Konbanwa!!
Kochani moi! Z okazji
Nowego Roku życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia. A także dużo cierpliwości do
mnie. Moim postanowieniem noworocznym jest porządne zabranie się za pisanie.
Ale co z tego wyjdzie okaże się w przyszłości. Pewnie będziecie zaskoczeni, że
już jest następny rozdział. Zaskoczę Was jeszcze bardziej wiadomością, że w
najbliższym czasie możecie się też spodziewać nowego rozdziału na Naruto i Sasuke – Yaoi Story.
Właśnie kończę pisać rozdział. Nie zabieram już więcej czasu. Zapraszam do
lektury.
Pozdrawiam gorąco
Wasza Hikaru-chan.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na
zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 7.
– Naruto nie wiem jak mam ci dziękować.
– Kiba składał ręce jak do modlitwy. – Przepraszam, że tak do ciebie nagle
zadzwoniłem.
– Nic się nie stało. – Blondyn
zawiązywał pracowniczy fartuch. – I tak nie miałem nic do roboty. Lepsze
siedzenie tutaj niż w domu.
– Eh… Shiba zadzwonił tak
nagle, że jest chory i nie może przyjść. Szef ma dzisiaj jakąś ważną
uroczystość rodzinną, więc nie chciałem mu przeszkadzać. Dlatego zadzwoniłem do
ciebie.
– Dobrze zrobiłeś. I naprawdę
nie przejmuj się. Bierzmy się do roboty.
– Jeszcze dwie godziny i do
domu – westchnął Kiba, patrząc na zegarek. Dochodziła 21. Nagle rozległ się
jego telefon. – Hej siora. Co? O kurwa. Ale teraz? Przecież jestem w pracy.
Naprawdę nie dasz rady sama? Ok poczekaj chwilkę. – Spojrzał na Naruto. –
Miałbyś coś przeciwko jakbym wyszedł wcześniej. Moja siostra odbiera właśnie
porób jakieś suki i są komplikacje. Rodziców nie ma w domu. Muszę jej pomoc, bo
suka i szczeniaki mogą zdechnąć.
– Jasne Kiba. Leć do domu. Dam
rade.
– Jesteś pewny?
– Tak. Zamknę drzwi i zostawię otwarte
tylko okienko.
– Jeny Naruto ratujesz mnie.
Siora będę jak najszybciej. – Rozłączył się i spojrzał na Uzumakiego. –
Postaram się załatwić to jak najszybciej i może jeszcze wrócę przed następną
zmianą.
– No wiesz raczej to nie będzie
od ciebie zależało.
– Też prawda. Ale postaram się
wrócić jak najszybciej.
– Dobra leć już.
– Do zobaczenia Naruto.
– Pa. Pozdrów siostrę.
Naruto patrzył jak za
przyjacielem zamykają się drzwi. Westchnął głośno. Już kilka razy zdarzyło się,
że zostawał sam na stacji. Cisza, która tu zapanowała zakłócona była jedynie
odgłosem lodówek. Podszedł do drzwi i zamknął wszystkie zamki na klucz.
Zostawił tylko otwarte małe okienko. Przez chwilę stał i spoglądał na powoli
zachodzące słońce. Duża czerwona kula, chował się za budynkami. Był to piękny
widok. Poszedł do magazynu po towar by go ułożyć na półkach.
Po jakieś godzinie krzątania
się to tu to tam, usłyszał delikatne pukanie do drzwi. Spojrzał w ich stronę.
Na zewnątrz stał wysoki, dobrze zbudowany szatyn, który uśmiechał się do niego przyjaźnie.
Naruto od razu go rozpoznał to był Shiba. Nowo zatrudniony pracownik. Był u
niech od jakiś trzech tygodni. Uzumaki zazwyczaj był na zmianie z Kibą, chyba
tylko raz miał okazję być na zmianie z Shibą. Podszedł do drzwi i otworzył je.
– Cześć – przywitał się
chłopak.
– Cześć. Podobno byłeś chory.
– Tak. Ale wziąłem jakieś leki.
I gdy poczułem się lepiej postanowiłem przyjść i odrobić swoją nieobecność,
zostanę też na następnej zmianie. Ale co ty tu robisz? Zdaje się, że miałeś
dzisiaj wolne.
– Kiba poprosił mnie żebym cię
zastąpił.
– A właśnie, gdzie on jest?
– Dostał ważny telefon z domu i
musiał iść. Muszę jeszcze ustawić towar przy ladzie. Może weź umyj podłogę.
– Dobrze.
Naruto poszedł za ladę.
Odwrócił się i zaczął układać towary. Nagle usłyszał dziwny szczęk. Odwrócił
się z stronę Shiby i jego oczy rozszerzyły się w szoku. Chłopak stał z szeroko rozstawionymi nogami i celował w
blondyna z pistoletu.
– Ręce do góry, tak żebym je
widział. – Naruto wykonał jego polecenie. Shiba rzucił na ladę plecak. –
Opróżnij kasę. Pospiesz się.
Blondyn otworzył kasę i
przełożył wszystkie pieniądze do plecaka. Ręce mu drżały jak nigdy dotąd.
– A teraz sejf. – Wskazał głową
na zaplecze.
Uzumaki spojrzał na niego
zdenerwowany.
– No rusz się kurwa!
– Nie znam szyfru. Tylko szef
go zna.
– Taaa. Myślisz, że ci uwierzę.
Otwieraj go, ale już.
– Shiba spokojnie. Naprawdę nie
wiem.
Szatyn odbezpieczył broń.
– Po raz ostatni raz mówię,
otwieraj ten pieprzony sejf. Albo zarobisz kulkę pedale. – Naruto spojrzał
przestraszony na broń. – Moja cierpliwość się skończyła.
Blondyn wciągnął głośno
powietrze. To co się stało w ciągu następnych kilku sekund sprawiło, że całe
jego życie przeleciało mu przed oczami. W chwilki, w której Shiba postanowił
pociągnąć za spust, uniósł się w powietrze. Wypuścił z ręki broń i próbował się
wyrwać z mocnego uścisku dłoni, która zaciskała się na jego szyi.
Obok niego stał Sasuke jakiego
Naruto jeszcze nigdy nie widział. Miał czerwone oczy, a z jego ust wystawały
długie, śnieżnobiałe kły. Jego oczy przepełnione były chęcią mordu.
– Niewybaczalne – odezwał się.
Jego głos sprawił, że po plecach blondyna przeszły ciarki. Był taki władczy i
pełen nienawiści. – Popełniłeś największy i zarazem ostatni błąd w swoim
parszywym życiu. – Zacisnął mocniej dłoń z zamiarem skręcania mu karku.
– SASUKE!!! NIE!!!
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jego głos wyrwał mnie z amoku w
jaki wpadłem, gdy zobaczyłem co się dzieje. Zamrugałem kilka razy oczami i
spojrzałem w stronę Naruto, a potem znowu na mężczyznę, którego trzymałem w
powietrzu. Nagle dotarło do mnie co zrobiłem. Ujawniłem się przed Naruto.
Stałem przed nim w mojej wampirzej postaci. Gorszego scenariusza nie mogłem
sobie wymyślić. Nie miałem odwagi spojrzeć na niego.
– Sasuke proszę. Nie rób mu
krzywdy. – Jego głos był łagodny, ale wyczułem w nim zdenerwowanie. – Zadzwonię
na policje.
Wyjął komórkę i po chwili
rozmawiał już z policjantem. Spojrzałem na szatyna.
– Nie widziałeś tego co się
stało. Uderzyłem cię mocno w tył głowy i straciłeś przytomność.
Gdy tylko mężczyzna pokiwał
głową, uderzyłem go mocno w tył głowy. Puściłem jego bezwładne ciało na
podłogę.
W końcu odważyłem się i
spojrzałam na Naruto. Cały czas trzymał telefon przy uchu, chociaż rozmowa już
się dawno zakończyła. Był zszokowany. Widziałem to w jego pięknych, niebieskich
oczach. Gdzieś w oddali usłyszałem policyjne syreny. Moje oczy na powrót stały
się czarne, a kły krótkie. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Moje serce się
zatrzymało. To naprawdę był już koniec.
Policjanci wpadli do budynku.
Zorientowali się w sytuacji i jeden z nich podszedł do nieprzytomnego szatyna.
A my cały czas staliśmy i patrzyliśmy na siebie.
W końcu Naruto spojrzał na
policjanta, który coś do niego mówił. A ja cały czas na niego patrzyłem. Nie po
raz pierwszy żałowałem, że nie mogę czytać w jego myślach. Chciałem wiedzieć co
o mnie myśli. Jakimi epitetami obrzuca mnie w swojej głowie. Potwór, wampir,
morderca, diabeł. Cały mój świat przestał istnieć. Nic nie czułem, nic nie
słyszałem, nic nie widziałem, poza niebieskim jak niebo oczami. Wiedziałem, że
to zszokowane spojrzenie będzie mnie prześladować przez resztę mojego
wampirzego życia.
– Przepraszam pana. – Poczułem
delikatne szarpnięcie za ramie i spojrzałem na policjanta. – Mogę zadać panu
kilka pytań?
Spojrzałem mu prosto w oczy.
Mężczyzna przytaknął głową i odszedł.
– Naruto co się tu stało? – Do
budynku wpadł zdenerwowany Kiba.
– Shiba napadł na stacje –
wyszeptał blondyn.
– Naruto tak bardzo cię
przepraszam. Nie powinienem zostawiać cię samego. Nic ci nie jest? – Objął go
ramieniem, ale jak tylko mnie zobaczył puścił.
– Sasuke był w pobliżu i go
obezwładnił – powiedział Naruto nie patrząc na mnie.
Czułem w klatce piersiowej ból,
jakiego jeszcze nigdy nie czułem. Nie byłem nawet wściekły, że Kiba go objął.
On miał do tego prawo. Ja nie. Nigdy nie miałem.
– No całe szczęście, że był –
odezwał się Kiba. – No nie stary. Ty to masz odwagę. – Podszedł do mnie i
klepnął w plecy. Zdążyłem zauważyć, jak Naruto lekko spina się. – Sasuke
mógłbyś odprowadzić go do domu.
– Nie trzeba – powiedział
Naruto nim zdążyłem coś odpowiedzieć. – Jeszcze nie skończyłem zmiany.
– Naruto zostałeś napadnięty.
To pewnie był dla ciebie szok. Powinieneś odpocząć. Idź do domu.
– Nic mi nie jest.
Mój najgorszy scenariusz się
sprawdził. Naruto nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Z resztą nie powinienem
się temu dziwić.
– Rozumiem – powiedziałem
cicho. – To w takim razie ja już pójdę. Uważaj na siebie Naruto. – Wyszedłem
powoli z budynku.
Czułem na sobie jego
spojrzenie. Jego dziwne napięcie, niepodobne do niczego co do tej pory
wyczuwałem od ludzi. A co było dla mnie najdziwniejsze nie czułem od niego
strachu, przynajmniej nie takiego, jakiego się spodziewałem wyczuć. Chociaż
może dobrze się maskował. Nie raz już mnie zaskakiwał swoim zachowaniem.
Jak tylko wyszedłem na zewnątrz
zacząłem się szybko przemieszczać. Chciałem być jak najdalej stąd. Po prostu
uciekłem jak tchórz.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto leżał na łóżku i
wpatrywał się w sufit. Myślał o tym co się wydarzyło dzisiejszego wieczora.
Nigdy w życiu nie bał się tak jak dzisiaj. Gdy Shiba celował do niego z broni,
całe jego życie przeleciało mu przed oczami. Żałował wielu rzeczy. A
najbardziej żałował, że nie może przeprosić Sasuke za swoje zachowanie. Tak
bardzo chciał dostać szansę żeby z nim porozmawiać. Jak w zwolnionym tempie
widział jak Shiba naciska spust. I gdy już myślał, że zginie, zjawił się on.
Sasuke. Ale był jakiś inny niż ten, którego widywał na co dzień. Ten Sasuke był
jak mężczyzna z jego snów. Snów, które prześladowały go od najmłodszych lat.
Snów, które uważał początkowo za koszmary, a w ostatnich tygodniach stały się
mrocznymi, pełnymi pożądania snami erotycznymi.
Naruto miał mętlik w głowie.
Rzeczywistość myliła się mu z fantazją.
– Czyżby to były halucynacje? Może
powinienem iść do lekarza? – myślał.
Odwrócił się z stronę okna i
spojrzał na budynek po drugiej stronie ulicy. Przeszły go ciarki. Wstał i
zasłonił okno.
– To jakaś paranoja –
powiedział do siebie. – Sasuke nie może być… Nie. – Usiadł na łóżku i schował
twarz w dłoniach. – To była tylko moja chora wyobraźnia. Tak. Muszę iść do
lekarza.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wpadłem jak szalony do
kryjówki. Trzaskałem głośno każdymi drzwiami, które napotkałem po drodze do
swojego pokoju. Wiedziałem, że mój brat zaraz tu będzie. I faktycznie. Wparował
do mojego pokoju bez pukania.
– Co się stało? – zapytał
autentycznie zdenerwowany, widząc moją twarz.
– On wie.
– Kto i co wie?
– Naruto, że jestem wampirem.
– Jak to się stało?
– Został napadnięty, a ja się
wściekłem i go uratowałem. Wdział mnie w wampirzej postaci.
– Sasuke to bardzo poważana
sprawa. Nie można tak tego zostawić. Żaden człowiek nie może wiedzieć kim
jesteśmy.
– Co mam niby zrobić?
– A jak myślisz? Teraz to nie
masz wyboru.
– Nigdy tego nie zrobię! –
Stanąłem przed moim bratem w wampirzej postaci. – Nie zabiję Naruto! Nigdy!
– Jeśli ty tego nie zrobisz ja…
– ZAMKNIJ SIĘ!!! Jeśli stanie
mu się jakaś krzywda, to przysięgam, że cię zabije.
– To jest dla nas
niebezpieczne. Myślisz, że będę się temu spokojnie przyglądał? Nie ma innego
wyjścia. Nasze uroki na niego nie działają, więc nie wymażesz mu pamięci.
Sasuke nie zmuszaj mnie do ostateczności.
– Nic… mu… nie… zrobisz… –
mówiłem przez zaciśnięte zęby.
– Jest jeszcze jedno wyjście.
– Jakie?
– Musi się stać jednym z nas.
– Nigdy.
– Sasuke trzeba coś zrobić.
Jeśli ty nic nie zrobisz, to ja wezmę sprawę w swoje ręce. Nawet jeśli mnie
przez to znienawidzisz. – Mówiąc to wyszedł z mojego pokoju.
Gotowało się we mnie. Jeszcze
nigdy nie byłem taki wściekły. Kochałem brata. Kochałem Naruto. Byłem miedzy
młotem a kowadłem. Z Itachim zawsze żyliśmy według pewnych zasad, dzięki temu
nigdy nie mieliśmy poważniejszych kłopotów. Nasze życie było poukładane, dopóki
nie poznałem Naruto. Wdarł się do mojego życia, powodując jeden wielki chaos.
– Muszę to zakończyć. Muszę –
wyszeptałem do siebie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Ogarnęła mnie jakaś niemoc. Od
tygodnia próbuję się spotkać z Naruto. Ale gdy jestem już blisko niego wpadam w
panikę. Jak to do cholery jasnej możliwe? Wampir boi się spotkania z
człowiekiem. Paraliżuje mnie myśl, że Naruto może się mnie bać. Co w takiej
sytuacji byłoby naturalną rzeczą. Ale w końcu będę musiał się z nim spotkać.
Podjąłem już pewną decyzję i teraz będę musiał ją ogłosić. Przez cały tydzień chodziłem za Naruto jak
cień i go obserwowałem. Chciałem zapamiętać każdy jego szczegół. Wyryć w
pamięci jego postać, tak żeby mnie nigdy nie opuściła. Chociaż wiedziałem, że i
tak już nigdy nie opuści mojej głowy i serca. Czasami gdy go tak śledziłem,
zdawało mi się, że Naruto patrzy wprost na mnie. Wiem, że to było nie możliwe.
Człowiek nie byłby w stanie mnie wyczuć. A odległość była dość duża. Pewnego
wieczora wracał do domu i nagle przystanął. Miałem wrażenie, że mam deja vu.
Patrzył sobie spokojnie w rozgwieżdżone niebo. A potem stało się coś dziwnego.
Odwrócił się i zaczął przeczesywać wzrokiem okolice. Serce zaczęło mi szybciej
bić. A może on rzeczywiście mnie wyczuwa.
W każdym bądź razie po tygodniu
stwierdziłem, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~dwa dni po napadzie~
Naruto siedział na zapleczu i
nieobecnym wzrokiem patrzył w jakiś punkt na ścianie.
– Nee. Kiba – odezwał się
nagle. Szatyn upił łyk kawy i spojrzał na przyjaciela. – Co byś zrobił, gdyby
się okazało, że twój facet jest niebezpieczny?
– Sasuke jest niebezpieczny? –
Naruto spojrzał na niego zaskoczony. – Myślisz tak tylko dlatego, że pobił
Shibę by cię uratować?
– Powiedzmy, że pokazał swoją
prawdziwą twarz. Ciemną stronę.
– Hehe. Ciemna strona mocy jak
w „Gwiezdnych Wojnach”.
– Kiba ja mówię poważnie.
Sasuke on jest… bardzo niebezpieczny.
– Należy do mafii?
– Można tak powiedzieć.
– Naruto czy Sasuke zrobił ci
jakąś krzywdę?
– Nie.
– Więc dlaczego mówisz, że jest
niebezpieczny?
– A co jeśli planował zrobić mi
krzywdę?
– Jaką?
– Na przykład zabić mnie?
– Heeee, że co? – Kiba
zakrztusił się kanapką. – Sasuke miałby cię zabić? Naruto co ty za głupoty
wygadujesz?
– Nic nie wiesz o Sasuke. Jak
się okazuje ja też nic o nim nie wiedziałem. Okłamywał mnie. Skrywał przede
mną, to kim naprawdę jest.
– Wiec dlaczego nie dasz mu
okazji do wytłumaczenia się?
– Od dwóch dni się nie pojawił.
– Może planuje zamach na twoje
życie.
– Kiba ja mówię poważnie.
– To ty przed chwilą
wyskoczyłeś z tym, że Sasuke chce cię zabić. Naruto. – Kiba spojrzał uważnie w
niebieskie oczy. – Nie sądzę, żeby Sasuke chciał cię skrzywdzić. Miał ku temu
tyle okazji, a tego nie zrobił. No i uratował ci życie. Jeśli miał wobec ciebie
złe zamiary, to nie uratował by ci życia.
– Chyba, że sam chciał to
zrobić.
– Jeny Naruto błagam cię.
Przestań już snuć tę swoją dziwną teorię. Moja gejowska intuicja rzadko się
myli. – Zastanowił się chwilkę. – Nigdy się nie myli. – Poprawił się. – Sasuke
to jest ten twój jedyny.
– Tym razem się mylisz Kiba. –
Naruto podniósł się z krzesła i wyszedł z zaplecza.
Przez następne kilka dni
pracował jak szalony, byle tylko nie mieć czasu na rozmyślenia. Czas leciał, a
Sasuke się nie pojawiał. Jednak Naruto nie mógł pozbyć się dziwnego wrażenia,
że jest obserwowany. Na noc zasłaniał zasłony w oknach i zamykał je porządnie.
Najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że się tak naprawdę nie bał. Denerwował
się tylko, że Sasuke rzeczywiście mógłby przyjść do niego.
– Ciekawe co by się wtedy wydarzyło?
– myślał.
Było sobotnie popołudnie i
Naruto miał dzień wolny. Szef uparł się, że ma nie przychodzić do pracy i
jeszcze mu przypomniał, że ma dużo zaległego urlopu. Blondynowi nie uśmiechało
się siedzieć w domu. Musiał czymś zając myśli. Zaczął sprzątać w mieszkaniu. Po
kilku godzinach z zadowoleniem stanął na środku swojego małego saloniku. W
powietrzu unosił się delikatny cytrusowy zapach środków do czyszczenia. Zrobił
nawet pranie i teraz w koszu była sterta idealnie poskładanych ubrań.
Nienawidził prasować, dlatego nauczył się dokładnie składać ubrania, a te które
częściej nosił wisiały już na wieszakach w szafie.
Nagle rozległ się jego telefon.
Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się lekko.
– Cześć piękna. – Odebrał
telefon.
– Cześć Naru. – Odezwała się
Sakura, śmiejąc się. – Co tam u ciebie? Dawno nie gadaliśmy. Może zrobimy
dzisiaj wieczorem wypad na drinka?
– A wiesz, że to nie jest zły
pomysł. Może zaprosimy także Kibę?
– Super pomysł. To spotkamy się
w naszym stałym miejscu o 20?
– Jasne zadzwonię do Kiby. To
na razie.
– Pa.
Blondyn rozłączył się i
uśmiechnął do siebie. Tak, wieczór w towarzystwie dwójki swoich najlepszych przyjaciół
to było to czego potrzebował.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– Jak już dawno nie piliśmy w
takim gronie. – Kiba po raz kolejny stukał kieliszkiem w pozostałe dwa. –
Kelner jeszcze jedna kolejka.
– Naruto wszystko w porządku? –
zapytała Sakura, gdy Naruto pokręcił głową odmawiając trzeciej kolejki.
Cały czas nie skończył
pierwszego drinka. Kiba spojrzał na niego smutno.
– Tak wszystko dobrze. Ale nie
chcę pić. Ostatnim razem źle się to skończyło. – Ostatnie zdanie wyszeptał.
Dziewczyna nie mogła tego
usłyszeć poprzez głośną muzykę w pubie.
– Kogo jak kogo, ale mnie nie
możesz oszukać. Gadaj. I to jak na spowiedzi, co ci tam na serduchu leży. –
Dziewczyna nie dawała za wygraną.
– Po prostu rozstałem się z
facetem. Nie ma o czym mówić.
– Z tym brunetem, o którym mi
opowiadałeś? Myślałam, że dobrze wam jest ze sobą.
– Sakura naprawdę nie chcę o
tym mówić. On okazał się być zupełnie inny niż mi się wydawało. – Dopił szybko
swojego drinka i nim Kiba zdążył chwycić swojego, Naruto złapał go i wypił
szybko całą jego zawartość. – Jeszcze jednego.
– No Naruś. To ja rozumiem.
I na tym skończyło się jego
postanowienie, że nie będzie więcej pił. Może jednak spotkanie z Sakurą nie
było dobrym wyjściem. Wiedział, że dziewczyna coś zauważy. Była bystra, no i
znała go chyba lepiej niż ktokolwiek inny. Z takiej dobrej znajomości
Uzumakiego wyszło jednak coś dobrego, bo dziewczyna nie zadawała żadnych pytań.
Było to pewnie też zasługą Kiby, z którym dziewczyna wymieniła kilka razy
spojrzenia i pewnie dlatego wiedziała, że lepiej nie drążyć tematu. Naruto
wiedział dobrze, że Sakura i tak dowie się wszystkiego. Był pewny, że na drugi
dzień spotka się gdzieś z Kibą, a ten pod wpływem zalewających go, jak karabin
maszynowy, pytań, powie jej wszystko co wie. A potem oboje będą go pocieszać.
No i być może skończy w łóżku z Kibą. Jak to miało zawsze miejsce po jego
nieudanych związkach. Naruto spojrzał na Kibę, który uśmiechał się szeroko do
Sakury.
– A może powinienem się z nim związać na
poważnie? Zawsze go wykorzystuje by mnie pocieszał. A on mnie kocha. Zawsze
jest przy mnie, gdy go potrzebuje –
myślał.
Kiba wyłapał jego spojrzenie i
swój uśmiech skierował w jego stronę.
– No Naruś jeszcze jednego. –
Pomachał na kelnera.
– Naruto na pewno dasz sobie
rade? – zapytała Sakura opierając się o drzwi taksówki.
– Jasne. Przejdę się do domu,
to szybciej wytrzeźwieje. Zabierz Kibę do domu. Masz po drodze. On jest w
gorszym stanie.
– No dobrze. Napisz do mnie
rano sms.
– Dobrze. Dobranoc Sakurcia. –
Pocałował ją w policzek.
– Dobranoc Naruto.
– Branoc Naru – wybełkotał Kiba
na wpół przytomny.
– Pa pijaku. – Zaśmiał się i
poszedł w stronę swojego domu.
Blondyn szedł wolnym krokiem.
Nocne powietrze pieściło delikatnie jego twarz i rozwiewało włosy. Przystanął
na chwilę i spojrzał w niebo. Nie było widać dzisiaj gwiazd. W mieście w ogóle
za dobrze nie było ich widać. Marzył o tym, żeby kiedyś pojechać w takie miejsce,
gdzie widok gwizd zaparłby mu dech w piersiach. Nagle po plecach przeszły mu
ciarki. Bardzo znane mu uczucie, które miał przy tylko jednej osobie. Odwrócił
się i przeszukał wzrokiem okolicę. Nic nie zobaczył. Nie raz już miał takie
wrażenie, że jest obserwowany. Zastanawiał się tylko nad tym, że jeśli to
Sasuke, dlaczego go nie zaatakuje. Znał jego sekret. Był pewien, że wampir nie
może zostawić świadka przy życiu. Jednak Naruto wiedział, że chodźmy nie wiem
co, nikomu by nigdy nie zdradził tej tajemnicy. Może dlatego Sasuke go nie
atakował. Bo wyczytał to w jego myślach. Poczuł wypieki na twarzy. Jeśli Uchiha
czytał w jego myślach to wie o jego snach. Potrząsnął głową i ruszył w dalszą
drogę.
Wszedł do mieszkania i zamknął
drzwi na klucz. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. W salonie panował
przyjemny chłód, a okno było otwarte. Czyżby zapomniał zamknąć okno? Było to
bardzo możliwe, bo ostatnio był mocno roztargniony. Zapalił lampkę nocną przy
kanapie i podszedł do okna. Wychylił się przez nie i wdychał świeże powietrze. Postanowił,
że przed snem zrobi sobie herbatę. Odwrócił się i zamarł w miejscu.
– Cześć Naruto.
C.D.N.
O nieee-e, urwać w takim momencie? Jesteś straszna, kobieto :) Rozdział poezja... Po prostu fantastyczny. Już nie mogę doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuńJa też zamierzam zabrać się porządnie za pisanie, a przynajmniej skończyć to, co publikuję aktualnie... Ech, to czasem nie jest proste :P
Wszystkiego naj w nowym roku
Chcemy więcej chcemy więcej xd
OdpowiedzUsuńWIĘCEEEJ!
OdpowiedzUsuńMUSZĘ WIEDZIEĆ CO SIĘ STANIE, CO BĘDZIE DALEJ!!!!
PISZ KOBIETO, BO JA TU ZEJDĘ!!
W takim momencie...!! Jak tak można. Teraz nie zasne, ale przynajmniej będę mieć mile myśli.. i domysły.
OdpowiedzUsuńDziękuję za rodział i twoja ciezka prace.
Pozdrawiam-Shizu-chan
Baaardzo dużo błędów :/ myślałaś o jakiejś becie? Bo literówki też się wkradają.
OdpowiedzUsuńNo, oprócz tego to wszystko super c: czekam na następny rozdział!
Jak tak mogłaś... Wezmę i zabiję na miejscu a jeszcze wcześniej zmuszę żebyś dokończyła ten rozdział. XD Nie rób tego więcej i powodzenia w pisaniu, a rozdział zajebisty. ^^
OdpowiedzUsuńkocham <3 kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńtak wgl czemu mam wrażenie, że tą osoba wypowiadającą część naruto jest itachi?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńSasuke się ujawnił przed Naruto, ciekawe co postanowił, niech będa razem, są stworzeni dla siebie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńpięknie, Sasuke się ujawnił przed Naruto, ciekawi nnie co postanowił, niech będa teraz razem, są stworzeni po prostu dla siebie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza