Gdy nadchodzi
koniec.
To było nieuniknione.
To musiało się tak skończyć.
To było zapisane w gwiazdach.
To było nasze przeznaczenie.
Ale dlaczego?
Czy naprawdę nie mogło się to zakończyć inaczej?
Leże na polanie. Nie czuję mojego ciała. Właściwie nie czuję
nic. Wszystkie kości, narządy wewnętrzne są w strzępach i tym razem wiem, wiem
na 100%, że umieram. Nawet Kyuubi nie da rady mnie uzdrowić. Jednak mimo iż
odczuwał zbliżający się konieć, nie mogę pozbyć się jednego uczucia. Uczucia,
które starałem się schować, wyrzucić z mojego serce, a które teraz wybuchło ze
zmorzoną siłą. Tak bardzo chcę go zobaczyć, ale moje oczy zaszły mgłą i teraz
widzę tylko zamazane, niewyraźne kontury.
Zawsze wiedziałem, że to się tak skończy.
A mimo wszystko zrobiłem to. Tak samo jak on dałem z siebie
wszystko. Postawiłem wszystko na jedną kartę i teraz umieram. A śmierć
najwyraźniej niespieszny się po mnie. Odbiera mi życie powoli, pastwi się nade
mną.
Sasuke.
Tak bardzo chcę go zobaczyć. Może wreszcie doszło do niego,
że źle postępował.
Ale musiałem go zabić, żeby zrozumiał.
Tak, to było nieuniknione.
Musiałem go zabić.
- Sasuke.
- Czego chcesz Młocie? Nawet nie potrafisz umierać w ciszy.
Zawsze musisz gadać?
Słyszę go. Jego głos jest taki słaby. Jakby nie należał do
niego. Ale wiem, że to on. Więc jeszcze nie umarł. Ale to kwestia czasu. Cieszę
się, że umrę razem z nim. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nawet gdy był
daleko ode mnie, to jednak myśl, że on tam gdzieś jest, dodawała mi sił.
- Sasuke.
- Przymknij się. Nawet w takiej chwili nie możesz być cicho.
- Kocham cię.
- Wiem. Ale zamknij się już. Ja ciebie nie kocham.
- Wiem. Zawsze byłem dla ciebie śmieciem, a ty dla mnie
najważniejszą osobą na świecie.
- Cicho Uzumaki.
- Dlaczego nie możesz być miły w takiej chwili? Dlaczego nie
pozwolisz mi umrzeć z szczęśliwym uśmiechem na twarzy?
- Mam kłamać.
- Tylko ten jedyny raz.
- Nie będę kłamać.
Zamykam oczy. Otwieram je z powrotem, ale otacza mnie
ciemność.
- Naruto. – dobrze, że jestem shinobi, bo nie usłyszałbym
jego słabego szeptu.
Cieszę się, że wymawia moje imię.
- Sasuke? – cisza. Nie błagam tylko nie to. – Sasuke! – nie
proszę, nie umieraj teraz. – SASUKE!
- Nie drzyj się. Umarłego obudzisz.
Żyje, on jeszcze żyje. Co za ulga, ale to nie długo się
stanie.
Bo to było nieuniknione.
Bo to musiało się tak skończyć.
Bo to było zapisane w gwiazdach.
Bo to było nasze przeznaczenie.
- Naruto.
- Jeszcze tu jestem.
- Kocham cię.
- Dziękuję, za to kłamstwo. Przesłodkie, cudowne. Tak bardzo
mi potrzebne.
- Mówiłem, że nie będę kłamał, Młotku.
- Hai, hai. Dziękuję.
- Naruto.
- Tak? – cisza. – Dokończ co zacząłeś mówić. – cisza. – SASUKE!
– Przerażająca cisza. – SASUKE!
A wiec on już… A wiec taki jest nasz koniec. Nawet nie mogę
na niego spojrzeć.
Zamykam oczy.
Już niedługo będę tam
z tobą.
Sasuke czkaj na mnie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli to jest niebo. To śmierć jest czymś przyjemnym.
Ciepłem, które wypełnia moje ciało.
Czuję się taki lekki.
- Naruto.
Ktoś mnie woła. Znam ten głos.
- Naruto.
Tak na pewno znam tan głos.
- Naruto.
Otwieram oczy. Jasne światło zmusza mnie do ich zamknięcia.
Po czym otwieram je jeszcze raz i widzę nad sobą szmaragdowe oczy przyjaciółki.
- Naruto. Jak to dobrze. Już się bałam.
- Sakura, co ty robisz w niebie? Tylko mi nie mów, że też
nie żyjesz?
- Żyję tak samo jak ty. Jesteś w szpitalu.
- Ja żyję. – mrugam zaskoczony. – Nie! To nie możliwe!
Sakura zabij mnie! Moje życie nie ma sensu. Ty cholerny Lisie! Dlaczego mnie
uratowałeś? No tak nie chcesz umierać. Więc mnie z nim rozdzieliłeś.
Czuję, że ktoś coś mi wbija w rękę. Zamykam oczy i odlatuje
w krainę swoich marzeń. Marzeń, które się nigdy nie spełnią.
Sasuke.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Byłem w szpitalu jak zwykle krótko. Kyuubi nie próżnował z
uzdrawianiem mnie.
- Nienawidzę cię.
- Jeszcze mi podziękujesz.
- Za co do cholery?
Że mnie rozdzieliłeś z moją największa miłością, bez której jestem nikim.
- Zawsze byłeś nikim.
- Zamknij się Lisie.
Nienawidzę cię.
- Ja ciebie też. Ale i tak mi podziękujesz.
- Spieprzaj do
swojej klatki.
Idę. Nie wiem gdzie. Po prostu nogi mnie gdzieś niosą. Z
przerażeniem stwierdzam, że idę nad jezioro. To same jezioro, gdzie po raz
pierwszy spotkałem Sasuke. Obaj byliśmy małymi dziećmi. Sierotami
przeżywającymi koszmar. Ja od urodzenia, on od kilku dni. Ale tamtego dnia
widziałem cień uśmiechu na jego bladych ustach.
Ach to jezioro będzie teraz moim sanktuarium. Jak debil będę
tu codziennie przychodził i… modlił się? Do niego?
Stoję jak wryty. Nie mogę się ruszyć ani się odezwać. Czy to
zjawa? Tak to na pewno duch. Odwraca się do mnie. Wbija we mnie czarne
tęczówki. Tęczówki pełne… życia?... szczęścia?...
Tak to na pewno zjawa.
Proszę zabierz mnie ze sobą.
Podchodzi do mnie.
Jest coraz bliżej.
Bliżej.
Bliżej.
Bliżej.
Wyciąga rękę.
Jest ciepła?
Delikatna?
Jego twarz zbliża się do mojej.
Tak! Och tak! Złóż tymi bladymi ustami przesłodki pocałunek
śmierci.
Czuje je na moich wargach. Wbijają się namiętnie. Czuję
język zahaczający o mój.
Jeśli tak wygląda śmierć, to chciałbym umierać codziennie.
Dłonie wdzierające się pod moją pomarańczową bluzę.
Tak. To na pewno zjawa.
Wygląda słodko.
Smakuje słodko.
- Sasuke.
- Mmmmm.
Zjawa mruczy przesłodko w moje usta.
- Sasuke.
- Zamknij się Młocie i oddaj w końcu ten przeklęty pocałunek.
Jak długo jeszcze mam czekać?
- Co? Że jak? Nie rozumiem.
Patrzę w czarne tęczówki.
- Czego nie rozumiesz?
- Sasuke?
- A kogo się spodziewałeś?
- Więc jednak jestem w niebie.
- Jakie niebo? Chyba za mocno ci przywaliłem.
Patrzę na niego i nie rozumiem.
Jego dłonie gładzą mnie po policzkach.
- Głupku. – czuję ciepły oddech tuż przy uchu. – Żyjemy.
Obaj.
- Sasuke – łzy lecą z oczu. Nie umiem tego powstrzymać.
- Mmmm.
- Powiedz mi to.
- Kocham cię. – uśmiecha się.
Może to naprawdę zjawa.
- Powiedz, że to nie sen.
Zamiast słów, czuje jego usta na swoich. Potem na szyi i
znowu na ustach.
Tak to nie sen. Ja to naprawdę czuje. Ogarniam go ramionami,
z których już nigdy go nie wypuszczę. Chłonę jego usta, które od dzisiaj należą
tylko do mnie.
- Sasuke.
- Wygrałeś.
- Wiem. Kocham cię.
- Też cię kocham.
Teraz i na zawsze. Razem do końca życia, które, mam
nadzieje, szybko się nie skończy.
The End
przez ciebie płacze!! ^_^
OdpowiedzUsuńAww *^*
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie <3 W każdym komentarzu piszę, że to jest słodkie... No, bo jest XD
Takie wzruszające, myślałam, że umrą a tu taka niespodzianka <3 Idę czytać dalej *~*
Pozdrawiam, Ami-chan.
Jaaaaaaaakie słodkie!!!!! <3
OdpowiedzUsuńTo było strasznie wzruszające, ja myślałam, że Sasuke zginie, a Naru zostanie sam do końca życia :'(
A ty na wesoło :')
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och tekst niesamowity, co za wredny lis ale należą się podziękowania życia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia