrzałem w bok. Za kratą siedział, oparty o ścianę jakiś mężczyzna. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Były tak piękne, jak najczystsze niebo.
– Tak się bałem. – Uśmiechnął się do mnie z wyraźną ulgą, a zaraz potem spoważniał i przyglądał mi się uważnie. – Sasuke, wszystko w porządku?
Próbowałem się podnieść, ale moje ciało było całe zdrętwiałe.
– Sasuke?
– Kim jesteś?
– Słucham? – Był wyraźnie zaskoczony moim pytaniem. – Nie wiesz kim jestem?
– Nie wiem nawet, kim ja jestem. Sasuke to moje imię?
– Tak – odpowiedział zmartwiony. – Naprawdę nic nie pamiętasz?
– Przecież mówię, że nic! Kim ty do cholery jesteś? I dlaczego jesteśmy zamknięci w tych celach?
Milczał przez dłuższą chwilę, przyglądając mi się uważnie. W jego spojrzeniu można było wyczytać smutek i cierpienie. A w mojej głowie zrodziła się myśl, że nie chcę tego widzieć w tych pięknych oczach. Powinien być wesoły i szczęśliwy. Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Zacząłem gwałtownie oddychać, a świat wirować na około mnie.
– Sasuke! Sasuke! – krzyczał przerażony moim atakiem Naruto.
Naruto? Wszystko ucichło, świat przestał wirować.
– Naruto? – Spojrzałem na blondyna.
Z jego oczu zaczęły lecieć łzy.
– Już myślałem, że znowu cię straciłem.
– Co się stało? Gdzie my jesteśmy? – Wszystkie wspomnienia zaczęły do mnie wracać. – Co się ze mną działo?
– To wszystko przez ten dziwny dym. Straciłeś przytomność. A gdy się obudziłeś, to niczego nie pamiętałeś.
– Wszystko już pamiętam. – Podciągnąłem się, żeby usiąść. – Miałem wrażenie jakbym tonął w ciemności. Przepraszam, że cię przestraszyłem. Więc gdzie jesteśmy?
– Nie mam pojęcia. Również i mnie uśpili.
– Dziwny był ten dym. Normalnie na wampiry takie coś nie działa.
– Bo to jest broń wyprodukowana specjalnie na takie potwory jak ty – rozległ się dobrze znany nam głos.
Koło krat pojawił się ten dziwny stwór, który nas poprzednio zaatakował.
– Nazywam się Kisame Hoshigaki.
– Gówno mnie obchodzi jak się nazywasz. Jesteś już trupem.
– Znam to nazwisko – wyszeptał Naruto. – Pogromca pozbawiony jakichkolwiek hamulców, bezwzględny wobec ludzi i wobec wampirów.
– Więc jednak o mnie słyszałeś.
– Gdy nas szkolili, podali twój przykład, jakim człowiekiem nie możemy się stać.
– Nie wszyscy tak myślą. Są w Akatsuki ludzie, którzy by chętnie się do mnie przyłączyli.
– Masz na myśli Danzo i wiernych mu ludzi – wtrąciłem. – Są w mniejszości.
– Już niedługo. Gdy pozyskam moc twojego demona, wrócę do Akatsuki i zrobię wreszcie porządek.
– Nigdy go nie dostaniesz.
– Ależ dostanę. – Potwór zmrużył oczy. – To tylko kwestia czasu. Brać go.
Do celi Naruto weszło dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn. Dopadli do niego i założyli mu kajdany.
– Naruto!
– Na ciebie też przyjdzie pora potworze – syknął Kisame.
– Jeśli zrobisz mu krzywdę, zabiję cię.
– Niby jak chcesz to zrobić, skoro jesteś tak słaby, że nawet nie możesz się podnieść?
Zaczął się głośno śmiać i poszedł na parą mężczyzn, którzy prowadzili wyrywającego się Naruto.
Jeszcze nigdy nie byłem taki wściekły. Tuż pod moim nosem mieli zamiar torturować najważniejszą osobą w moim życiu, a ja niestety nie mogłem nic na to poradzić.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zaprowadzili Naruto do jakieś sali laboratoryjnej. Przykuli go do łóżka za ręce i nogi, a potem ustawili go w pozycji pionowej.
– Jesteś bardzo silny. Jak przystało na członka klanu Uzumakich – odezwał się Kisame.
– Nie ujdzie ci to na sucho.
Kisame podszedł do stołu, który stał koło łóżka, wziął mały flakonik i napełnił strzykawkę dziwnym płynem, który się w nim znajdował.
– Dasz mi to czego chce.
– Nigdy.
– Znam twoją słabość. Sasuke. Wiem co was łączy. Myślę, że to obrzydliwe. Pogromca i wampir w takim związku.
Stwór wbił strzykawkę w ramię Naruto i wstrzyknął mu podejrzany płyn.
– Pewnie się zastanawiasz co ci podałem. To narkotyk, który daje bardzo szybko, bardzo ciekawe efekty. Zmniejsza próg odczuwania bólu. To znaczy, że gdy cię dotknę… – Przejechał palcem po twarzy Naruto, a ten skrzywił się z bólu.
– Torturując mnie nic nie wskórasz.
– Może i tak. Ale jaką mi to sprawi przyjemność. Na ciebie mam inny sposób. Jak już mówiłem, twoją słabością jest Sasuke.
– Nawet jeśli zrobisz mu krzywdę albo zabijesz i tak nie oddam ci Kuramy. Sasuke nigdy by mi tego nie wybaczył.
– Będziesz inaczej śpiewał, jak zobaczysz jego cierpienie. To już się zaczęło. Dym, którym go zaatakowałem, ma bardzo dużo efektów ubocznych. Utrata pamięci to pikuś. A teraz czas, żebym się rozerwał. Dotyk cię bardzo bolał, to co powiesz na to… – Uderzył mocno pięścią w brzuch Naruto.
Przeszył go ogromny ból. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Zacisnął mocno usta, żeby nie wydobył się z niego żaden krzyk. Nie chciał mu dawać satysfakcji.
– Więc cały czas próbujesz grać twardego? Hehe. Będę miał pyszną zabawę. – Kisame oblizał usta.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie miałem pojęcia jak długo już przetrzymywali Naruto. W tym miejscu straciłem kompletnie poczucie czasu. Byłem pewny tylko jednej rzeczy, że go torturowali. Najgorsze było to czekanie. Nie mogłem się ruszyć. Moje ciało było odrętwiałe i nie zapowiadało się, żeby mi przeszło. A poza tym zacząłem odczuwać coś innego. Coś czego nie czułem już od bardzo, bardzo dawna. Ucisk w klatce piersiowej był coraz większy.

Nagle usłyszałem zbliżające się kroki. Spojrzałem w tamtą stronę i miałem wrażenie, że serce mi stanęło. Ci sami mężczyźni, którzy wcześniej zabrali Naruto, teraz ciągnęli go nieprzytomnego za sobą. Jego twarz była cała w krwi i siniakach. Krew znajdowała się również na jego ubraniu, ale trudno mi było stwierdzić czy to nie była krew ściekająca z jego twarzy. Wrzucili go do celi jak worek kartofli i poszli.
– Naruto! – Nie ruszał się, ale widziałem, że oddycha. – Naruto słyszysz mnie? – Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się podciągnąć pod kraty. – Naruto, proszę. Jeśli mnie słyszysz, rusz chociaż palcem. Proszę. – Wpatrywałem się w niego uważnie. Nic się nie działo. – Zabiję go. Przysięgam.
Znów poczułem uścisk w klatce piersiowej. Świat naokoło mnie ponownie zawirował i znowu miałem wrażenie, że tonę w ciemności.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy otworzyłem oczy, ponownie zobaczyłem kamienny sufit. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Spojrzałem w stronę Naruto. Gdy napotkałem jego niebieskie spojrzenie, odetchnąłem z ulgą.
– Hej – wyszeptałem.
Tylko na tyle było mnie stać. Głośnie mówienie sprawiało mi dużo trudności.
– Hej – odpowiedział również szeptem.
– Co on ci zrobił?
– Nie przejmuj się tym. To nic.
– Nic?
– Nie martw się. Cokolwiek zrobi mi, czy tobie, nie przywołam Kuramy. A poza tym założyłem dodatkową pieczęć, żeby nie mógł sam się wydostać. Zginiemy tu, Sasuke.
– Ale przynajmniej razem.
– Hehe. Ale się z ciebie zrobił romantyk – zaśmiał się i za chwile skrzywił z bólu.
– Naruto, dzieje się ze mną coś dziwnego. Nie mogę odzyskać swoich sił.
– To przez ten dym. Kisame powiedział mi, że ma pełno efektów ubocznych.
– To nie wszystko ja…
– Myślę, że nadszedł już czas. – Kisame pojawił się nagle przy kratach. – Pali cię w klatce piersiowej, prawda Sasuke? Dawno zapomniane uczucie w tobie zakiełkowało. Patrz uważnie, Naruto. To właśnie takiego potwora kochasz. Pokażę ci jego prawdziwą naturę. No dalej Sasuke. Powiedz mu, co oznacza to dziwne uczucie.
Spojrzałem na Naruto. Nie chciałem, żeby wiedział o tym, co powili zaczyna się dziać z moim ciałem. Ale jeśli ja mu nie powiem, to zrobi to ten stwór.
– To głód – wyszeptałem.
– Głośniej!
– Głód! Krwi! – powiedziałem wyraźniej.
– Głód krwi. Pamiętasz Naruto, co stało się z tobą 5 lat temu w jaskini? Pamiętasz tamte wampiry? Były głodzone przez kilka dni. Gdy w końcu zostały wypuszczone, rzuciły się na ciebie jak zwierzęta. Bo takie właśnie są wampiry. Taki właśnie jest Sasuke. U niego ten proces przebiega szybciej. To kolejny efekt dymu, którym go poczęstowałem.
– Ty draniu – warknął Naruto.
– Pokażę ci, że wampir zawsze pozostanie wampirem. I przy okazji przyniosę ci chwilową ulgę, Sasuke – zaśmiał się.
Otworzył moją celę i wepchnął do niej małego chłopca.
– Smacznego Sasuke. – Mówiąc to, naciął chłopcu nadgarstki.

Gdy tylko poczułem zapach krwi, zrobił mi się jeszcze bardziej gorąco. W uszach dudniło, a mój puls przyspieszył. Czułem, że zaczynam zmieniać postać. Widziałem tylko tego chłopca i czułem tylko jego krew.
– No dalej Sasuke. Wypij go. Zbyt długo byłeś abstynentem. Czyż nie pachnie smakowicie?
Zacisnąłem dłonie w pięści. Resztkami sił odsunąłem się jak najdalej od chłopca.
– Nigdy – wystękałem. – Nie… będę robił… tego, czego… chcesz.
– Nie chcesz odzyskać sił? Nie chcesz mnie zabić? Miałem bardzo przyjemną zabawę z Naruto.
– Lepiej dla ciebie, żebym nie odzyskał sił.
Moje całe ciało było rozpalone. Oddychałem gwałtownie.
– Po co się tak męczyć?
– Nie jestem potworem. – Spojrzałem na Naruto, który uśmiechał się do mnie delikatnie.
– Jesteście uparci. Ale na wsze nieszczęście, ja również. Zobaczymy, kto dłużej wytrzyma. – Ponownie otworzył cele. – I tak nie uratujesz w ten sposób życia tego chłopca. – Wbił dziecku nóż w brzuch. – Mam ich jeszcze sporo.
– Zapłacisz za wszystko – warknął Naruto.
– Zostawię go tutaj, żebyś nie zapomniał jak pachnie ludzka krew.

– To nie jesteś prawdziwy ty – odezwał się Naruto, gdy zostaliśmy sami. – To przez ten dym.
– Inni mogą mnie uważać za potwora. Ale jeśli ty byś tak zaczął o mnie myśleć, nie przeżyłbym tego.
– Nigdy tak o tobie nie pomyślę. Dobrze o tym wiesz.
Uśmiechnąłem się do niego, a on do mnie i poczułem wielką ulgę.
– Jesteś moją siłą Naruto – wyszeptałem.
– A ty moją.
Nagle poczułem znajomy zapach.
– Sasuke! – Naruto spojrzał przerażony gdzieś na ścianę nad moją głową.
Podążyłem za jago spojrzeniem. Z kratki wentylacyjnej wydobywał się jakiś dym.
– Sasuke zasłoń czymś nos i usta! Nie wdychaj tego!
Ale było już za późno.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy odzyskałem przytomności, znowu nic nie pamiętałem. Odzyskanie wspomnień zajęło mi tym razem więcej czasu. A potem znowu przyszli po Naruto. A gdy go odnieśli z powrotem, znowu był nieprzytomny i skatowany. Gdy odzyskał przytomność, Kisame znowu przyprowadził dziecko, tym razem dziewczynkę. Zrobił z nią to samo co z chłopcem. Cała moja cela wypełniona była krwią, jej metaliczny zapach unosił się wszędzie. Trudno mi było oddychać. Pragnienie to było prawie jak pożądanie, które czułem do Naruto.

Nie. To było zupełnie coś innego. To co czułem do Naruto było o wiele silniejsze. Tego uczucia postanowiłem się trzymać. Przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólnie spędzone chwile. Gdy tylko wróciłem to ludzkiej postaci, ten cholerny dym znowu był wypuszczany.

Ten schemat powtarzał się w kółko. Za każdym razem, gdy odzyskiwałem przytomność, coraz więcej czasu musiało minąć bym mógł odzyskać wspomnienia. Myślałem gorączkowo nad sposobem ucieczki, ale mój umysł nie pracował na takich obrotach jak powinien. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mój głód był coraz większy. Powstrzymywałem się ostatkiem sił. Już nawet nie mogłem wrócić do swojej ludzkiej postaci.
– Chyba naprawdę tu zginiemy – odezwał się Naruto.
– Na to wygląda. Nic mi nie przychodzi do głowy.
– Ja mam pewien pomysł, ale raczej ci się on nie spodoba.
Spojrzałem na niego, a on patrzył na mnie uważnie.
– Nie ma mowy. – Odwróciłem z powrotem głowę.
– Sasuke to nasze jedyne wyjście.
– Nasze? – Ponownie na niego spojrzałem. – Chciałeś chyba powiedzieć, że moje. Gdybym to zrobił, ty byś zginął.
– Nie umrę.
– Naruto, ja ledwo nad sobą panuję. Jakbyś nie zauważył, nie mogę zmienić się w ludzką postać.
– Sasuke musisz wypić moją krew. – Podciągnął się do krat. – To nasz jedyny sposób na ucieczkę. Chyba, że masz inny pomysł?
Nie mam. I ten cholerny Młotek dobrze o tym wiedział.
– Jeśli to zrobię, on dostanie to czego chce. Złamie mnie.
– Nie złamie, ponieważ mnie nie zabijesz. A nawet jeśli, to wolę zginąć z ręki ukochanej osoby niż tego potwora.
– Naruto…
– Wierzę w ciebie, Sasuke, i ufam. Bezgranicznie.
Spojrzałem prosto w jego przepiękne, niebieskie oczy i zobaczyłem to. Bezgraniczne zaufanie, wiara, miłość, niesamowita determinacja.

Podciągnąłem się pod kraty i dotknąłem jego dłoni. Pierwszy raz, od kiedy jesteśmy tu zamknięci, dotknąłem go. Jego dłoń była zimna, wręcz lodowata. Nie podobało mi się to.
– Naruto…
– Zrób to – wyszeptał.
Pociągnąłem lekko za jego rękę. Głaskałem delikatnie jego nadgarstek, a potem pocałowałem. Czułem pod jego skórą pulsującą żyłę.
– Nie bój się – odezwał się szeptem.
– To ty powinieneś się bać.
– Ja? Ciebie? Nigdy. Kocham cię.
– Jak ty uwielbiasz mnie prowokować. – Uśmiechnął się do mnie. – Mówiłem, że to się dla ciebie kiedyś źle skończy.
– Przestań tyle gadać i zrób to wreszcie.
– Wybacz mi Naruto.
Pocałowałem ponownie jego nadgarstek, by zaraz potem wbić w niego swoje kły. Naruto nie wydał z siebie żadnego dźwięku, ani nie próbował wyrwać ręki. Cudowny smak jego krwi rozlał się po moim podniebieniu. Nigdy w życiu nie piłem czegoś tak pysznego. Patrzyłem prosto w jego oczy, które nawet teraz nie wyrażały strachu czy zwątpienia. Na jego ustach cały czas widniał delikatny uśmiech.
– Pij kochany. Pij – szeptał raz za razem. – Odzyskaj siły i zniszcz naszych wrogów.
Jego słowa powtarzały się w mojej głowie niczym echo. Miałem wrażenie jakby sam diabeł mnie kusi, używając mojego ukochanego głosu. Piłem i piłem. Czułem się coraz silniejszy i jednocześnie widziałem słabnącego Naruto. Oddychał coraz wolniej i wolniej, a ja nie mogłem przestać. Wiedziałem, że tak będzie. Jestem potworem i tak zawsze będzie.
– Nie jesteś potworem. – Wspomnienia jego słów rozbrzmiały w mojej głowie.
Spojrzałem na niego. Opadł na podłogę cały blady. Miał zamknięte oczy.
– Nie jesteś potworem. Wierzę w ciebie, Sasuke, i ufam. Bezgranicznie.
Oderwałem zęby od jego nadgarstka. Rozerwałem z hukiem dzielące nas kraty i już trzymałem go w ramionach.
– Naruto. – Dotknąłem delikatnie jego twarzy. – Naruto. Proszę. Otwórz oczy. Powiedz coś. Proszę. – Nie ruszył się. Był cały blady i zimny jak lód. – Nie. Naruto. Błagam.
Przytuliłem go mocno do siebie.
– Sasuke – wyszeptał słabo. – Szybko, zanim się zorientują co się stało.
– Zaraz się stąd wydostaniemy. – Podniosłem się razem z nim w ramionach.
– Nie. Musisz iść sam.
– Nie.
– Ich jest zbyt dużo. Nie dasz rady walczyć i jednocześnie mnie chronić. Idź, załatw ich i wróć po mnie.
– Nie.
– Musisz to zrobić. Nic mi nie będzie. Idź.
Jasna cholera! Wiedziałem, że miał racje. Ale bałem się zostawić go samego.
– Idź Sasuke.
Położyłem go delikatnie na podłodze.
– Kocham cię i wrócę po ciebie. Przysięgam. – Pocałowałem go delikatnie w usta.
Stałem nad nim i patrzyłem na niego. Nigdy wcześniej nie czułem takiej wściekłości. Pragnąłem krwi i śmierci osoby, która go tak zraniła. Dziękowałem w duchu, że Naruto nie może mnie teraz zobaczyć, ponieważ w tym momencie byłem najprawdziwszym potworem.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Przemieszczałem się z zawrotną prędkością po korytarzach i zwalałem z nóg każdego, kto stanął mi na drodze. Jednak nikogo nie zabiłem. Chęć mordu skupiłem na jednej konkretnej osobie. Miejsce, w którym byliśmy przetrzymywani, przypominało labirynt. Jednak moje zmysły działały na tak wysokich obrotach, że z łatwością go znalazłem.
– Sasuke – wysyczał, gdy wpadłem do jakieś wielkiej sali. Miałem wrażenie, że na mnie czekał. – Tyle czasu wytrzymałeś moje tortury, tylko po to, bo ostatecznie zabić swojego kochanka wypijając jego krew.
– Naruto żyje, w przeciwieństwie do ciebie. Jesteś już trupem, Kisame.
– Och, czyżby? Twoje zmysły powinny być wyostrzone do granic możliwości. Powiedz, czy słyszysz bicie jego serca?
Znieruchomiałem momentalnie. Zacząłem słuchać, a moje serce zaczęło szybciej bić. Nie słyszałem Naruto. To niemożliwe.
– Zabiłeś go. Taka jest twoja prawdziwa natura. Tego nic nie zmieni. – Zabiłem go. Zabiłem. – Pokaż, Sasuke, na co cię jeszcze stać.
Zabiłem Naruto, najważniejszą osobę w moim życiu. Wyciągnąłem przed siebie ręce i spojrzałem na moje dłonie zakończone długimi i ostrymi pazurami. Dłonie potwora. Zabiłem go. Zacisnąłem dłonie w pięści. Pazury wbiły się w moje ciało, a krew zaczęła sączyć.
Nagle usłyszałem ciche dudnienie. Jakby gdzieś w oddali biło słabo czyjeś serce. Naruto. Jeszcze nie jest za późno. Wziąłem głęboki oddech. Uspokoiłem się. Muszę się pospieszyć.
– Mogę skrócić twoje cierpienia, Sasuke. Pozwól, że pomogę ci spotkać się ze swoim kochankiem. – Otoczyła go czerwona poświata.
No tak. Posiadał w sobie fragment ciała jednego z ogoniastych demonów. Przez niego cierpiał nie tylko Naruto, ale też Kurama. Chociaż nie przepadałem za tym demonem, nie mogłem zignorować faktu, że był częścią Naruto. A poza tym Kurama chronił mojego ukochanego przez 5 lat.
– Wybrałeś sobie złe osoby za wrogów – zaśmiałem się. – Niczego nie rozumiesz . Ani ty, ani Danzo, nikt nie jest w stanie pojąć, jaka więź połączyła mnie i Naruto. To coś silniejszego niż sama śmierć. Pokażę ci, jak kończą ci, którzy próbują nas skrzywdzić.
Nagle poczułem przepływ ciepłej energii i moje ciało otoczyła czerwona poświata.
– To niemożliwe – wyszeptał zaskoczony Kisame.
Patrzyłem zszokowany na swoje dłonie. Już rozumiem. Naruto wraz ze swoją krwią, podarował mi część mocy Kuramy.
– Przy Naruto nauczyłem się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Najlepszym przykładem jest nasz związek. Taka istota jak ja była w stanie kogoś pokochać. Naruto mnie zmienił, całe moje życie i nie pozwolę ci tego zniszczyć.
– Już to zniszczyłem. Nawet jeśli Naruto jeszcze żyje, to nie zostało mu za wiele czasu. Myślisz, że tortury to było wszystko co mu zrobiłem? Twój ukochany nie powiedział ci prawdy, co? Regularnie podawałem mu pewną substancję, która zmniejsza prób odczuwania bólu i powoduje powolne niszczenie organów wewnętrznych. Twój kochanek umiera i to w wielkich męczarniach.
Zaczął się głośno śmiać. Tego było dla mnie za wiele. W sekundę dopadłem do niego i przyłożyłem pięścią w twarz. Poleciał na ścianę, wbijając się w nią.
– O tak, Sasuke! Zabij mnie! – Stanął pewnie na nogach. – Pokaż mi swoją prawdziwą twarz! Potwora pełnego nienawiści!
– Nie jestem potworem. Zabiję cię, ale nie z zemsty. Po prostu uwolnię cię od tego świata, z którym nie łączą się żadne więzi.
– Zamknij się! Co ty możesz o tym wiedzieć?!
– Znam to bardzo dobrze. Kiedyś sam taki byłem. Czułem, że nic nie łączy mnie z tym światem. Nawet gdy byłem z moim bratem, czułem się wyobcowany. To sprawiło, że byłem pełny gniewu i nienawiści. Ale gdy spotkałem Naruto, wszystko się zmieniło. Ty nie masz tego szczęścia, więc uwolnię się od tej nienawiści, którą w sobie nosisz.
Ponownie do niego doskoczyłem, ale tym razem mój cios został zablokowany. Uderzył mnie w brzuch tak mocno, że upadłem na kolana. Kisame szykował się na kolejny atak, ale tym razem udało mi się zrobić unik.
– Ja również nie ma czasu się z tobą bawić. Muszę wydobyć z Naruto demona, póki jeszcze żyje. Pokażę ci, jak zabiłem tych, co byli na polanie i jak, 5 lat temu, twój ukochany zabił kilka wampirów.
To trwało kilka sekund. Otaczająca go czerwona poświata zgęstniała, wyglądała jak czerwona mgła. Wystrzeliła we wszystkie strony. Poczułem ogromny ból i pieczenie. Moje ciało zajęło się ogniem. Więc to była prawdziwa moc ogoniastych demonów? Nie. To nie była ich prawdziwa siła, została w brutalny sposób skradziona, podczas gdy Naruto się nią ze mną podzielił. Skupiłem się na mocy Kuramy, która płynęła we mnie wraz z krwią Naruto.
– Zniszcz naszych wrogów. – Przypomniałem sobie jego słowa.
Wyciągnąłem przed siebie dłonie. Gęsta mgła zatrzymała się przede mną, by zaraz potem pomknąć z powrotem do Kisame. Usłyszałem jego krzyk. Mgła zniknęła, a pojawił się dym i swąd spalonego mięsa. Kilka metrów ode mnie leżał Kisame. Był cały poparzony i ledwo oddychał.
– To niemożliwe. Jak ty…
– W przeciwieństwie do ciebie, nie ukradłem mocy ogoniastego demona. Naruto mi ją podarował, żeby mnie chroniła. – Podszedłem do niego. – To jest właśnie prawdziwa potęga demonów. Nie zniszczenie, które niosłeś, ale ochrona ludzi. A teraz powiedz mi, co podałeś Naruto?
– Hehe. Ta wiedza nic ci nie da. Na to nie ma odtrutki. Zginę, ale zabiorę ze sobą twojego kochanka.
– Nikogo ze sobą nie zabierzesz. Jak mówiłem, uwolnię cię od tego świata.
Ścisnąłem go mocno za szyję, wbiłem pazury i jednym ruchem wyrwałem mu tchawice. Nie czekałem na to, aż się wykrwawi. Odwróciłem się i popędziłem do Naruto.

Wpadłem do jego celi. Leżał na podłodze. Miałem wrażenie, że jest jeszcze bardziej blady niż wcześniej.
– Naruto. – Uklęknąłem obok niego.
Teraz, gdy byłem tak blisko niego, już bardzo wyraźnie słyszałem, że jego serce bije coraz wolniej. Podniosłem się razem z nim w ramionach.
– Naruto wytrzymaj jeszcze trochę. Nie poddawaj się.
Biegłem najszybciej jak mogłem po labiryncie korytarzy. Nie mogłem znaleźć wyjścia, a czas uciekał. Przycisnąłem go mocniej do siebie. Ponownie poczułem przypływ niezwykłej siły. Nasze ciała otoczyła poświata. Wyciągnąłem przed siebie rękę i wycelowałem w ścianę. Kula ognia wyleciała z mojej dłoni i zrobiła ogromną dziurę w ścianie, ukazując kolejny korytarz. Powtórzyłem tę czynność kilka razy, aż w końcu znaleźliśmy się na zewnątrz.

Słońce było wysoko na niebie. Zacząłem rozglądać się na około. Niczego nie poznawałem. Skupiłem się na moim zmyśle słychu i węchu, żeby wyczuć jakieś ludzi. Gdzieś bardzo daleko wyczułem kilku. Poprawiłem Naruto w ramionach i zacząłem biec. Gdzieś w oddali zobaczyłem kilka domostw. Gdy dobiegłem do pierwszego, zapukałem głośno do drzwi. Otworzyła mi zaskoczona kobieta.
– Muszę zadzwonić. – Zahipnotyzowałem ją.
Posłusznie oddała mi telefon komórkowy.
– Tak słucham? – Usłyszałem w słuchawce znany mi głos.
– Kakashi…
– Sasuke? Na Boga co…
– Nie ma na to czasu. Namierz jak najszybciej to połączenie. Nie wiem gdzie jesteśmy. Pospiesz się. Naruto… On… Umiera. – Głos mi się zaczął łamać.
– Wiemy, gdzie jesteście. Wysyłam transport.
– Powiedz mi, w którą stronę mam się udać. Spotkamy się po drodze.
– Musisz się kierować na zachód. Nie wyłączaj telefonu.
– Pospiesz się Kakashi.
Zacząłem biec w stronę, którą wskazał mi Kakashi, trzymając w ramionach gasnące życie mojego ukochanego.



C.D.N.