Konbanwa moi kochani czytelnicy!!
Cały czas walczę z
weną i po troszku piszę opowiadanka. W oczekiwaniu na Wasze ulubione
opowiadanie postanowiłam dać Wam coś nowego. Doznałam natchnienia po
przeczytaniu „Wampira Lestata” co widać w tytule opka. Zapożyczyłam sobie tytuł
właśnie z tej książki. Jak przeczytałam to zdanie od razu skojarzyło mi się z
moją ukochaną parką. Tak więc zapraszam do czytania.
Pozdrawiam Was
gorąco.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
„Promienie słońca
we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat”
Anne Rice
Część 1.
Czy istota przeklęta przez Boga i
ludzi, żyjąca w ciągłym mroku, taka jak wampir, może się zakochać?
Serce wampira jest tak samo martwe,
jak jego całe ciało. W takim razie istnieje pytanie: czy może odczuwać miłość?
Ludzie odpowiedzieliby zapewne,
że nie. To jest niemożliwe.
Gdy sam byłem człowiekiem, też
tak myślałem. Gdy stałem się wampirem, moje nastawienie w tej sprawie nie
zmieniło się. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się umocniło. Przez ponad 400
lat mojego wampirzego życia, zabijałem bezlitośnie ludzi. Mężczyźni, kobiety,
dzieci. To nie miało dla mnie większego znaczenia. Wysysałem z nich krew do
ostatniej kropelki. Nie zastanawiałem się, czy na dziecko czekają w domu
rodzice. Czy kobieta, którą zabiłem była przy nadziei. Czy mężczyzna, który
stał się moją ofiarą, jest jedynym żywicielem rodziny. Liczyła się tylko ich
krew i to, że dawała mi życie wieczne.
Jedynym moim towarzyszem był mój
starszy brat – Itachi, który zamienił mnie w wampira, abyśmy mogli już zawsze
razem, ramie przy ramieniu iść przez wieczność ku końcowi świata, a może nawet
dalej.
Jednak pewnej nocy moje życie się
zmieniło. Zostało wywrócone do góry nogami.
Siedziałem w klubie i jak każdej
nocy wyszukiwałem w tłumie swojej ofiary. I nagle ujrzałem go. Wysoki,
przystojny, dobrze zbudowany blondyn, o bardzo intensywnie niebieskich oczach.
Wyglądał jak anioł. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Nieznajomy roztaczał
wokół siebie niesamowitą aurę. Przyciągał nie tylko mój wzrok, ale także
innych. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Pewnie nie jeden wampir mógłby
pozazdrościć mu równych, białych zębów. Patrzyłem na każdy fragment jego ciała
z fascynacją. Jednak jego widok mi nie wystarczał. Pragnąłem czuć jego zapach,
smak krwi. Jeszcze nigdy nie czułem swojej ofiary tak intensywnie.
Nagle wyłapał moje spojrzenie. Z
jego twarzy zniknął uśmiech, a pojawił się szok, a za chwilę strach. To było
dla mnie bardzo dziwne. Ludzie nie wyczuwali tego, kim jestem. Dowiadywali się
o tym dopiero wtedy, gdy moje kły wbijały się im w żyły, ale wtedy było już dla
nich za późno. Nieznajomy blondyn szybko pożegnał się ze znajomymi i ruszył w
kierunku wyjścia. Podniosłem się ze swojego miejsca i poszedłem za nim. Gdy
wyszedłem z klubu, zdążyłem jeszcze zauważyć tablice rejestracyjne taksówki, do
której wsiadł. Jednak dla mnie to nie była żadna przeszkoda. Wskoczyłem na dach
sąsiedniego budynku i zacząłem ścigać samochód. W końcu pojazd zatrzymał się
przed 2-piętrowym budynkiem, do którego wszedł blondyn. Cały czas czułem jego
strach i zdenerwowanie.
Nieznajomy miał mieszkanie na 2
piętrze. Gdy wszedł do niego, zaczął się nerwowo krzątać. Podkradłem się
bezszelestnie do okna, dla wampira to nie jest zbyt trudne. Czułem jego zapach.
Drażnił moje zmysły i działał na mnie jak narkotyk. Gdy ludzie się denerwują
ich ciała pachną bardziej intensywnie. Skoro jego zapach tak na mnie działa, to
ciekawe co będzie jak posmakuję jego krwi. Mężczyzna zaczął czegoś szukać i
wpadał w coraz większą panikę. W końcu w jego ręce wpadła jakaś mała kartka.
Sięgnął po telefon i wystukał jakiś numer.
– Dobry wieczór panie doktorze. –
Usłyszałem jego dźwięczny, czysty i bardzo męski głos. – Przepraszam, że
dzwonię w środku nocy, ale… Panie doktorze… To się znowu dzieje. Ale tym razem
jest gorzej, znacznie gorzej. Muszę się z panem spotkać… Tak… Dobrze… Będę o
19… Bardzo dziękuję. Dobra noc i jeszcze raz przepraszam.
Odłożył telefon. Dłuższą chwilę
siedział i patrzył gdzieś nieprzytomnym wzrokiem. Zawsze lubiłem przyglądać się
przerażonym ludziom. Ich strach dodawał mi sił. W pewnym momencie blondyn
złapał się za głowę i zaczął się kiwać do przodu i do tyłu.
– Błagam tylko nie znowu –
szeptał do siebie. – Błagam nie znowu.
Nic z tego nie rozumiałem. Gdy
próbowałem czytać w jego myślach, natrafiłem na jakiś mur. Nie byłem w stanie
dostać się do jego głowy, co mnie bardzo zdziwiło i zdenerwowało. Pierwszy raz
od bardzo, bardzo dawna nie rozumiałem ludzkiego zachowania. Ten mężczyzna
zaczął mnie coraz bardziej intrygować. Obserwowałem go prawie do samego rana.
Jak słał sobie łóżko i jak zasypiał. Musiał mieć koszmary, bo strasznie rzucał
się na łóżku. W końcu jednak musiałem wracać. Co prawda słońce nie może mnie
zabić, ale odbiera mi siły. Wampiry są dziećmi nocy. Większość legend na nasz
temat jest mocno przesadzonych.
Mając cały czas w głowie obraz
nieznajomego blondyna, wszedłem do mojej kryjówki, która znajdowała się w
piwnicy opuszczonego magazynu.
– Wyglądasz okropnie –
skomentował Itachi, gdy tylko mnie zobaczył. – Musiałeś upolować wyjątkowo mało
apetyczną istotkę.
– Nic nie upolowałam.
Od momentu, gdy ujrzałem tego
blondyna nie jestem w stanie myśleć o innej ofierze. Tylko dlaczego nie wypiłem
jego krwi?
– Co się stało Sasuke? – zapytał
troskliwie Itachi.
– W sumie sam nie wiem.
Jego silne ramiona oplotły mnie w
pasie. Przyciągnął mnie mocno do siebie. Kocham mojego brata. Jest jedyną,
najbliższą mi osobą. Zawsze myślałem, że te uczucia biorą się z tego, że
jesteśmy braćmi i, że Itachi jest moim stwórcą. Ale zawsze byliśmy ze sobą
bardzo mocno związani. To właśnie on był jedyną osobą, która naprawdę mnie
kochała i która się mną opiekowała.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nasz ojciec był tyranem, katował
matkę i nas. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogliśmy się od tego
uwolnić. Były zupełnie inne czasy. Ojciec, który był głową rodziny, mógł
wszystko. Matka, Itachi i ja należeliśmy do niego. W takich trudnych czasach,
gdy liczył się każdy grosz, nieposłuszeństwo wobec ojca mogło się skończyć, w
najlepszym przypadku, wydziedziczeniem, w najgorszym śmiercią.
W Itachim, jako pierworodnym,
pokładał wielkie nadzieje. Nie szczędził pieniędzy na jego edukacje. Liczył na
to, że zostanie księdzem, a wtedy rodzina będzie miała z tego tytułu wiele
korzyści. Na mnie ojciec nie zwracał uwagi. Zawsze mówił o mnie jako o
„kolejnej gębie do wyżywienia”. Wiele razy słyszałem jak wydziera się na matkę.
– Mówiłem ci, żebyś pozbyła się
tego bachora jak jeszcze był w twoim brzuchu! A ty się uparłaś! I zobacz co nam
z tego przyszło! Ledwo wiążemy koniec z końcem! Itachi jest naszą jedyną
nadzieją! Nie życzę sobie więcej bachorów w tym domu!
Nie wiem ile dzieci zabiła w
swoim łonie moja matka. Co pewien czas chodziła do bardzo starej znachorki po
jakieś zioła. I za każdym razem, gdy ich używała, na drugi dzień wyglądała jak
chodząca śmierć, a jej ciało było coraz słabsze. Z przerażeniem patrzyliśmy z
Itachim na naszą umierającą matkę.
– Chciałbym aby Bóg dał mi siłę,
dzięki której mógłbym zakończyć ten koszmar. – Te słowa często padały z ust
mojego brata.
Przytulał mnie tedy mocno do
siebie, a ja czułem się taki bezpieczny.
Im byłem starszy tym było gorzej.
Ojciec co raz mocniej dawał mi do zrozumienia, że jestem jak piąte koło u wozu
i najchętniej wyrzuciłby mnie z domu. Jednak gdyby to zrobił nie mielibyśmy co
jeść. Itachi był w seminarium i na moją głowę spadło zdobywanie pożywienia.
Stałem się bardzo dobrym myśliwym, co mi się teraz bardzo przydaje. Po kryjomu
pisałem listy do Itachiego. Ojciec nie miał zielonego pojęcia, że potrafię
czytać i pisać. Gdyby się dowiedział, zabiłby mnie. Itachi nauczył mnie tego w
tajemnicy przed nim. Brakowało mi brata. Jego dobrego słowa, ciepłych i silnych
ramion.
„Jeszcze trochę braciszku. Wytrzymaj jeszcze trochę. Jak
zostanę księdzem, to zabiorę Ciebie i matkę od tego psychopaty”. – pisał
w listach.
Marzyłem o tym dniu, który
jeszcze długo nie nadchodził. Było coraz gorzej. Matka za dnia wykonywała
wszystkie domowe obowiązki. Gdy nie byłem na polowaniu, pomagałem jej po
kryjomu. Ojciec był, jakby to teraz pięknie ludzie nazwali, szowinistyczną
świnią. Kobieta musiała siedzieć w domu, wykonywać wszystkie, nawet najcięższe
obowiązki domowe i rodzić dzieci. Akurat to ostatnie było zabronione w naszym
domu. A mężczyzna miał zakaz robienia, czy pomagania w tych obowiązkach. A do
jego zadań należało zarabiać na rodzinę lub polować.
Gdy pewnego razu ojciec przyłapał
mnie na pomaganiu matce, to tak mnie pobił, że nie mogłem się ruszyć. Ojciec i
tak kazał mi iść na polowanie, czego omal nie przypłaciłem życiem, gdy
zaatakował mnie niedźwiedź.
Tak więc czekałem i czekałem na
dzień, w którym skończy się ten cały koszmar i modliłem się, żeby nasza matka
tego dożyła.
Ten dzień nastał w moje 18-ste
urodziny.
To był piękny dzień. Pracowałem
ciężko w polu z pozostałymi wieśniakami z naszej wioski. Do domu wróciłem o
zmierzchu. Byłem spocony, brudny i jedynie o czym marzyłem to umyć się i
położyć spać.
– COŚ TY POWIEDZIAŁA DZIWKO!? –
Usłyszałem ryk ojca i odgłos spadania czegoś na podłogę.
Przyspieszyłem szybko. Wpadłem do
kuchni. Moja matka leżała na podłodze i zasłaniała rękoma brzuch. Mój ojciec
zamachnął się na nią. Złapałem go w pasie i odciągnąłem go od niej.
– Ojcze przestań!
– Nie wtrącaj się bękarcie! –
Uderzył mnie pięścią w policzek i złamał mi nos. – A ty masz natychmiast zażyć
te pieprzone zioła! – zwrócił się do matki.
– Nie. – Moje oczy rozszerzyły
się w szoku. Moja matka podniosła się z podłogi i, chociaż podtrzymywała się
szafki, z odwagą spojrzała ojcu w oczy. – Koniec z tym! Słyszysz?! Nie jestem w
stanie zliczyć ile nienarodzonych dzieci już zabiłam! Bóg mi tego nigdy nie
wybaczy! Tego dziecka nie zabiję! – Złapała się za lekko wypukły brzuch.
– Nie zmuszaj mnie bym ci te
zioła wlał do gardła siłą!
– Idź do diabła! – krzyknęła
matka.
Jego pięść wylądowała na jej
policzku. Upadła z powrotem na podłogę. Podbiegłem do niej i złapałem za
ramiona.
– Przestań! Chcesz ją zabić! –
zwróciłem się do ojca.
– Jeśli w ten sposób umrze ten
cholerny bękart z jej łonie to tak!
Podniosłem się z podłogi i
zasłoniłem matkę swoim własnym ciałem. Gdy zobaczyłem ją, tak desperacko
walczącą o życie mojego nienarodzonego rodzeństwa, wstąpiła we mnie jakaś
nieznana odwaga.
– Nie pozwolę ci na to.
– Sasuke przestań – odezwała się
słabo matka.
– ŚMIESZ MI SIĘ SPRZECIWIAĆ
BĘKARCIE!? TAK MI SIĘ ZA WSZYSTKO ODWDZIĘCZASZ?!
– Nie jestem bękartem! Jestem
twoim synem, tak samo jak Itachi! I za co mam być ci wdzięczny?! Za te
wszystkie lata poniżania i znęcania?!
– ZA DACH NAD GŁOWĄ, KTÓRY CI
DAŁEM! MOGŁEM SIĘ CIEBIE POZBYĆ ZARAZ PO TWOICH NARODZINACH! I BYŁBY TO BARDZO
DOBRY POMYSŁ! A TERAZ ZEJDŹ MI Z DROGI! ZAJMĘ SIĘ TOBĄ PÓŹNIEJ!
– NIE!
Ojciec chwycił metalowy
pogrzebacz, który stal koło kominka. Nie miałem w pobliżu niczego, co mogłem
chwycić i się obronić przed ciosem. Uderzył mnie w głowę. Coś mi chrupnęło koło
ucha. Upadłem na podłogę. Głowa bolała mnie niemiłosiernie i czułem ciepłą
krew, która wypłynęła z rozciętej skóry. Ojciec kopał mnie mocno po brzuchu.
Czułem przeszywający mnie ból, ale to było nic w porównaniu z bólem głowy. Moje
łzy mieszały się z krwią.
– Sasuke! – słyszałem krzyk mojej
matki. Ostatkiem sił rzuciła się na jego plecy. – Przestań!
Ojciec odepchnął ją mocno od
siebie. Poleciała na szafkę i nieprzytomna osunęła się po niej na podłogę.
– Dawno już powinienem to zrobić!
– Spojrzał na mnie i w tym samym momencie poczułem jak coś wbija się w moją
klatkę piersiową.
– NIE! Ojcze co robisz! –
Usłyszałem głos Itachiego.
Otworzyłem lekko oczy, by po raz
ostatni zobaczyć ukochanego brata. To co ujrzałem było przerażające. Itachi
miał intensywnie czerwone oczy, w których można było wyczytać niesamowitą wręcz
chęć mordu i nienawiść. Z jego warg wystawały długie, białe kły. Itachi
błyskawicznie zjawił się przy ojcu. Złapał go jedną ręką za szyję i podniósł
bez wysiłku do góry. Spojrzał na mnie.
– Nadszedł ten dzień braciszku.
Dzisiaj wszystko się skończy.
Cały czas patrząc się na mnie,
bez żadnego wysiłku skręcił ojcu kark i rzucił jego ciałem o ścianę. Podszedł
do mnie i wziął na ręce.
– Matka – wyszeptałem słabo.
– Matka? – powtórzył z sarkazmem.
– Nigdy nie stanęła w naszej obronie. Zawsze ślepo wykonywała polecenia ojca.
Jeśli to wszystko ma się skończyć, ona też musi umrzeć. A po za tym, jej ciało
jest tak słabe, że i tak umarłaby za kilka dni.
Wyszedł z domu. Położył mnie
delikatnie na ziemi. Odwrócił się w stronę domu. Z jego dłoni poleciały w
kierunku budynku ogniste kule. Cały dom zaczął płonąć. W końcu Itachi uklęknął
koło mnie i wziął w ramiona moje udręczone ciało. Wyjął z mojej piesi
pogrzebacz, co sprawiło mi taki ból, że z mojego gardła wydobył się głośny
krzyk.
– Mój biedny kochany braciszek. –
Zaczął kołysać mnie w swoich ramionach. – Umierasz Sasuke – wyszeptał głaszcząc
mnie czule po głowie. Wiedziałem o tym, czułem to. – Mogę cię uratować. Ale
twoje życie będzie zupełne inne. Będziesz musiał zabijać ludzi i ukrywać się
przed słońcem, które tak kochasz, a które od tej pory będzie odbierało ci siły.
Ale będziemy razem. Czy chcesz braciszku iść ze mną przez wieczność?
Nie mogłem nic odpowiedzieć,
dlatego pokiwałem tylko głową, że się zgadzam.
Itachi objął mnie mocniej.
Przybliżył głowę do moje szyi, po czym wbił w nią swoje kły. Bolało jak
cholera. Ale nie miłym siły by krzyczeć. A potem przestało boleć. Czułem się
tak lekko. Moje ciało ogarnęła jakaś dziwna euforia. Jednocześnie gdzieś pod
tym wszystkim czułem jak z mojego ciała szybciej uchodzi życie. Z każdym łykiem
mojeJ krwi, Itachi coraz bardziej przybliżał mnie do śmierci. W końcu oderwał
się ode mnie. Spojrzał na mnie czule i pogładził po głowie.
– Sasuke. Mój kochany Sasuke. –
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek. – Już na zawsze będziemy razem. –
Wbił kły w swój nadgarstek i przyłożył rękę do moich ust. – Pij braciszku.
Posłusznie zacząłem przełykać
jego krew, która, jak mi się wydawało, paliła gardło. Całe moje ciało płonęło.
Żaden ból, który czułem wcześniej, nie był tak potężny, jak to co teraz czułem.
Jednocześnie odczuwałem przypływ niesamowitej siły.
Gdy kilka minut później
otworzyłem oczy, mój brat cały czas trzymał mnie w swoich ramionach, ale jego
wzrok skierowany był na płonący dom. Spojrzał na mnie, a jego oczy z powrotem
były czarne.
– Witaj w nowym życiu Sasuke –
wyszeptał czule.
Pomógł mi wstać z ziemi. Świat
wydawał mi się jakiś inny. Rozróżniałem więcej barw, dźwięków. Byłem tym
wszystkim oszołomiony
– Przyzwyczaisz się do tego –
odezwał się Itachi widząc moje zdezorientowanie.
Spojrzałem na płonący dom.
– Itachi zabiłeś ich –
stwierdziłem cicho.
– Tak. Ojciec na to zasłużył. A
matka miała tak zniszczony organizm, że i tak by zmarła za kilka dni. I uwierz
mi nie byłaby to spokojna śmierć.
– Czym jesteś? Jesteśmy? –
poprawiłem się szybko.
– Nie jesteś głupi Sasuke. Dobrze
wiesz kim jesteśmy.
– Wampirami – stwierdziłem. – Jak
się nim stałeś?
– To też już wiesz. Wypiłeś moją
krew, a wraz z nią moje wspomnienia. Chodź braciszku. – Złapał mnie za rękę. –
Czas na twoją pierwszą ofiarę.
I tak oto w dzień moich 18-tych
urodzin, narodziłem się na nowo, jako wampir.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Itachi cały czas obejmując mnie
ramionami pociągnął w kierunku kanapy.
– Gdzie przed chwilą odleciałeś?
– zapytał zatroskany.
– Myślałem o dniu, kiedy
zamieniłeś mnie w wampira.
Uśmiechnął się delikatnie.
Odgarnął ze swojej szyi długie, czarne włosy i jeszcze bardziej się do mnie
przysunął.
– Pij Sasuke.
Nie protestowałem. Wbiłem swoje
kły w jego śnieżnobiałą i idealnie gładką skórę. Krew wampira smakuje zupełnie
inaczej niż ludzka. Ale gardło paliło mnie tylko za pierwszym razem gdy ją
piłem. Niektórzy mówią, że to dlatego, że wypala duszę. Itachi zdjął ze mnie
kurtkę, a potem jego dłonie wdarły się pod moją bluzkę. Nie pozostałem mu
dłużny. Rozerwałem jego koszulę i zacząłem sunąć dłońmi po jego torsie.
Oderwałem się od jego szyi tylko po to by wbić się namiętnie w jego usta. Jego
język zlizał z moich warg resztki krwi. Szybko pozbyliśmy się reszty garderoby.
Usiadłem na jego kolanach, wbijając się jednocześnie na jego męskość. Ogarnął
nas istny szał. Poruszaliśmy się w tym samym tempie, powoli doprowadzając się
nawzajem do szczytu rozkoszy. Wtuliłem się mocniej w mojego brata, a on wbił
się w moją szyję. Oderwał się ode mnie i oblizał usta z krwi. Głaskał mnie
delikatnie po plecach.
– A więc to przez tego blondyna –
wyszeptał mi do ucha.
Spojrzałem na niego.
– Nie mogłem się skupić na
polowaniu. Itachi on jest… jest taki… inny. – Nie umiałem ubrać w słowa swoich
uczuć.
Ale wiedziałem dobrze, że nie
muszę mu tego mówić. Itachi wypił moją krew, więc doskonale wiedział co czuję.
– Więc dowiedzmy się kim on jest.
Dla twojego dobra.
C.D.N.
Bardzo się cieszę że znalazłaś czas na pisanie :)
OdpowiedzUsuńczekam na więcej, zwłaszcza że zaciekawiła mnie ta notka, o wampirach jeszcze nie pisałaś, to może być ciekawa odmiana :D Życzę weny i czasu...
` nowe opowiadanie , bardzo się cieszę ;)
OdpowiedzUsuńwszystko związane z wampirami niezwykle mi się podoba , sam nawet wtrąciłem je do mojego opowiadania . także pojawia się tam blondyn , wymyślając go także pomyślałem o postaciach anny rice . przeczytałem wszystkie jej publikacje i wprost ją uwielbiam
rozpoczynasz widzę z niezłą mocą , mam nadzieję że pojawią się nowe notki . jestem już lekko pogubiony , gdyż nie mogę stwierdzić które z twych opowiadań jest najlepsze . wszystkie są cudowne .
na nową notkę czekam z niecierpliwością ,czuję że moja wena powraca i że niebawem też coś napiszę . :*
`bloody
Dzięki za kolejne opowiadanie. Jak zwykle wspaniałe! Życzę weny na tony i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam opowiadania o wampirach ! Bardzo się cieszże że pojawiły się na twoim blogu ! Już nie mogę się doczekać kolejnej notki, a co do tej wyszła ci fantastycznie ! Nie trzeba nic więcej dodawać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :*
Super , rewelacyjna notka . Także kocham historie Anne Rice . Poprawiłaś mi humor i to niesamowicie. Kocham Twoje opowiadania i bardzo za nimi tęskniłam .
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że mój komentarz będzie bardziej obiektywny, otóż brakuje ci bety i to raczej o mocnych nerwach. Jest kilka błędów, których nie powinno być, szczególnie, że piszesz od dosyć dawna. Pomysł jest i to dobry, ale akcja jest chaotyczna, zbyt szybka i po przeczytaniu tego poczułam niedosyt w przedstawieniu postaci. Widać, że wiesz, o czym chcesz napisać, ale robisz to "na raz", powinnaś stworzyć plan wydarzeń i każdy punkt rozwinąć przynajmniej na 3-4 strony A4,inaczej możesz szybko stracić zapał. Z tego, co napisałaś w 1. rozdziale wyszłaby historia na ich kilka. Spróbuj dodać więcej rozwinięć i opisów. Wierzę w ciebie. :)
OdpowiedzUsuńAyu
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jak i wspaniałe zapowiada się opowiadanie, no i jeszcze tematyka, którą uwielbiam czyli wampiry, ciekawi mnie co jest z Naruto, dlaczego się tak zachowywał, czyżby kiedyś w przeszłości spotkał kogoś niezwykle podobnego do Sasuke, albo jest w stanie „wyczuć” wampira.... Sasuke zaintrygowany zachowaniem naszego blondaska. No i jest jeszcze Itachi (bardzo lubię tą postać), a co do ojca, co za tyran z niego i dobrze mu tak.... Czekam na następny rozdział z niecierpliwością...
Weny, weny, chęci.....
Pozdrawiam serdecznie Basia
Łaaał!! Sasuke-uke...a to dobre, hehe. Super się zapowiada i świetna tematyka opowiadania. Uwielbiam wampiry oraz wszystko, co ma z nimi jakikolwiek związek. Rozwaliła mnie totalnie akcja pomiędzy braćmi. Kompletnie nie spodziewałam się czegoś takiego. No cóż, ale to dopiero początek. Liczę, że wszystko to będzie miało swoje wytłumaczenie w ciągu dalszym.
OdpowiedzUsuńWobec tego, życzę dużo weny i czekam na nexta.
Zapraszam również do mnie na http://oldschool-yaoi.blogspot.com/
Pozdrawiam:)
Mam pytanie: dlaczego nigdzie nie mogę znaleźć zakładnika politycznego z twojego starego bloga ( tzn. tego, którego przenosiłaś treść na tego bloga )!
OdpowiedzUsuńZainteresowało mnie to opowiadanie, a jak chcę jakoś się dostać do tego to mi isę wszystko anuluje...
Miałabyś czas przenieść to na ten blog?!
Prooooooooooooooooszeeeeeeeęęęęęęęęe
LLLLLŁŁŁŁŁllllłłłłłaaaadniiiieee PPPPPProooszęęęę!!
Nie przeniosłam „Politycznego zakładnika”, ponieważ nie mam pomysłu na dalszą akcję. Może w przyszłości go wrzucę, ale na pewno nie w najbliższym czasie. Pozdrawiam.
Usuńjestem pod wrazeniem lubie naru i sasu ,chciałam poczytac iruka kaka jako pies i kot
OdpowiedzUsuńna początku pomyślałam sobie ; wampiry i to sasuke ? e to bd jakieś głupie, ale i tak przeczytam.
OdpowiedzUsuńNo i jak się okazało dobrze zrobiłam, bo to opo było świetnee!!!
Niezła akcja pośród braci, ostro, ale i tak wole sasunaru :D
zapraszam do mnie dopiero co zaczynam :D
http://sasunaru-opowiadanie-yaoi.blogspot.com/
Kruszynko, jestem zaskoczona. Przeczytałam tak wiele twoich opowiadań i one-shotów, że aż trudno mi to zliczyć. Znam twój styl pisania od podszewki i prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się po tobie czegoś takiego. Nie obrażaj się, ale zdecydowanie to jest najlepiej napisany rozdział jaki przeczytałam, a jaki ty napisałaś kiedykolwiek. Prawie nie da się zauważyć tej dziecinności, którą wykazujesz się w pisaniu. Ta notka jest niesamowicie dojrzała i przemyślana. Przez cały czas, gdy ją czytałam, zastanawiałam się, kto mi podmienił moją ukochaną Kruszynkę, ale teraz w to wierzę. Naprawdę to wyszło rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuń"Przez ponad 400 lat mojego wampirzego życia, zabijałem bezlitośnie ludzi. Mężczyźni, kobiety, dzieci. To nie miało dla mnie większego znaczenia. Wysysałem z nich krew do ostatniej kropelki. Nie zastanawiałem się, czy na dziecko czekają w domu rodzice. Czy kobieta, którą zabiłem była przy nadziei. Czy mężczyzna, który stał się moją ofiarą, jest jedynym żywicielem rodziny. Liczyła się tylko ich krew i to, że dawała mi życie wieczne."
Ten fragment jest cudowny. Po prostu zmroził mi krew w żyłach.
Słonko, naprawdę fantastycznie Ci idzie i mam nadzieję, że jak zaraz przejdę do drugiego rozdziału, to się nie zawiodę i będzie mi się go czytało tak dobrze jak ten. Oczywiście zapewne zdajesz sobie sprawę, że trochę błędów było. Faktycznie problem z przecinkami i ze sprawnym złożeniem niektórych zdań miałaś problem, ale wierzę, że trochę cierpliwości i szybko się poprawisz.
P.S. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że zrobisz tutaj ItaSasu :D Znam Cię chyba zbyt dobrze, kochanie :*
Ah, no i powinnaś mi jeszcze zrobić striptise, albo coś za to, że zmusiłam się do przeczytania opowiadania o wampirach, których przez "Zmierzch" i te wszystkie pozostałe śmieszne części nie znoszę :/ Tzn, dobrze się stało, że to przeczytałam, ale zrobiłam to tylko z miłości do Ciebie, (to, że okazało się interesujące to już inna sprawa) więc należy mi się nagroda :D
I..I..ItaSasu?! Omg. Nie mam nic przeciwko, ale czytając to czuje się jakbym coś lub kogoś zdradziła.
OdpowiedzUsuńAle zapowiada się genialnie ^-^
Pozdrawiam, Ami-chan <3
No zapowiada się fajnie :D
OdpowiedzUsuńItaSasu??
Boję się co będzie jak Sasuke się zakocha (bo się zakocha, nie?) w Naru. Boję się co zrobi Itachi x.x
No lecę czytać dalej!
Hej,
OdpowiedzUsuńpodoba mi się to opowiadanie, lubię taką tematykę czyli wampiry... co jest z Naruto? dlaczego się tak zachowywał? czyżby kiedyś w przeszłości spotkał kogoś podobnego do Sasuke, albo jest w stanie „wyczuć” wampira... Sasuke jest zaintrygowany zachowaniem naszego blondaska :) a co do ojca, co za tyran z niego i dobrze mu tak... należało mu się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza