Konnichiwa!!!
Opowiadanie w całości
dedykuję mojej kochanej duszyczce, czyli Żabuśce. Pomysł na
to opowiadanie był jej, jak i tytuł. Dziękuję Ci kochanie za to, że poratowałaś
mnie tym pomysłem, gdy nie miałam weny. Bardzo mocno Cię kocham.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Czasami koniec jest czymś
najlepszym, co może nas spotkać w życiu. Cz. 1.
Naruto
Siedzę w kuchni przy stole i pilnuję obiadu. Dochodzi
godzina 16 i słyszę szczęk kluczy w zamku.
- Wróciłem! – słyszę jego głos. Głos, który jeszcze niedawno
wywoływał u mnie dreszcze.
Podnoszę się z krzesła, wycieram ręce w fartuszek i wychodzę
do przedpokoju.
- Witaj w domu! – uśmiecham się lekko.
Jego czarne oczy patrzą na mnie z obojętnością, podchodzi do
mnie i prawie niezauważalnie muska mój policzek ustami.
- Co na obiad?
- Zrobiłem carry i sajgonki. – odpowiedziałem wchodząc za
nim do kuchni.
Siada przy stole, opiera ręce o blat i patrzy nieprzytomnie
przed siebie.
- Jak tam w pracy? – pytam nakładając obiad na talerze.
- Spokojnie. A u ciebie?
- Też. – stawiam przed nim talerz, a sam siadam naprzeciwko.
Jemy w przerażającej ciszy, która przerywa Sasuke.
- Mój program antywirusowy przeszedł wszystkie testy
pomyślnie i firma będzie go produkowała?
- To świetnie. Bardzo ciężko pracowałeś. – uśmiechnąłem się
lekko, ale po chwili posmutniałem.
- Coś się stało?
- Pamiętasz mojego pacjenta – pana Hehata? – kiwnął głową. –
Jego stan się pogorszył. Ma przerzuty do węzłów chłonnych.
- Bardzo mi przykro. Ale nie możesz uratować wszystkich.
Zacisnąłem powieki, pod którymi pojawili się łzy. To były
bezwzględne słowa, ale prawdziwe. Nie jestem cudotwórcą, tylko człowiekiem.
- Ja zmyję. – zaproponował.
Zdjąłem fartuszek, powiesiłem na wieszaczku i wyszedłem do
salonu.
Sasuke
Stałem przed drzwiami mieszkania, z rękę na klamce.
Westchnąłem głośno i wszedłem do środka.
- Wróciłem! – rzuciłem od niechcenia.
Naruto wyszedł z kuchni w fartuszku. Jeszcze niedawno na
taki widok rzuciłbym się na niego, zaciągnął do naszej sypialni i kochalibyśmy
się szaleńczo.
- Witaj w domu! – uśmiecha się.
Lecz to nie jest ten sam uśmiech, który przyprawiał mnie o
palpitacje serca.
- Co na obiad? – zapytałem.
Przechodząc koło niego pocałowałem go w policzek.
- Zrobiłem carry i sajgonki.
Usiadłem przy stole i zapatrzyłem się w jakiś punkt na
ścianie.
- Jak tam w pracy? – padło pytanie.
- Spokojnie. A u ciebie? – odpowiedziałem spokojnie.
- Też.
Postawił przede mną talerz i zacząłem jeść przeżuwając wolno
i obojętnie pokarm, chociaż uwielbiałem jego kuchnię. Jedliśmy w przerażającej
ciszy, która była nie do zniesienia.
- Mój program antywirusowy przeszedł wszystkie testy
pomyślnie i firma będzie go produkowała? – zacząłem cicho.
- To świetnie. Bardzo ciężko pracowałeś. – uśmiechnął się
lekko, lecz po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech.
- Coś się stało?
- Pamiętasz mojego pacjenta – pana Hehata? Jego stan się
pogorszył. Ma przerzuty do węzłów chłonnych.
- Bardzo mi przykro. Ale nie możesz uratować wszystkich.
Po chwili ugryzłem się w język. Naruto był świetnym
lekarzem, specjalistą od nowotworów. Pracował nad nową metodą leczenia
nowotworów. Widziałem każdego dnia, jak bardzo przeżywa choroby swoich
pacjentów. Był prawdziwym lekarzem z powołania. Spojrzałem na niego. Miał
zaciśnięte powieki. Wiedziałem, że moje słowa go zraniły.
- Ja zmyję. – zaproponowałem i zacząłem zbierać naczynia.
Naruto w ciszy poszedł do salonu.
Po 15 minutach wszedłem do pomieszczenia z dwoma kubkami
herbaty. Położyłem je na stole i usiadłem koło niego. Naruto położył głowę na
moim ramieniu i w ciszy oglądaliśmy jakiś film.
A potem poszliśmy się umyć, każdy oddzielnie. Już nie
pamiętam kiedy braliśmy razem kąpiel. No a potem do łóżka. Naruto zawsze
wstawał bardzo wcześnie już o 3 był na nogach. Wiec musieliśmy wcześniej iść
spać.
Wszedłem do naszej sypialni. Naruto leżał już w łóżku na
prawy boku. Zgasiłem światło, położyłem się na łóżku tyłem do niego.
- Dobranoc Sasuke.
- Dobranoc.
I tak praktycznie wygląda każdy nasz dzień.
Naruto
Patrzyłem się gdzieś w mrok. Nie mogłem zasnąć. Słyszałem
jego spokojny oddech, ale mógłbym przysiąc, że on także nie śpi.
Ile to już lat ze sobą jesteśmy? Nawet nie potrafię zliczyć.
Znamy się od dzieciństwa. Zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, dopóki w
szkole średniej nie zdaliśmy sobie sprawy z naszych prawdziwych uczuć. Znamy
się od ponad 30 lat, a jesteśmy ze sobą jakieś 15 lat.
Teraz gdy patrzę na moje 33-letnie życie, to zawsze był w
nim Sasuke. Mniej lub bardzie obecny, ale zawsze. Ale coś zaczyna się dziać.
Coś, co mnie niepokoi. Od pewnego czasu czuję, jakby Sasuke oddalał się ode
mnie, stawał się mi obcy. A przecież nikt nie zna go tak dobrze jak ja. I mnie
nie zna nikt tak dobrze jak Sasuke. A jednak zaczynamy się od siebie oddalać.
Na samą myśl, że mógłbym go stracić łzy cisnął mi się do oczu.
Poczułem na swoim brzuchu jego ciepłe dłonie. Przesuwały się
delikatnie do góry drażniąc moje sutki. Jego usta składamy gorące pocałunki na
mojej szyi. Odwróciłem się na plecy i nasze usta złączyły się w namiętnym
pocałunku. Ściągnął ze mnie koszulę od piżamy, a ja zrobiłem to samo z jego.
Jego dłonie i usta przesuwały się coraz niżej.
Jak ja uwielbiam ten dotyk. Co prawda nie mam porównania,
ponieważ Sasuke jest jedynym mężczyzną w moim życiu, ale przypuszczam, że nikt
inny nie jest w stanie mnie tak pobudzić i podniecić jak on. Zna na pamięć całe
moje ciało. Wie co lubię, a czego nie.
Jego dłoń wkradła się do moich bokserek. Ścisnął mojego
penisa i zaczął mocno stymulować. Przez moje ciało przechodziły przyjemne
dreszcze. Wiłem się i pojękiwałem.
Odwróciłem się na brzuch. Dobrze wiedziałem, że uwielbia te
pozycję. Lubił dominować i mieć kontrolę nad wszystkim. Wypiąłem pośladki w
jego stronę i po chwili już poruszał się we mnie. Całował moje plecy i kark.
Rękami ściskał pośladki i poruszał się coraz szybciej i brutalniej. Za każdym
razem, gdy trafiał w najczulsze miejsce, z mojego gardła wydobył się głośny
jęk. W końcu doszedłem brudząc prześcieradło, a chwilę później doszedł Sasuke.
Opadł na moje ciało całując mnie w kark.
Po chwili położył się koło mnie. Wtuliłem się niego, a on
objął mnie ramieniem. Chyba jednak nie potrzebnie się martwiłem.
Sasuke
Nie mogłem wytrzymać długo. Musiałem się z nim kochać.
Uwielbiam go dotykać. Musiałem jakoś przełamać ten schemat, który powtarza się
codziennie. Jednak mimo iż obaj przeżyliśmy spełnienie, to czułem, że czegoś mi
brakuje. Nie mogłem się pozbyć tego uczucia jak się kochaliśmy. Mam tylko
nadzieję, że Naruto tego nie zauważył. Nie ma w nas już tej niesamowitej
namiętności, która była na samym początku. Trzeba będzie coś z tym zrobić.
Wsłuchiwałem się e jego spokojny oddech, zamknąłem oczy i po
chwili zasnąłem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~kilka dni
później~
Naruto
- Doktorze Naruto! NARUTO!! – ryknęła moja przyjaciółka.
- Słucham. – podniosłam na nią umęczone spojrzenie.
- Nie wyglądasz najlepiej. Może powinieneś zrobić sobie
badania?
- Dzięki Sakurcia, ale ze mną wszystko w porządku.
- Wiesz co myślę? Że za dużo pracujesz. Od kilku dni prawie
cały czas siedzisz w szpitalu.
- No nie przesadzaj. Mam 10 godzin przerwy i jadę do domu
odpocząć. A poza tym mój pacjent jest w coraz gorszym stanie i musze być cały
czas przy nim.
- Naruto pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem.
- Wiem. – powiedziałem smutno.
- Czy chodzi o coś z Sasuke? Spotkałam go ostatnio
przypadkiem i wyglądał na przygnębionego. Czy miedzy wami wszystko w porządku?
- Eh… Sam nie wiem. Chyba coś zaczyna się psuć.
- Przestań! To nie możliwe! W życiu nie spotkałam tak
dobranej pary jak wy. Zaraz mam koniec dyżuru. Może skoczymy gdzieś na drinka,
to nam dobrze zrobi. Wyżalisz mi się. – stanęła za moim fotelem i zaczęła
masować mi ramiona.
Czułem, że napięcie z całego dnia powoli odchodzi. Sakura
była moją i Sasuke przyjaciółką. Nasza trójka zawsze się trzymała razem. To ona
pierwsza dowiedziała się o mnie i Sasuke. Mimo, że się w nim po cichu kochała,
to zaakceptowała nasz związek.
- Eh… Chyba masz rację. Dobrze chodźmy się napić.
- Świetnie. – zaklaskała, ale w tym samym momencie zadzwonił
jej telefon. – Cześć kochanie. Oh. No dobrze. Tak. Do zobaczenia w domu. Też
cię kocham. – westchnęła. – Eh… Wybacz Naruto, ale musimy odłożyć nasze
spotkanie. Neji musiał zostać dłużej w pracy, wiec będę musiała odebrać dzieci
od niani.
- Jasne nie ma sprawy. Pozdrów ich ode mnie. No i oczywiście
Nejiego też.
- Dobrze. To ja już lecę.
Wstałem z fotela i podszedłem do okna. Dzisiaj był bardzo
nieprzyjemny dzień. Wiał silny wiatr i deszcz mocno zacinał. Spojrzałem smutno
na szary świat.
Sasuke
Siedziałem przed komputerem i patrzyłem nieprzytomnie na
wykresy, wzory, jakieś algorytmy.
Nie jest dobrze. Jest tragicznie. Magia zniknęła. Spojrzałem
za okno. Świat był całkowicie pozbawiony barw. Tak jak moje życie.
Wybiła godzina 15. Koniec pracy. Czas do domu. A tam jest
Naruto. Znowu wyjdzie z fartuszkiem i powie: „Witaj w domu. Jak było w pracy?”.
Ja znowu odpowiem, że spokojnie, on, że u niego też. Zjemy późny obiat, posiedzimy
przed telewizorem i pójdziemy spać.
Jednak pomyliłem się. Nie było tak samo. Wszedłem do
mieszkania i przywitała mnie cisza. Naruto nie było jeszcze w domu. Czekałem na
niego z pół godziny. W końcu zrobiłem sobie coś do jedzenia, a potem położyłem
się na kanapie w salonie.
Usłyszałem szczęk w zamku. Otworzyłem oczy. Dochodziła
godzina 20. Naruto nigdy nie wracał tak późno. Może coś się stało w szpitalu?
Zapalił światło w salonie i spojrzał na mnie. Jego wzrok
mnie przerażał. Był obojętny, chłodny, obcy.
- Piłeś. – stwierdziłem.
- Byłem ja jednym drinku.
- Jednym? To dlaczego tak późno wróciłeś?
- Bo zostałem dłużej w pracy. - nie poznawałem jego głosu.
Był chłodny, przygnębiony. – Sasuke musimy porozmawiać.
- Tak. Musimy.
Wiedziałem, że przyjdzie w końcu czas na tę rozmowę. Naruto
usiadł naprzeciwko mnie w fotelu. To było bardzo dziwne, ale byłem spokojny.
Naruto
Siedziałem w fotelu i patrzyłem w swoje stopy. Słowa, które
musiałem wypowiedzieć nie chciały mi przejść przez gardło.
- Chcesz się rozstać? – usłyszałem jego opanowany głos.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Więc on też o tym myślał.
- Tak. – wyszeptałem. – Czuje, że…
- Dusisz się. – dokończył za mnie.
Pokiwałem głową.
- Dobrze. Myślę, że to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.
- Tak. – ponownie wyszeptałem.
Sasuke wstał z kanapy i poszedł naszej sypialni. Po pół
godzinie wyszedł z niej z dużą torbą.
- Zostawiam ci wszystko. Ja mam się dokąd wyprowadzić. Jutro
jak będziesz w pracy przyjadę po resztę rzeczy. Klucz wrzucę do skrzynki.
Poszedł do przedpokoju ubrać się. Poszedłem za nim.
Patrzyłem w ciszy jak nakłada na siebie płaszcz.
- Sasuke spierdoliliśmy to. – wyszeptałem.
- Tak. – podszedł do mnie, złapał za podbródek i uniósł
twarz w swoją stronę. - Trzymaj się Naruto. Mam nadzieję, że będziesz
szczęśliwy.
- Ty też. Dziękuję ci za te wszystkie lata.
- Ja tobie też.
Pochylił się i jego usta musnęły moje. Poczym szybko
odwrócił się i wyszedł z mieszkania.
Oparłem się plecami o drzwi wejściowe, osunąłem się na
ziemię i zacząłem płakać.
Jak wyrzucić z serca 30 lat życia?
Sasuke
Siedziałem w samochodzie i po raz ostatni spojrzałem w okna
mojego byłego mieszkania. Wiedziałem, że to się tak skończy. Najgorsze było to,
że nawet nie mogliśmy pozostać przyjaciółmi. Gdy ktoś się rozstaje często
padają słowa: „Pozostańmy przyjaciółmi”. Jednak to wcale nie jest takie proste,
jak się wydaje.
Nie. Ja i Naruto nie możemy być przyjaciółmi.
CDN
Co to ma znaczyć "Usłyszałem jego głos, który jeszcze niedawno wywoływał u mnie dreszcze" ?! Naru pizdo! Cały czas wywołuje!~ XD MUSI!
OdpowiedzUsuńA co to: " Naruto wyszedł z kuchni w fartuszku. Jeszcze niedawno na taki widok rzuciłbym się na niego, zaciągnął do naszej sypialni i kochalibyśmy się szaleńczo." ma znaczyć?! Ja się czasem zastanawiam; czy Ty serio lubisz ten paring xD Bo to jakiś dramat!
Samseks powinien wejść do mieszkania i zaciągnąć Naru na kanape... XD
heh, ta moja wyobraźnia xD
Ale tak to opowiadanie może być ciekawe... Tylko fajnie jakby znów byli razem. Smutnee :'C
Tyle lat i coś się popsuło... Ciekawi mnie co to.
Nieee, ja WCALE nie ryczee... :',(
No dobra! Becze jak dziecko...
Przez czytanie opowiadań ciągle odczówam takie inne uczucia jakich nigdy nie odczówałam. Taki... Smutek, żal, stres, ból? Coś takiego w jednym.
Pozdrawiam, Ami-chan : 3
Ja w ogóle nie płaczę... NIE! To się tylko wydaje T^T... No dobra no.... Wodospad Niagara chyba wypłakałam xD
OdpowiedzUsuńNo ostatnio nie mam dobrego nastroju, więc rycze jeszcze bardziej niż normalnie :''(
Jak ja kocham takie opowiadania! Takie... takie smutne. Bo one są takie prawdziwe :(
No dobra, kończę smutną gadkę, bo innych depresją pozarażam xD
Cudo, lecę czytać dalej!
Hejka,
OdpowiedzUsuńo nie jak to tak możliwe... choć dobrze, że tontak spokojnie to się odbyło smutno mi.into bardzo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia