Miłość jest cudem cz. 2.
Blondyn stał w drzwiach i nie wierzył własny oczom. Na łóżku
leżał nieprzytomny czarnowłosy mężczyzna. Miał zabandażowane prawie całe ciało.
Naruto drżącym krokiem zbliżył się do łóżka.
- Nie wierze. To nie może być prawda. – wyszeptał.
- Jeśli masz problemy ze wzrokiem, to mogę załatwić ci
okulary. – powiedziała Tsunade.
- Babciu co z nim?
- Jego stan jest ciężki, ale ustabilizowany. Stracił dużo
krwi. Ma połamane nogi i ręce. I wstrząs mózgu.
- Madara mu to zrobił? Musi być naprawdę silny. Poinformuj
mnie, kiedy się obudzi.
- Dobrze.
Naruto wykonał kilka pieczęci i zniknął.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Za biurkiem w gabinecie Hokage siedział szatyn. Podskoczył
na krześle, kiedy nagle zjawił się przed nim blondyn.
- Braciszku nie strasz mnie tak. Co się stało? – zapytał się
szybko widząc zdenerwowanie na jego twarz.
- Sasuke wrócił. Jest w szpitalu. Walczył z Madarą. Ale ten
uciekł. Kona wyślij do wszystkich Kage ostrzeżenie o Mandarze. I to migiem. On
jest naprawdę silny.
- Już się robi.
Naruto został sam w gabinecie. Spojrzał w kierunku szpitala.
Westchnął. Usiadł za biurkiem i zaczął przeglądać papiery. Jednak nie mógł się
dzisiaj skupić na pracy. Wyszedł z gabinetu i swoje kroki skierował do domu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Naruto co się stało? – zapytała się zielonooka.
- Sakurka uspokój się. Lepiej usiądź. Muszę ci coś
powiedzieć.
- Nie strasz mnie. Mów natychmiast co się stało? – usiadła w
fotelu.
- Sasuke jest w szpitalu w ciężkim stanie. Walczył z Madarą.
Uratował Konan.
- Sasuke wrócił?! – wykrzyknęła.
- Nie denerwuj się. Nie wiem co zamierz zrobić. Na razie
jest nieprzytomny. Muszę się zastanowić co mam z nim zrobić.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~Tydzień później~
Był środek nocy, kiedy brunet odzyskał nieprzytomność. W
pokoju panował półmrok. Nocna lampka i blask księżyca słabo oświetlały pomieszczenie.
Sasuke zaczął się rozglądać. Przy oknie stał wysoki blond włosy mężczyzna. Był
odwrócony przodem do okna.
- Wreszcie się obudziłeś Sasuke. – usłyszał silny męski
głos.
Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na Uchihę. Oczy bruneta
rozszerzyły się ze zdumienia. Gdyby nie te wielkie, niebieskie oczy, nie
rozpoznałby go.
- Naruto? – zapytał się zaskoczony.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Ale słabo.
- Miałeś złamane obie nogi i ręce. Tsunade udało się je
uzdrowić. Miałeś też wstrząs mózgu. Byłeś nieprzytomny przez 7 dni. – Sasuke
wsłuchał się w jego głos i nie mógł uwierzyć własnym uszom. Jego głos był taki
władczy, silny i surowy. – Skoro odzyskałeś przytomność to zapewne niedługo
zostaniesz wypisany.
- To świetnie.
- Co zamierzasz zrobić? – blondyn nie owijał w bawełnę. –
Zostaniesz w wiosce czy odejdziesz? – brunet milczał. – Konoha nigdy nie
przestała być twoim domem.
Czarne oczy spojrzały w niebieskie. Uzumaki zbliżył się do
łóżka i usiadł na nim. Dopiero teraz Sasuke mógł się mu dobrze przyjrzeć. Na
jego twarzy nie było widać nic z 16-letniego chłopaka jakiego pamiętał. Nie ma
się czemu dziwić w końcu minęło 9 lat. Zostały tylko piękne, wielkie,
niebieskie oczy i lisie blizny na policzkach. Rysy jego twarzy były poważne i
dojrzałe. Dłuższe niż wtedy włosy, spływały na ramiona delikatną, koloru
pszenicy falą. Uchiha przełknął ślinę. Naruto był bardzo przysłony, przepiękny.
Brunet poczuł jakby brakowało mu powietrza.
- Widzę, że nie jesteś za bardzo rozmowny. Z resztą jak
zwykle. Przynajmniej to się w tobie nie zmieniło. W takim razie nic tu po mnie.
Wracaj szybko do zdrowia. – powiedział chłodno, po czym wysiedla z pokoju.
Sasuke w szoku patrzył na zamknięte drzwi. Kiedyś Naruto
zrobiłby wszystko, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. A teraz? Po prostu
wyszedł i był dla niego bardzo zimny. Z resztą czego miał się niby spodziewać? Że
Uzumaki przyjmie go z otwartymi ramionami. Nie. Zbyt wiele czasu minęło i zbyt
wiele się wydarzyło. Po zabiciu brata miał możliwość wrócić do domu. Ale tego
nie zrobił. Trudno się do tego przyznać. Ale bał się. Tak jak teraz.
- Czy Naruto cały
czas uważa mnie za przyjaciela? Czy mi wybaczy? – myślał. – Może i wybaczy. Ale przyjaciółmi już na pewno
nie będziemy. Za bardzo go zraniłem.
Poczuł, że oczy mu się powoli zamykają. Z mętlikiem w
głowie, zasnął.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~Dwa dni później~
- Witaj Sasuke. – przywitał się Kakashi.
- Witaj Kakashi-sensei.
- Jak się czujesz?
- Dzisiaj wychodzę.
- Oki. Ubieraj się. Zabieram cię do Hokage.
Brunet ubrał się szybko i po chwili przemierzał z Kakashim
ulice Konohy. Spojrzał na skarpę, na której widniały podobizny Hokage. Koło
twarzy Tsunade widniała roześmiana od ucha do ucha twarz blondyna. Uchiha
nieświadomie zaczął się uśmiechać.
- On się bardzo zmienił. – powiedział nagle Kakashi. – To już
nie jest ten Naruto, którego znałeś. Z resztą sam się o tym przekonasz.
Pospieszmy się.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Naruto stał w gabinecie i jak to miał w zwyczaju obserwował
wioskę. Nagle usłyszał ciche pukanie.
- Proszę!
- Naruto przyprowadziłem go. – odezwał się Kakashi.
- Dziękuję sensei. Możesz już odejść. – odpowiedział nie
odwracając się.
Sasuke stał przy drzwiach i obserwował blondyna, który cały
czas stał do niego tyłem.
- Jak się czujesz? – usłyszał lodowatym tonem.
- Dobrze. Jestem już zdrowy. Mam tylko kilka siniaków.
- Więc będziesz już mógł opuścić wioskę? – bruneta
zamurowało. Wbił wzrok w podłogę. Jego serce przyspieszyło swoją pracę. A na
czole pojawiły się kropelki potu. Naruto odwrócił się wreszcie i spojrzał na
Uchihę. – Nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Rób co chcesz. Jeśli chcesz iść to
idź. Jeśli chcesz zostać to zostań. Jeśli zostaniesz przywrócę ci miano shinobi
Konohy. Jednak jeśli postanowisz odejść już nigdy go nie otrzymasz i już nigdy
nie będziesz mógł tu wrócić. – jego głos był silny i stanowczy. – Decyzja
należy do ciebie. I masz ja podjąć teraz. I dobrze się zastanów. Nie będzie
następnej szansy. I DO CHOLERY JASNEJ PATRZ NA MNIE, KIEDY DO CIEBIE MÓWIĘ!!!
NIE MA MNIE NA PODŁODZE!!! – wrzasnął wściekły. Sasuke podniósł głowę i spojrzał
na blondyna. Surowe niebieskie oczy wbiły się w czarnookiego. Od całej jego
postaci biła niezwykle władcza siła. – No więc? – zniecierpliwił się.
- Chcę zostać. – powiedział cicho.
- Dobrze. – powiedział sucho Szósty i usiadł za biurkiem. –
Podejdź tu. – rozkazał. Sasuke posłusznie zbliżył się do biurka. Naruto
podpisywał jakieś papiery, po czym wręczył kilka egzemplarzy mężczyźnie. – To
są twoje dokumenty. Znowu jesteś shinobim Konohy. – jego głos nawet na chwile
nie złagodniał.
Uchiha czuł się jak zbity pies. Od Piątej biła zawsze wielka
władczość. Ale przy Naruto była wielkości ziarenka piasku. Każde jego słowo
czuł jak dotkliwy policzek.
- Jeśli to wszystko to możesz już iść.
- Naruto.
Niebieskie oczy ponownie się w niego wbiły.
- Twoja rezydencja jest w opłakanym stanie. Przydzieliłem ci
tymczasowe mieszkanie. Adres masz w dokumentach.
- Nie o to mi chodzi. Ale dziękuję. Ja…
- Uchiha streszczaj się. Mam dużo roboty.
Sasuke nie mógł uwierzyć w to co się działo. Przez tę całą
rozmowę czuł się przy Naruto małym, niepotrzebnym stworzeniem. Uzumaki naprawdę
bardzo się zmienił. Myślał, że na zawsze pozostanie uśmiechnięty,
rozwrzeszczany i roztrzepany. Poczuł, że po policzkach zaczynają spływać mu
łzy. Pochylił się do przodu.
- NARUTO PRZEPRASZAM! WYBACZ MI! PROSZĘ!
Blondyn był w szoku kiedy usłyszał te słowa i zobaczył jego
łzy. Nigdy by nie przypuszczał, że Sasuke go przeprosi. Stał teraz przed nim i
płakał. Nie ukrywał swoich emocji. Co kiedyś zawsze robił. Już dawno podjął
decyzje, że jak Sasuke przyjdzie do niego i go przeprosi to wybaczy mu. Poczuł
w sercu jakieś dziwne ukłucie. Wstał z krzesła i podszedł do niego. Sasuke
poczuł jak otaczają go silne ramiona. Wtulił się w blondyna.
- Przepraszam Naruto. Przepraszam. – szeptał.
- Już dobrze. Uspokój się. Wybaczam ci. – wziął jego
zapłakaną twarz w dłonie i spojrzał mu w oczy. – Sasuke. Witaj w domu
przyjacielu. – powiedział łagodnie i czule. – No a teraz przestań się mazać i
zachowuj się jak na shinobi przystało. – powiedział siadając na biurku.
Jego głos nie był już surowy. Był ciepły i przyjacielski.
Posłał mu swój szeroki uśmiech. Sasuke uśmiechnął się nieśmiało.
- Wybacz Sasuke. Zaraz wpadnie tutaj Konohamaru ze stertą
dokumentów do podpisania. Pogadamy później. Zapraszam cię do mnie na kolację.
Powiedzmy o 19. Wtedy sobie spokojnie pogadamy. Tu masz mój adres.
- Nie mieszkasz już tam, gdzie kiedyś? – spojrzał na kartkę
z adresem.
- Mieszkanie było za małe.
- Małe? Dla jednej
osoby? – pomyślał.
Drzwi nagle się otworzyły i do gabinetu wparował 20-letni szatyn
obładowany teczkami.
- Braciszku następna dostawa świeżutkich… - urwał widząc
Uchihę.
- Dzięki Kono. – powiedział blondyn podchodząc do chłopaka
zabierając część dokumentów. – Sasuke to widzimy się wieczorem.
- Tak. Do zobaczenia. – brunet zaczął iść w stroną drzwi,
tuż przed nimi przystanął. – Naruto.
- Tak. – blondyn podniósł głowę znad dokumentów i spojrzał
na przyjaciela.
- Gratuluję zostania Hokage.
- Trochę spóźnione. Ale dziękuję. – wyszczerzył zęby w
uśmiechu. Przez chwilę wyglądał znowu jak mały chłopiec.
Sasuke wyszedł z gabinetu i zamknął za sobą drzwi. W jego
życiu zaczął się właśnie nowy rozdział. Rozdział, w którym wreszcie zagościło
cieple światełko.
Kawaiiii
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Kawaii <3
OdpowiedzUsuńNaruto zachowywał się jak emeryt, bo Sasek Go nie przeprosił? XD ok ^^
No, a jednak to Sasek^^ Ciekawe jak zareaguje jak dowie się o związku sakurwy i Naruciaka ^^
Pozdrawiam, Ami-chan.
Słodkie <3
OdpowiedzUsuńZgadłam! Myhyhy :3 To był Sasuke :D
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tekst "- więc będziesz już mógł opuścić wioskę?" - odebrałam to jak by Naruto chciał pozbyć się Sasuke, bardzo podobał mi się taki władczy Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia