Witajcie kochani!!
Wybaczcie, że kazałam Wam
tak długo czekać, ale w moim życiu jest teraz trochę zawirowań i po prostu nie
mam zbyt dużo czasu. Nie przedłużając zapraszam na kolejny rozdzialik o
wampirkach.
Pozdrawiam Was gorąco Wasza
Hikaru-chan
~*~*~*~*~*~*~*~*~
„Promienie słońca we włosach… I błękitne niebo zatrzymane na
zawsze w twoich oczach”.
„Wampir Lestat” Anne Rice
Część 16.
Po cholerę
zdecydowałem się jechać razem z nimi? To pytanie brzmi cały czas w mojej
głowie. I nie mam żadnej logicznej odpowiedzi. Prawdą jest to, że Nagato jest
dla mnie bardzo ważny. To on nauczył mnie jak mam kontrolować swoją moc. Dzięki
niemu jestem tym, kim jestem teraz. Uczynię wszystko, żeby go uratować, w razie
czego. Chociaż nie wątpię, że poradziłby sobie beze mnie. Więc po co tu jestem?
Bo jestem debilem. Największym na świecie. Bo kocham Naruto i dla niego tu
jestem. Chociaż cały czas go odrzucam. Prawdopodobnie na darmo. Targa mną tak
wiele sprzecznych uczuć, że sam nie mogę się w tym wszystkim połapać.
– Widzicie tę górę?
– głos Naruto wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałem we
wskazaną przez niego stronę.
– To siedziba
Akatsuki.
– W górze? My
wampiry żyjemy w większym luksusie niż ludzie – prychnąłem pod nosem.
– W tej górze
znajdowała się kiedyś siedziba jakiegoś laboratorium. Nasza poprzednia została
zniszczona kilkadziesiąt lat temu. – Naruto spojrzał na Nagato.
– Hehe… No cóż
miejmy nadzieje, że niewiele osób pamięta, że to ja ją zniszczyłem.
– Chyba sobie
żartujesz? – Spojrzałem zszokowany na Nagato. – Mówisz to z taką beztroską. Toż
to jest zaproszenie do zabicia ciebie.
– No już, Sasuke.
Uspokój się.
– Ktoś tu na pewno
jest za bardzo spokojny.
– Kilka godzin temu
skontaktowałem się z Kakashim i powiedziałem mu, że jedziemy. – Naruto był tak
samo spokojny, jak Nagato. – Ale w razie czego. Kurama.
Otoczyła go
czerwona poświata i po chwili siedział obok niego demon. Spojrzał na mnie
wściekły. Posłałem mu takie same spojrzenie. Kurama uśmiechnął się do mnie
wyzywająco i objął ramieniem Naruto, który od razu się w niego wtulił. Niech go
cholera weźmie! Nienawidzę faceta!
Gdy podjechaliśmy
pod górę, zauważyłem, że u jej podnóża znajduje się wielka metalowa brama. Ja
pierdziele. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziemy mieli utrudnioną ucieczkę.
– Nie martw się,
Sasuke. Wszystko będzie dobrze. – Nagato położył rękę na moim ramieniu.
– Jeśli coś się
stanie, Akatsuki będą musieli szukać kolejnej kryjówki – warknąłem.
– Jeśli będzie
trzeba, to wkroczę do akcji. Spokojnie wampirku. – Ten przeklęty demon wyraźnie
chciał mnie sprowokować.
Brama powoli
zaczęła się otwierać i wjechaliśmy do środka. Jeszcze przez chwilę jechaliśmy
metalowym korytarzem, aż w końcu wjechaliśmy do ogromnego garażu. Było tu pełno
różnego rodzaju pojazdów.
– Po drugiej
stronie góry jest jeszcze jeden – odezwał się Naruto. – W sumie to raczej port.
Trzymamy tam statki. – Zauważyłem, że czekała na nas grupka ludzi. – Kurama
zostaniesz tu dobrze? Zaraz wracam.
Naruto wyszedł i
podszedł do wysokiego mężczyzny o szarych włosach. Wymienili ze sobą kilka zdań,
po czym obaj podeszli do samochodu. Naruto otworzył drzwi. Najpierw wyszedł
Kurama, a po nim Nagato i ja.
– Witajcie. Jestem
Kakashi. Wieki Mistrz Akatsuki.
– Witaj Kakashi.
Dawno się nie widzieliśmy. – Nagato uścisnął dłoń człowieka.
– Będzie z jakieś
40 lat może więcej.
– Bardzo mi przykro
z powodu waszej starej kryjówki. – Ja pierdziele. Nagato po co to wywlekasz?
– Oj zapomnijmy o
tym. Jestem tak samo winny jej zniszczenia. Nasza walka była bardzo zawzięta.
Spojrzałem
zaskoczony na szarowłosego.
– Ich walka
zniszczyła poprzednią kryjówkę – odezwał się Naruto, który, nie wiem kiedy,
znalazł się przy mnie.
– Witaj Sasuke. –
Mężczyzna zwrócił się do mnie. – Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać.
– Wybacz, ale ja
nie podzielam twojego szczęścia – warknąłem.
– Nie macie się czego
obawiać. Nic wam nie grozi.
– Och czyżby? –
Spojrzałem na grupkę ludzi, która stała nieopodal. – Powietrze aż można kroć
nożem, czując tę chęć mordu.
– Myślę, że to
raczej nie wasza zasługa – wyszeptał Naruto.
Zauważyłem, że
Kurama spojrzał na niego zatroskany. Coś tu wyraźnie było nie tak.
– Zapraszam do
mojego gabinetu. Tam spokojnie sobie porozmawiamy. Pozwolicie, że pójdę
przodem.
– Przeklęty potwór.
– Usłyszałem szept, gdy przechodziliśmy koło grupki ludzi. – Co on sobie myśli,
żeby ich tu sprowadzać?
Nawet nie wiem,
kiedy stanąłem i zacisnąłem dłonie w pięści. Poczułem, że ktoś ściska mnie za
nadgarstek. Ciepła fala rozlała się po moim ciele.
– Nie zwracaj na
nich uwagi – wyszeptał Naruto, ciągnąc mnie za sobą.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– Przeczytałem
księgę, którą mi zostawiłeś, Naruto – odezwał się Kakashi, gdy tylko weszliśmy
do jego gabinetu i zajęliśmy miejsca, przy dużym stole. – Chociaż muszę ci się
przyznać, że to nie było potrzebne. Tak naprawdę znam prawdę o wampirach już od
kilku dobrych lat.
– Jak to? – zapytał
Naruto.
– Widzisz. Po mojej
walce z Nagato, byłem naprawdę wykończony i ciężko ranny. Nagato mnie uratował.
Dał mi do wypicia swoją krew. Dzięki temu moje rany zagoiły się. Przy okazji
poznałem prawdę o wampirach.
– Dlaczego nie powiedziałeś
mi prawdy?
– Tak było lepiej –
wtrącił Nagato.
– Jak tylko
zostałem Wielkim Mistrzem, zmieniłem nieco zasady panujące w Akatsuki. Jednak
nie byłem w stanie całkowicie zakazać zabijania wampirów i innych magicznych
istot.
– I tak trochę
złagodziłeś sytuację. – Nagato uśmiechnął się delikatnie.
– Wieki Mistrz ma
ostatnie słowo w Akatsuki, ale jest jeszcze Rada Starszych, która może moje
decyzje popierać, albo nie. Bez ich poparcia, może być bardzo trudno.
– Nie przekonamy
się, jeśli nie spróbujemy. Prawda Naruto? – Nagato spojrzał na blondyna.
– Więc przekonanie
Rady Starszych jest tu kluczowe – stwierdził Naruto.
– Więc sprawa jest
przegrana – odezwałem się. Wszyscy na mnie spojrzeli. – Jak wy to ludzie
mówicie? Starych drzew się nie przesadza. Starych ludzi najtrudniej jest
przekonać do nowości. Strata naszego czasu.
– Nie bądź takim
pesymistą, Sasuke. – Naruto i Nagato odezwali się chórem, po czym zaczęli się
śmiać.
W takich sytuacjach
widać, że są ze sobą spokrewnieni.
– Nie jestem
pesymistą, tylko realistą. Wy za to za bardzo bujacie w obłokach.
– Na 9 rano jest
planowane posiedzenie Rady. – Kakashi podniósł się ze swojego miejsca. –
Oddałem im księgę, którą mi zostawiłeś, Naruto. Miejmy nadzieje, że ją
przeczytali i dała im dużo do myślenia.
– A jeśli nie?
– Jak powiedziałem,
Wieki Mistrz ma ostatnie słowo.
– Chcesz działać
wbrew Radzie? – zapytał Naruto wyraźnie zaskoczony.
– Jeśli będzie
trzeba.
– Nie zgadzam się.
– Nagato podszedł do Kakashiego. – Nie pozwolę tak ryzykować. Jeśli będziesz działał
wbrew Radzie, stracisz szacunek wśród swoich ludzi, a to może doprowadzić do
tragedii. Wybacz Naruto, ale jeśli nie przekonamy Rady, trzeba będzie
zrezygnować.
Naruto spuścił
głowę i milczał. Czułem, że jest zdenerwowany. Znowu wydał mi się kruchy i
delikatny.
– Ale to dopiero za
kilka godzin – odezwał się Kakashi. – Naruto idź odpocząć. Nagato dla ciebie
przygotowałem swój własny pokój. Sasuke jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym
żebyś był w pokoju Naruto. Nikt nie odważy się zrobić wam krzywdy, ale wolę nie
ryzykować.
Jasna cholera. Ja i
Naruto w jednym pomieszczeniu. Niech to szlag.
– Skoro nie ma
innego wyjścia – skomentowałem.
– Kurama zostaniesz
z Nagato, dobrze? – Szarowłosy zwrócił się do demona.
– Oczywiście.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Pokój Naruto był
niezwykle skromny. Nie było okna, co było logiczne, w końcu znajdowaliśmy się w
środku góry. Jestem pewny, że bardzo mu tego brakowało. W pokoju znajdowało się
jednoosobowe łóżko, biurko, duża szafa, jedną ścianę zajmował regał z
książkami, koło niego stał fotel i lampa. Poza tym, ściany były białe. Cały
pokój wydawał się być dość surowy. Kompletnie nie pasował do Naruto. Wchodziło
się do niego z małego korytarza, z którego było wejście do równie skromnej
łazienki.
– Rozgość się. –
Naruto podszedł do łóżka i od razu się położył.
Przyłożył
przedramię do czoła. Usiadłem w fotelu i obserwowałem go uważnie. Odsłonił oczy
i spojrzał na mnie. Podniósł się do siadu. Zerwał się z łóżka.
– Zaraz wrócę. Nie
ruszaj się stąd.
Wybiegł z pokoju.
Naprawdę czasami chciałbym wiedzieć co siedzi w jego głowie. Podszedłem do
regału. Prześledziłem szybko tytuły książek. Prawie wszystkie były o tematyce
psychologicznej. Nie uszło mojej uwadze, że znajdowało się tam kilka mang.
Znalazłem też kilka książek, które sam mu kupiłem. Moją uwagę przykuła ramka, w
której znajdowało się moje zdjęcie. Skąd, u licha, on wziął moje zdjęcie?
Ciepło się uśmiechałem, patrzyłem gdzieś przed siebie zamyślony. Ja
uśmiechnięty. To był bardzo dziwny widok. Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy
to zdjęcie mogło być zrobione. I w jaki sposób go zrobił. Usiadłem ponownie w
fotelu. Gdzie ten Młotek poleciał?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
– O cześć Naruto!
Słyszałem, że wróciłeś.
– Cześć Choji. Czy
mogę skorzystać z twojej kuchni?
– Jesteś głodny?
Powiedz na co masz ochotę?
– Nie jestem
głodny, ale chciałbym zrobić kawy.
– Jasne. Nie ma
sprawy. Słyszałem, że przybył z tobą ten cały Nagato.
– Tak. Rozmawia z
Kakashim.
– No i słyszałem,
że… No…Przyprowadziłeś… eee…
– Tak Sasuke też tu
jest. Właśnie dla niego chcę zrobić kawę. Zawsze ją lubił.
– Naruto wiesz, że
wielu osobom to nie się nie podoba.
– Wiem. Spokojnie
nic mi nie będzie. Dzięki przyjacielu.
– Naruto… eee…
Chciałbym go kiedyś poznać. – Choji podrapał się po karku i zaśmiał.
– Jasne. Może
będziesz miał okazję go poznać. Muszę już lecieć. Do zobaczenia.
– Na razie Naruto.
Naruto wspinał się
po schodach na 2 piętro. W ręku niósł kubek z ciepłą, cudownie pachnącą kawą. Z
zadowoleniem wdychał przyjemny zapach, który już zawsze będzie mu się kojarzyć
z najukochańszą osobą. Skręcił w korytarz, który prowadził do jego pokoju.
– Uzumaki. –
Usłyszał złowrogi głos.
Podniósł głowę.
Drogę blokowało mu 4 wysokich mężczyzn.
– Po co tu wróciłeś
potworze? Lepiej by było, gdyby te twoje ukochane wampiry cię ukatrupiły.
Zawsze są z tobą problemy. Chyba będziemy musieli zrobić z tobą porządek.
Jeden z mężczyzn
podszedł do niego i uderzył go mocno w twarz. Naruto stracił równowagę i
przewrócił się. Kubek, który trzymał pękł, a kawa rozlała się i przy okazji
poparzyła mu dłoń.
– No co jest
Uzumaki. Nie masz zamiaru się bronić?
– Nie chcę wam
zrobić krzywdy.
– Ty bezczelny
debilu. Masz w sobie demona i myślisz, że możesz się wywyższać?
Drugi z mężczyzn
podszedł do niego i kopnął go w brzuch. Trzeci złapał go mocno za włosy i
skierował jego twarz w swoją stronę.
– Następnym razem,
gdy wybierzesz się na jakaś wyprawę, dopilnuj tego, żebyś zdechł. Każdy dzień z
tobą pod jednym dachem, jest ujmą na naszym honorze.
– Honorze? –
wyszeptał Naruto. – Nie wiecie co to honor. Jesteście słabymi, nic
niewiedzącymi, tchórzliwymi człowieczkami.
– Przegiąłeś
potworze. – Czwarty z mężczyzn uderzył go kilka razy w twarz, a potem kopnął
jeszcze w brzuch. – Idziemy. Nie ma sensu dłużej zadawać się z tym śmieciem.
Naruto leżał na
zimnej podłodze. Nie potrafił się ruszyć. Bolała go głowa i brzuch, a poparzona
ręka piekła niemiłosiernie. W końcu podniósł się z trudem i poszedł w stronę
swojego pokoju. Wszedł szybko do niego i poszedł od razu do łazienki. Miał
tylko nadzieje, że Sasuke niczego nie zauważył.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdzie ten matoł się
podziewa? Wyszedł już jakiś czas temu. Jak mógł mnie tu zostawić? Czułem się tu
trochę nieswojo. Ten pokój zupełnie nie pasował do Naruto. Serce mnie bolało,
gdy tylko wyobraziłem sobie, jak musiał się czuć Naruto, mieszkając w tym
pokoju. Bez okna, przez które mógłby patrzeć na swoje ukochane gwiazdy. Jaki
samotny musiał się tu czuć. Poczułem wdzięczność do Kuramy, za to, że był przy
nim. Ale wsiekałem się. Bo to ja powinienem przy nim być.
Nagle poczułem
delikatny, przyjemny zapach kawy. Kawa? On chyba nie… Jest niemożliwy. Poszedł
zrobić dla mnie kawę. Jeny on naprawdę jest taki kochany. A ja go oszukuję.
Ranie na każdym kroku. Na korytarzu rozległ się jakiś hałas. Zaniepokoiło mnie
to. Po dłuższej chwili drzwi do pokoju otworzyły się. Naruto wpadł szybko do
łazienki. Moje zmysły zdążyły zarejestrować zapach kawy i krwi. Zmarszczyłem
brwi.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto siedział w
łazience już jakieś pół godziny. Panowała tam nieznośna cisza.
– Naruto wszystko w
porządku? – zapukałem do drzwi.
– Wszystko dobrze.
– W jego głosi wyczułem płacz.
Niewiele myśląc
wszedłem do środka. Naruto siedział na podłodze z podkurczonymi nogami. Twarz
miał schowaną na kolanach. Podszedłem do niego. Chwyciłem za podbródek i
skierowałem jego twarz w swoją stronę. Miał pękniętą wargę, a pod okiem robił
mu się siniak. Zauważyłem, że jedną rękę miał zawiniętą w mokry ręcznik.
Odwinąłem go i zobaczyłem poparzoną dłoń.
– Kto ci to zrobił?
– Spadłem ze
schodów.
– Naruto nie rób ze
mnie idioty – warknąłem.
– Nie powinno cię
to obchodzić. Zostaw mnie. – Szarpnął się i skrzywił wyraźnie.
Podciągnąłem jego
koszule i zobaczyłem kolejne siniaki. Krew się we mnie zagotowała.
– Kto ci to zrobił?
– zapytałem ponownie i czułem jak moje kły wysuwają się.
Poczułem dotyk jego
dłoni na swoim policzku.
– Sasuke uspokój
się, proszę. – Przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. – Cały czas chcesz
mnie oszukiwać, że już nic do mnie nie czujesz?
Spojrzałem prosto w
jego oczy. Czy naprawdę muszę go okłamywać? Tak bardzo go kocham.
– Sasuke nie musisz
się bać, że zrobisz mi krzywdę. Nie jestem już, tym kruchym człowiekiem,
którego poznałeś 5 lat temu.
– Naruto…
– Ty też nie jesteś
słaby. Czuję bijącą od ciebie siłę. Sasuke proszę… – Głos zaczął się mu łamać.
– Proszę. Nie odtrącaj mnie. Mam tylko ciebie. Tak bardzo za tobą tęskniłem.
Potrzebuję cię.
Co robić? Co robić?
Co mam zrobić? Jasna cholera co mam zrobić?! Jego ciepłe usta zetknęły się z
moimi. Poczułem smak krwi. Krwi Naruto. Po raz pierwszy. Nigdy nie smakowałem
czegoś tak cudownego. Moje kły ponownie zaczęły się wysuwać. Odepchnąłem go
szybko od siebie.
– Przes…
– Jesteś taki
piękny Sasuke. – Dotknął moich ust, a potem moich wysuniętych kłów.
– Naruto przestań –
wyszeptałem. – Błagam cię. Inaczej…
– Co? – Podniósł
się na kolana. – Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Zawsze to wiedziałem. –
Popchnął mnie mocno na podłogę. – Chcesz się o tym przekonać? – Usiadł na moich
biodrach.
Przyciskał mnie do
podłogi naprawdę bardzo mocno. Jestem zgubiony. Nie od dzisiaj, ale od pięciu
pieprzonych lat.
– Nie jesteś
zgubiony. – Zamrugałem kilka razy zaskoczony. Skąd u licha… – Właśnie cię
znalazłem. Ponownie.
Pochylił się nad
moją twarzą. Patrzył mi prosto w oczy. Tak bardzo brakowało mi tego spojrzenia.
Tego niesamowitego błękitu. Nie potrafię zliczyć, ile razy leżałem na trawie, w
pełnym słońcu i patrzyłem w bezchmurne niebo. Wyciągnąłem rękę w jego stronę, a
on wtulił się w nią z ufnością. Nie mam siły. Nie potrafię z nim walczyć. Nie
potrafię się mu oprzeć. Przesunąłem rękę na tył jego głowy i zaplotłem palce w
jego włosach. Przyciągnąłem go do siebie.
– To się źle
skończy – wyszeptałem w jego usta, zanim złączyłem z moimi w czułym pocałunku.
– Ja się czuję
całkiem dobrze – odezwał się, gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie.
Zaraz potem skrzywił
się lekko. Od razu oprzytomniałem. Zupełnie zapomniałem w jakim stanie się
znajdował. Odsunąłem go delikatnie od siebie.
– Jestem prawdziwym
głupkiem. Trzeba się zając twoimi ranami.
– Nic mi nie jest.
– Zamknij się –
warknąłem.
Wziąłem go za rękę
i pociągnąłem do pokoju. Popchnąłem go na łóżko.
– No tak. Tutaj
będzie nam wygodniej. – Uśmiechnął się zadziornie, a we mnie krew się
zagotowała.
– Nie mam pojęcia
co ci chodzi po głowie. – Zapewne to samo co mnie, ale nic z tego. – Uleczę
cię.
Podwinąłem jego
koszulę i przyłożyłem dłoń do siniaków na brzuchu. Moją dłoń otoczyła zielona
poświata, a siniaki zaczęły znikać. To samo zrobiłem z jego twarzą. Po czym
wstałem i poszedłem w stronę fotela.
– Sasuke…
– Śpij. Zapomnij o
tym co się stało. Nie możemy być razem. Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz?
– A kiedy ty
zrozumiesz, że…
– Przestań pieprzyć
o przeznaczeniu! – Odwróciłem się w jego stronę. – Niedobrze mi się robi, gdy
to słyszę.
– Sasuke jesteś
debilnym tchórzem.
– Uważaj kogo
obrażasz.
– Stwierdzam tylko
fakt. – Przewrócił się na bok. – Dziękuję za uzdrowienie. Dobrej nocy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sala narad Rady
Starszej była tak samo surowa, jak pokój Naruto. W ogóle cała siedziba Akatsuki
taka była. Zastanawiałem się, jak ludzie mogli tu żyć? Jak Naruto mógł tu żyć?
Wyobrażam sobie, że te pięć lat było dla niego koszmarem. I jeszcze wczoraj go
ktoś pobił. Zastanawiam się, jak często obrywał?
– Wszystko w
porządku, Sasuke? – zapytał Nagato.
– Nie. Nic nie jest
w porządku. Nienawidzę tego miejsca.
Powinienem zabrać
stąd Naruto jak najszybciej. NIE! STOP! O czym to ja myślę? Ja i Naruto nie
możemy być razem. Tak postanowiłem i koniec.
Nagato i ja
siedzieliśmy razem z Naruto i Kakashim przy długim stole pod ścianą. Na środku
sali stał stół za którym siedziało 3 członów Rady. Rozmawiali ze sobą szeptem.
Śmieszne, ponieważ ja i Nagato wszystko i tak słyszeliśmy. I mógłbym przysiąc,
że Naruto i Kakashi też.
– Proszę o
wybaczenie. – Kakashi podniósł się ze swojego miejsca. – Może porozmawiamy
normalnie. I tak wszystko słyszymy.
Prychnąłem pod
nosem. Nie tylko Naruto jest niezwykłym człowiekiem. Muszę przyznać, że
zacząłem lubić tego człowieka.
– Tak to chyba nie
ma sensu. – odezwał się mały, stary człowieczek. – Zapraszam was do stołu.
– Onoki chyba sobie
żartujesz? – odezwał się inny mężczyzna, który miał obandażowaną głowę. –
Wystarczy już, że pozwalamy tu przebywać wampirom.
– Spokojnie Danzo.
– Odezwał się jeszcze inny. – Siadajcie.
Zaskoczony Kakashi
spojrzał na nas i skinął głową. Przysunęliśmy swoje krzesła.
– Witaj Naruto,
dobrze cię widzieć. Dawno już się nie widzieliśmy. Jak się masz?
– Całkiem dobrze.
Dziękuję Sarutobi-sama.
– A ja mam wreszcie
zaszczyt cię poznać, Naruto. Dużo o tobie słyszałem i jestem pod wielkim
wrażeniem, czego dokonałeś – odezwał się Onoki.
– Hehe… Oj proszę
nie przesadzać. Nie zrobiłem nic takiego. – Naruto podrapał się po karku.
A mi zaczęło być
niedobrze od tych wszystkich sztucznych grzeczności. Było mi duszno. Wszystko o
czym marzyłem w tym momencie, to świeże powietrze w moich płucach.
– Naruto
zapoznaliśmy się z księgą, którą dał nam Kakashi. Powiem…
– To wszystko stek
kłamstw, nic więcej. Nie ma się nad czym zastanawiać. Zabijmy te dwa potwory. –
Już nienawidzę faceta.
– Danzo. – Sarutobi
spojrzał na niego gniewnie.
– To po prostu
szczyt bezczelności. Nie powinniśmy przebywać z nimi w jednym pokoju, nie
wspominając już o stole.
– A ja chętnie się
napiję sake. Słyszałem, że lubisz Nagato. – Onoki wyjął spod stołu butelkę i
kilka kieliszków.
Patrzyłem na to
wszystko zaskoczony.
– Uwielbiam.
Chętnie się poczęstuję.
– Zaczekaj Nagato.
– Powstrzymałem go. – A co jeśli…
– Spokojnie Sasuke.
– Ty też się
napijesz? – zapytał stary kurdupel.
– On lubi tylko
kawę – wtrącił się Naruto nim zdążyłem odpowiedzieć.
– I krew. Najlepiej
ludzką – warknął Danzo.
– Twojej bym nie
tknął nawet jeśli byłaby ostatnią krwią na świecie.
Poczułem mocne
kopnięcie w kostkę i spojrzałem na Naruto.
– Przychodzicie
tutaj prosić nas o coś niedorzecznego i jeszcze masz czelność mnie obrażać?
– Niedorzeczne? –
Sarutobi spojrzał na Danzo. – A mi się ten pomysł podoba.
– Mnie też. –
Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Sarutobiego i Onokiego. – Muszę się do czegoś
przyznać. W mojej rodzinnej bibliotece jest książka, która opowiada o tym samy,
o czym przeczytałem w przetłumaczonej przez ciebie, Naruto, książce. Zawsze
myślałem, że to zwykła książka z bajkami. Przypomniałem ją sobie po tej
lekturze i przyniosłem żeby pokazać reszcie Rady.
– Zapoznałem się z
książką Onokiego. I rzeczywiście to prawda – odrzekł Sarutobi.
– Wy mówicie
poważnie? – Niedowierzał Danzo.
Czułem bijącą od
niego wściekłość.
– Skoro to prawda.
Dlaczego mamy ją ukrywać?
– Po co zmieniać
sposób myślenia ludzi o 180°?
– Ludzie mają prawo
znać prawdę. A to czy w nią uwierzą czy nie, to już ich sprawa. Pozwólmy im o
tym zadecydować – stwierdził Onoki.
– Bardzo miło mi to
słyszeć – odezwał się Nagato.
Był wyraźnie
wzruszony. Także Naruto odetchnął z ulgą. Widziałem to wyraźnie.
– Mam nawet pewien
pomysł, jak zintegrować pogromców i wampiry – ciągnął dalej Onoki. – Każdemu
pogromcy, oczywiście jeśli wyrazi na to zgodę, zostanie przydzielony wampir do
pary. Razem będą ze sobą współpracować. Ich zadanie będzie polegało na
wyśledzeniu i wyłapaniu magicznych istot, które sprawiają problemy i
przekonanie ich do zmiany działania. Twoje wampiry, Nagato, mają wprawę w
uczeniu, jak kontrolować moc.
– To bardzo ciekawy
pomysł. – Zgodził się Nagato.
– Może się udać. –
Kakashi spojrzał na wampira.
– Najtrudniejsze
przypadki zabieralibyśmy do mojej organizacji.
– Więc ustalone. –
Sarutobi uśmiechnął się.
– Zaraz nic nie
jest ustalone. – Danzo podniósł się z krzesła. – Ja się na to nie zgadzam.
– Rada
przegłosowała. – Onoki patrzył uważnie na zdenerwowanego Danzo, po czym
spojrzał na Naruto i na mnie. – Chciałbym, żebyście byli pierwszą taką parą.
– Co? – Naruto i ja
odezwaliśmy się w tym samym czasie.
– Jesteście
najlepszym przykładem na to, że jednak można. W końcu łączy was…
– Nic nas nie łączy.
– Wszedłem kurduplowi w słowo.
– Ale łączyło.
Niech to będzie dla innych przykład.
– Ja się zgadzam. –
Naruto spojrzał na mnie uważnie, a ja spojrzałem na Nagato.
W pomieszczeniu
zapanowała niezręczna cisza. To mi się nie podobało. Westchnąłem głośno.
– Dobrze. Zrobimy
to. – Przymknąłem oczy.
– To cudownie.
Kakashi zwołaj wszystkich pogromców w wielkiej sali. Ogłoszę wszystkim naszą
decyzję.
– Naszą? – prychnął
Danzo. – Dobre sobie. Nawet mnie nie słuchacie. Wampiry zawsze pozostaną
potworami, pragnącymi krwi.
– Masz rację. –
Nagato wstał ze swojego krzesła. – Pragniemy krwi. Potrzebujemy jej. Nie tak
jak ludzie tlenu, ale jak ludzie potrzebują jedzenia. Ale nad głodem da się
zapanować.
– To się jeszcze
okaże. – Danzo odwrócił się i zaczął oddalać. – Jeśli coś pójdzie nie tak… –
zatrzymał się, ale nie odwrócił. – Rzucę na was, przeklęte wampiry, wszystkie
moje siły.
– To bardzo ciężki
przypadek – westchnął Kakashi.
– Nim się nie
przejmujcie. My będziemy się z nim użerać. – Sarutobi uśmiechnął się. – A teraz
wybaczcie, ale muszę pomyśleć jak mam to wszystkim najlepiej przekazać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy tylko
przekroczyliśmy prób pokoju Naruto, nogi się pod nim ugięły.
– Jeny… Chyba
jeszcze nigdy się tak nie stresowałem. – Westchnął głośno, kładąc się na
podłodze.
– Nie leż na
podłodze, bo się przeziębisz.
– Martwisz się o
mnie? – Naruto uśmiechnął się ciepło. – Tak bardzo mnie kochasz?
– Po prostu nie
chcę, żeby mój partner się rozchorował, bo wtedy będę musiał wszystko sam
robić.
– Robić co? –
Spojrzał na mnie zadziornie.
To było to
spojrzenie, przez które traciłem głowę.
– Polować na
magiczne istoty. Wstawaj.
– Pomóż mi wstać.
Przez ten stres zdrętwiały mi nogi. – Naruto wyciągnął ręce w moją stronę.
Czy on naprawdę
myśli, że dam się na to nabrać? Usiadłem w fotelu, biorąc po drodze pierwszą
lepszą książkę.
Minęło jakieś 20
minut, a Naruto cały czas leżał na podłodze z wyciągniętymi rękoma. Jaki on
jest uparty. Cholera jasna! Teraz to naprawdę mogły mu zdrętwieć nogi.
Westchnąłem i podszedłem do niego. Chwyciłem za ręce i w tym samym momencie
poczułem bardzo silne pociągnięcie. Straciłem równowagę i upadłem prosto na
Naruto. Przekląłem pod nosem, a w odpowiedzi usłyszałem ciepły chichot. Jego
ramiona skrzyżowały się na moich plecach. Jasna cholera, ile on ma tej siły.
Naprawdę wyglądam przy nim żałośnie.
– Jak cudownie jest
poczuć na sobie twój ciężar – wyszeptał mi do ucha.
Zadrżałem pod
wpływem jego ciepłego oddechu. Uniosłem się trochę na rękach i spojrzałem na
niego.
– Nie wstyd ci
mówić takich żenujących rzeczy?
– Tobie? Hehe… Nie.
– Puść mnie,
Naruto.
– Nie. –
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej. – Tyle razy to sobie wyobrażałem. Nie mogę
uwierzyć, że w końcu tu jesteś. Z krwi i kości. Mój Sasuke.
Oparłem czoło o
jego klatkę piersiową. To koniec. Nie dam rady.
– Nienawidzę cię –
wyszeptałem i spojrzałem na niego. Patrzył na mnie uważnie. – Nienawidzę za to,
że zawsze mieszasz w moim poukładanym życiu.
Rozplątałem się ze
jego objęć i wstałem.
– Wstawaj
natychmiast i przestań się wygłupiać.
– Sasuke…
– Co?
– Ale mi naprawdę
zdrętwiały nogi.
– No chyba nie
myślisz, że dam się na to znowu nabrać?
– Ale ja mówię
poważnie. – Podniósł się do siadu.
– To się wczołgaj
na łóżko.
– Jesteś bez serca.
– Jestem wampirem.
– Jestem wampirem.
Jestem wampirem. – Przedrzeźniał mnie. – Jakby te dwa słowa wszystko
tłumaczyły.
– Bo tłumaczą.
– Taa… Wciskaj te
kity komuś innemu. – Zaczął się czołgać w stronę łóżka.
– Ty tak na serio?
– Podrapałem się po głowie.
Jasna cholera.
Podszedłem do niego i dźwignąłem go z podłogi. Przeniosłem szybko przez pokój i
rzuciłem na łóżko. Krzyknął zaskoczony, a potem zaczął chichotać. To była
muzyka dla moich uszu.
– Jak ty uwielbiasz
się ze mną drażnić. – Westchnąłem.
– Jak zawsze i na
zawsze.
– Kiedyś
przypłacisz to życiem.
– Ale nie dzisiaj.
Chciałbyś wyjść na zewnątrz?
– O niczym innym
nie marzę jak tylko poczuć świeże powietrze.
Naruto usiadł na
łóżku i zaczął rozmasowywać sobie nogi. Chyba naprawdę nie żartował.
Przysiadłem na łóżku i położyłem sobie jego nogi na swoich kolanach. Zacząłem
je rozmasowywać. Co ja do cholery wyprawiam?
Naruto położył się
z powrotem i przymknął oczy. Zachichotał cicho.
– Nic się nie
zmieniłeś. Jesteś tak samo troskliwy. To sprawia, że zakochuję się tobie
jeszcze bardziej.
Pociągnąłem go
mocno za nogi. Wylądował na moich kolanach. Zaskoczony spojrzał na mnie.
Niewiele myśląc, pocałowałem go gwałtownie. Naruto jęknął cicho, po czym
zarzucił ręce na moją szyję.
– Więcej –
wyszeptał.
– Hmmm…
– Wystaw język.
Wykonałem polecenie
i po chwili poczułem jak jego język owija się na około mojego. To był
najbardziej namiętny pocałunek w moim całym życiu. Było ślisko, mokro i
cholernie przyjemnie. Nigdy wcześniej nie całowałem się tak z Naruto. Zawsze
uważaliśmy, żeby nie stracić nad sobą panowania.
– Nie. – Odsunąłem
się trochę.
– Tak. – Naruto
ponownie do mnie przylgnął. – Nie bój się.
Popchnął mnie w
tył, nie odrywając się od moich ust. Rozsiadł się wygodnie na moich biodrach.
Przycisnął moje dłonie do kołdry i spół nasze palce. Jeszcze nigdy nie było mi
tak dobrze. Zawsze mi było dobrze z Naruto, ale teraz było po prostu lepiej. Pierwszy
raz pomyślałem, że to mogłoby się udać. Że możemy być razem, tak jak zawsze
tego chcieliśmy.
Naruto oderwał się
ode mnie, łapiąc gwałtownie powietrze. Ze mną było podobnie. Przytulił się do
mnie i zachichotał.
– Ale ci mocno
serce wali. Rozumiem, że ci się podobało? – Podniósł głowę i spojrzał na mnie.
– Zamknij się –
warknąłem bez przekonania. – Naruto. – Oparłem się na przedramionach i
spojrzałem na niego. – Daj mi trochę czasu, dobrze?
– Tylko jeśli mi
obiecasz, że od czasu do czasu mnie pocałujesz.
– Hehe. – Opadłem z
powrotem na kołdrę. – Co ty ze mną robisz, Naruto?
– To samo co ty ze
mną. To jak?
Wzruszyłem
ramionami, a on pocałował mnie czule w usta.
– Chodźmy się
przewietrzyć.
Wstał ze mnie i
pociągnął mnie lekko za rękę.
C.D.N.
zakochałam się
OdpowiedzUsuńo tak, po prostu
Aaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńJa mam dość! Po prostu koniec! ILE MOŻNA CZYTAĆ JEDEN ROZDZIAŁ!?
Nie można tak! To jest bardzo niezdrowe! Przeżywać tak prawie każdą wypowiedź i każdy akapit!
Nie wolno wpędzać swoich czytelników w taki stan, w jakim się teraz znajduję. JAK TAK DALEJ PÓJDZIE TO JA UMRĘ!
Za dużo emocji na raz!
No po prostu nie mogę uwierzyć! To się dzieje!
KUŹWA TO JEST GENIALNE JA CHCĘ WIĘCEJ
Ja nie wiem. JA JUŻ NIC NIE WIEM
Za dużo tego. Ja przestaję myśleć o tym co się dzieje w okół mnie. To jest naprawdę niezdrowe.
Wiedz, kochana autorko, że kocham Cię i nienawidzę jednocześnie! Wprowadzasz mnie w nieziemski stan! TWOJE BLOGI SĄ JEDNYMI Z NIEWIELU, KTÓRE WYWOŁUJĄ WE MNIE TAKIE EMOCJE! Nie mogę normalnie myśleć i z każdym rozdziałem przeżywam wszystko jeszcze raz.
Te wszystkie uczucia są takie piękne i tak okropne!
Dziękuję Ci za to i mam nadzieję, że będziesz dalej kontynuować to co robisz!
Pozdrawiam i do napisania! :*
Wow, nareszcie... Ten uparciuch poszedł po rozum do głowy. Denerwuje mnie kiedy Sasuke zachowuje się jak tępy kołek, ale cóż, jakby wszystko szło gładko, byłoby nudno... :) A tak jest interesująco i ogólnie super :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kyaaa! Wreszcie nasz twardziel Sasuke mieknie! A ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu Naruto robi sie bardzo porywczy w lozku i nie mogę się doczekać az dojdzie miedzy nimi do dzikiego zbliżenia. Twojego bloga moglabym czytac non stop! Czekam niecierpliwie na kolejmy rozdzial! Pozdrawiam i dużo weny życzę! Buziaki :* <3
OdpowiedzUsuńnareszcie nowy rozdział..
OdpowiedzUsuńsasuke wymięka. kończą mu się wymówki. hehe :D
jakoś zbyt dobrze im się wszytko udaje, przekonanie rady, słabość sasuke. ciekawe jak zareaguja ludzie z Akatsuki. bo po tym jak potraktowali naruto, nie sądzę żeby byli dobregi zdania...
ok dziękuję za nowy rodział. liczę na nowy w najbliższym czasie.
życzę Ci dużo weny i zdrowia ( teraz panuje jakas grypa )
Pozdrawiam-Shizu-chan
Cudowne jak zawsze :3 dużo weny!!! :3
OdpowiedzUsuńJeejjj...
OdpowiedzUsuńMiałam cichą nadzieję, że pośród odmętów yaoicowych blogaskow, przepełnionych trupami byłych fanek SasuNaru, znajdę jeszcze kogoś, kogo znam i proszę :) Hikaru-chan wciąż żywa :D Choć pewnie koleżanki po fachu już nie pamiętasz, bo sama zaginęlam jakieś trzy lata temu.
W zasadzie weszłam tu z czystego sentymentu, boo już na blogspocie miejsca dla siebie nie widzę. W każdym razie cieszę się, że mogę tu znaleźć jakis znajomy nick, bo wiele ich nie zostało, a z twoich czytelników prawie nikogo nie kojarzę :) Fajnie, że się trzymasz, podziwiam :D Mam nadzieję, że weny ci nie brakuje i jeszcze długo nie zabraknie. W końcu masz talent, a SN jest potrzebne! Choćby dla takich starych zjadaczy fanfikow, jak ja xD (czyli takich co SN raczą przeczytać raz na rok).
Powodzenia, nie poddawaj się, blogaski Cie potrzebują ;)
Wspaniałe. Sas wreszcie zmądrzał :) Uciszenie Danzou było boskie. Tyle emocji w jednym rozdziale
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwkurza mnie Sasuke tak się zachowujący, ale poszedł po rozum do głowy, ile się dzieje, ale ma nadzieję, że Danzo nic nie wykombinuje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ale bardzo wkurza mnie Sasuke tak się zachowujący... na szczęście poszedł po rozum do głowy... mam nadzieję, że Danzo nic nie wykombinuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wkurza mnie bardzo Sasuke tak się zachowujący... mam nadzieję, że Danzo nic nie wykombinuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza