Czasami koniec jest
czymś najlepszym, co może nas spotkać w życiu. Cz. 2.
~pół roku później~
Naruto
Następnego dnia, kiedy byłem w pracy, Sasuke zrobił to co
mówił. Kiedy tamtego dnia wróciłem do domu, jego szafa była opróżniona. Zabrał
ze sobą wszystkie swoje osobiste rzeczy, ale nasze wspólne pamiątki zostały.
Od tego dnia minęło już pół roku. Mój pacjent – pan Hehata,
umarł. To był dla mnie wielki cios. Nie był to pierwszy pacjent który umarł,
ale za każdym razem przeżywałem to tak samo mocno.
W każdym bądź razie, od pół roku nie widziałem Sasuke, ani
nic o nim nie szałem. Eh… Nie do końca to prawda. Jego program antywirusowy
stał się bardzo popularny. Nawet nasz szpital w niego zainwestował. Tak więc z
moim służbowym laptopie został zainstalowany owy program, który ciągle mi o nim
przypominał.
Najgorsze jednak były pierwsze tygodnie po rozstaniu.
Wchodziłem do cichego mieszkania, w którym cały czas unosił się jego cudowny
zapach. Nie ma się czemu dziwić. Mieszkaliśmy tutaj razem przez prawie 16 lat.
No 15 z malutkim haczykiem, w woli ścisłości. Ściany były przesiąknięte jego i
moim zapachem. Wchodziłem do kuchni i jakoś tak odruchowo wyjmowałem dwa kubki.
Kiedy gotowałem często zapominałem, że mieszkam sam i gotowałem dla dwóch osób.
Z tego wszystkiego najgorsze były noce. Samotny w wielkim łóżku. Czasami z
przyzwyczajenia moja ręka lądowała na poduszce obok, bezskutecznie szukając
drugiego ciała. To była istna katorga. I w ogóle gdziekolwiek spojrzałem
widziałem jego. Jakbym wpadł w jakąś obsesję.
- Naruto. – Sakura wparowała do mojego gabinetu z kilkoma
teczkami. – Na miłość boską wyglądasz okropnie. Prosiłam cię żebyś bardziej o
siebie dbał. To nie dobrze, że tak bardzo zatracasz się w pracy. Jako lekarz
dobrze wiesz, że długo tak nie pociągniesz.
- Idziesz już do domu?
- I ty też. Na dzisiaj koniec.
- Muszę jeszcze wy…
- Musisz się rozerwać. Wyjść do ludzi. Dosyć tego. Ja i Neji
zabieramy ciebie dzisiaj na imprezę. Dzieci nocują u moich rodziców więc nie ma
kłopotu.
- Sakurcia nie mam ochoty.
- NARUTO NIE WKURWIAJ MNIE! – wydarła się. – Idziesz z nami
i koniec kropka! Choćbym miała wyciągnąć cię za włosy, to pójdziesz! Nie mogę
dłużej tego znieść! Martwię się o ciebie!
Wstałem z fotela, podszedłem do niej i przytuliłem się.
- Dziękuję.
- Nie wymigasz się. – wyszeptała obejmując mnie w pasie. –
Przyjedziemy po ciebie o 19. I wiesz co? Powinieneś wziąć w końcu urlop.
Sasuke
- Wróciłem!
- Cześć braciszku.
Mój brat jak zwykle wyszedł z samych bokserkach. On się
naprawdę nigdy nie zmieni. Pomimo swoich 38 lat, cały czas zachowuje się jak
dziecko.
- Dobrze, że już jesteś. Odpocznij trochę po wieczorem
idziemy na imprezę.
- Nigdzie nie idę. – warknąłem i zacząłem się rozbierać.
- No Sasuke nie bądź taki. – za plecami mojego brata pojawił
się jego chłopak, Kisame, objął go w pasie i położył brodę na jego ramieniu. No
i oczywiście też był w samych bokserkach. – Sasuke powinieneś kogoś poznać.
Zacząć się z kimś spotykać. Taka pół roczna abstynencja może źle na ciebie
wpłynąć.
- Obawiam się, że już jest za późno. – westchnął Itachi.
- Łasiczko ja bym nie mógł wytrzymać bez ciebie tak długo. –
pocałował namiętnie mojego brata.
- Jak wy to robicie, że jeszcze jesteście razem? – wymsknęło
mi się pytanie. – A nie ważne.
- Kochanie. – Kisame podszedł do mnie i objął mnie
ramieniem. – Najważniejsze jest to, żeby do związku nie wkradła się rutyna.
- Tak, tak. Po tylu latach bycia z jedną osobą może się
wkraść bardzo łatwo. – przytaknął mu Itachi.
- Nie musicie mi tego mówić.
- Ważne jest żeby się sobą cieszyć w każdej chwili. – Itachi
podszedł do Kisame i pocałował go czule.
- I żeby przy każdej okazji okazywać sobie uczucia. Rozmawiać
ze sobą.
- No i przede wszystkim mieć dla siebie czas. Nie zatracać
się w pracy.
- Przestańcie wypominać mi błędy ze związku z Naruto.
Boże. Powiedziałem to. Od pół roku nie widziałem, ani nie
słyszałem o nim nic. Starałem się o nim nie myśleć. No i ani razu nie
wypowiedziałem jego imienia. A teraz, kiedy to powiedziałem, po moich plecach
przeszedł dreszcz.
- Sasuke idziesz z nami. Znajdziemy ci jakiegoś słodkiego
chłopaczka. – zaśmiał się Kisame.
- A teraz idź odpocząć. Bo czeka cię męcząca, upojna noc. –
Itachi wepchnął mnie do pokoju. Usłyszałem jeszcze tylko jak mówi. – Jak
dziecko. No daję głowę, on jest jak dziecko.
Usiadłem na łóżku. Wszystkie wspomnienia wróciły po
wypowiedzeniu jego imienia. A może tak naprawdę nigdy nie odeszły. Wszystko co
się znajdowało w tym pokoju, przypominało mi Naruto.
Kiedy byliśmy na studiach, mój brat dał nam ten pokój do
wynajęcia. Mieszkaliśmy tu 5 lat. Duże łóżko, na których kochaliśmy się
szaleńczo i namiętnie. Szafa, która wielokrotnie była powodem naszych kłótni,
ponieważ Młotek był strasznym bałaganiarzem. Młotek. Zawsze go tak nazywałem. A
on mnie Draniem. Najpierw były to nasze szkolne przezwiska, które ciskaliśmy w
siebie, jak byliśmy na siebie źli. A potem, nawet niewiadomo kiedy, stały się
one naszymi czułymi przezwiskami.
Po tym jak rozstałem się z Naruto, kompletnie zatraciłem się
w pracy. Nie chciałem o nim myśleć, bo bym jeszcze wrócił, a to nie było by
dobre. Teraz gdy na to patrzę to była dobra, chodź bardzo bolesna decyzja. Ale
przynajmniej teraz wiem, dlaczego się nam nie udało. I niestety w tym miejscu
muszę przyznać rację mojemu bratu i Kisame. To co zniszczyło to piękne uczucie,
które było między nami, to była rutyna. Obaj zatraciliśmy się w pracy, a
obecność drugiego człowieka stała się dla nas tak oczywista, że zapomnieliśmy,
że takie uczucie jak miłość musi być pielęgnowana. To wszystko co mówił Itachi
i Kisame to prawda. Na każdym kroku trzeba okazywać sobie uczucia, a w naszym
zawiasku tego brakowało. Pocałunki w policzki, gdy wracaliśmy z pracy. Nawet
seks.
Może rzeczywiście powinienem wyjść gdzieś? Nienawidzę jak
mój brat ma racje.
Otworzyłem szafę. Zacząłem przebierać w swoich rzeczach.
Moje ulubione z jasnego jeansu spodnie i to tego moja granatowa koszula.
Koszula w której lubił chodzić Naruto. Hehe często używał jej zamiast
szlafroka. Był tylko troszkę niższy ode mnie. Koszula ledwo co zakrywała jego
pośladki. Paradował w niej przede mną żeby mnie sprowokować. Nawet raz taka
zabawa skończyła się zerwaniem guzików, które później Naruto przyszywał.
Dotknąłem guzików i zacząłem cicho chichotać na wspomnienie tamtego wydarzenia.
No właśnie wspomnienie. To już tylko wspomnienia.
Czas zacząć nowe życie.
Naruto
Siedziałem z Sakurą w jakimś klubie. Nawet specjalnie nie
interesował mnie wystój. Sączyłem swojego drinka, patrząc gdzieś nieprzytomnie.
Czekaliśmy na Nejiego. Nagle usłyszałem piosenkę i poczułem dziwne uczucie w
sercu. Tę piosenkę zadedykował mi kiedyś w radiu Sasuke na moje urodziny.
- O już jest! KOCHANIE TUTAJ! – przyjaciółka machała ręką do
męża.
- Cześć! Wybaczcie za spóźnienie. – Neji pocałował czule
Sakurę. – Chciałbym wam kogoś przedstawić. To jest mój kolega z pracy Sai Okari.
To moja żona Sakura, a to jest właśnie Naruto.
Spojrzałem na bruneta stojącego koło Hyuugi. I omal nie
spadłem z kanapy. Miałem wrażenie, że stoi przede mną Sasuke. Taki sam kolor
włosów, oczu. Ale to nie był on.
- Miło mi cię poznać Naruto. – uśmiechnął się.
Nie to na pewno nie jest Sasuke. Spojrzałem na Sakurę, która
uśmiechała się do mnie szeroko. O nie kochana! Nie ze mną takie numery.
- Idę do domu. – wstałem i zacząłem iść w kierunku wyjścia.
- Naruto! Poczekaj! – pobiegła za mną.
- Bawi cię ta zabawa w swatkę?!
- Naruto ja chciałam tylko żebyś się rozerwał. Nie bawiłbyś
się dobrze będąc w towarzystwie pary hetero. Chciałam dobrze.
- I tylko przez przypadek jest podobny do Sasuke?!
- Nawet nie dasz mu szansy. Naruto nie możesz cały czas być
sam. No chodź. Zobaczysz będzie fajnie.
Przyjaciółka poprowadziłam nie z powrotem do stolika.
Usiadłem koło Saia uśmiechając się fałszywie. Celem dzisiejszego wieczoru stało
się dla mnie upić się do nieprzytomności.
Sasuke
Nie mogę w to uwierzyć siedziałem z moim bratem i jego
chłopakiem w Gay Pubie. Itachi i Kisame rozglądali się naokoło i nagle Itachi
zaczął machać energicznie ręką. Do naszego stolika podszedł jakiś blondyn o
niebieskich oczach.
- Itachi zabiję cię. – warknąłem.
- Cześć Sasuke dawno się nie widzieliśmy. Pamiętasz mnie w
ogóle? – odezwał się blondyn.
- Tak. Pamiętam.
Chwyciłem swojego drinka i wypiłem go jednym haustem. Wbiłem
mordercze spojrzenie w brata i jego chłopaka.
- Pamiętaj, że masz się dobrze bawić. – powiedział do mnie
Itachi.
Taaa. Ale dopiero jak się upije tak, że nie będę wiedział
jak się nazywam. Co z pewnością się nie stanie bo nigdy nie doprowadzałem się
do takiego stanu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Czułem na swoim ciele
ciepłe dłonie. Jakieś usta składały na moich wargach namiętne pocałunki.
Zaczynałem przytomnieć. Mój zamglony wzrok robił się bardziej wyrazisty.
Patrzyłem w sufit, a potem na ściany. To nie był mój pokój. Spojrzałem na
osobę, która składała właśnie pocałunki na moim nagim brzuchu.
- Naruto? – wyszeptałem widząc blond czuprynę.
- Jeśli chcesz możesz mnie tak nazywać. – mężczyzna zbliżył
się do mojej twarzy.
Cały czas widząc przez lekką mgiełkę zatopiłem się w
niebieskich tęczówkach. I w tym momencie zapalił się czerwona lampka. Uciekłem
spod ciała mężczyzny, podkurczyłem nogi i patrzyłem na niego z niezrozumieniem.
- Deidara co ty wyprawiasz?
- Sasuke zabawmy się.
- Spadaj. – jednak nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Mimo
wszystko alkohol robił swoje.
- No daj spokój. Jeden szybki numerek. Przy mnie zapomnisz o
Naruto.
- KIEDY JA WCALE NIE CHCE ZAPOMNIEĆ! – wydarłem się.
Zasłoniłem dłonią usta zdając sobie sprawę z własnych słów.
I dopiero teraz dotarło do mnie kim tak naprawdę jest dla mnie Naruto. Jak
wiele dla mnie znaczy. I jak bardzo go kocham. I stało się coś, co nie zdarzyło
się już od dawna. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie potrafiłem ich
zatrzymać.
Otoczyły mnie ramiona. Deidara głaskał mnie łagodnie po
głowie. W tym momencie czułem się jak małe dziecko. Schowałem twarz w jego szyi
i rozpłakałem się na dobre. Czyż to nie śmieszne, że prawie 34 letni facet
płacze? Jednak płakałem i pozwalałem żeby prawie zupełnie obcy mi mężczyzna
tulił mnie i pozwalał się wypłakać. Moje wszystkie uczucia skrywane od pół roku
znalazły w końcu ujście.
Najgorsze było jednak to, że było już za późno żeby
cokolwiek uratować. Od pół roku nie kontaktowałem się z Naruto. Teraz zdałem
sobie sprawę z tego, że to nasze rozstanie nie było jednak dobrym pomysłem.
Mogliśmy poszukać innego rozwiązania. Wybraliśmy najprostsze, rozstanie, to
była nasza ucieczka od kłopotów. Zamiast się z nimi zmierzyć wspólnie.
Po jakiś 20 minutach uspokoiłem się już. Deidara odsunął się
ode mnie i spojrzał uważnie w moje oczy.
- Przepraszam Sasuke.
- To nie twoja wina.
- Wiesz co? Myślę, że jesteś wielkim szczęściarzem
posiadając taką silną, wspaniałą miłość.
- Taaaa. Tylko, że jest już za późno.
- Nigdy nie jest za późno. Możesz zostać tu na noc. Ja się
prześpię na kanapie.
- Dzięki, ale to ja się na niej prześpię. - wstałem i
wziąłem ze sobą koc.
Mieszkanie Deidary opuściłem zanim ten się obudził.
Szlajałem się cały ranek bez celu po mieście. W głowie miałem roześmianą twarz
Naruto.
- Kocham cię. – wyszeptałem.
W wypowiedzenie tych słów włożyłem swoje wszystkie uczucia. Jakbym
chciał żeby ten szept dosięgną mojego ukochanego.
Naruto
Stałem przy drzwiach do mojego mieszkania i szukałem po
kieszeniach klucza. Miałem z tym nie lada problem, ponieważ byłem strasznie
zalany. Chyba jednak przesadziłem z ilością alkoholu.
- No są. – wyszeptałem.
Zaraz po tym jak zamknąłem drzwi otoczyły mnie silne
raniona. Gorące usta przesuwały się po mojej szyi. Odwróciłem się do mężczyzny
i wbiłem się namiętnie w jego usta. Zdejmowaliśmy w pospiechu ubrania kierując
się do sypialni. Padliśmy na łóżko. Mężczyzna zaczął całować mnie po szyi,
szybko znalazł się na moich sutkach, potem brzuchu. Zatopiłem palce w czarnych
włosach. Przyciągnąłem jego twarz do swoje i spojrzałem w czarne tęczówki
Sasuke.
NIE! To nie były jego oczy. To nie były jego usta. To nie
były jego włosy. Bo to w ogóle nie był Sasuke. Zamrugałem oczami. Mężczyzna
patrzył na mnie wyczekująco.
- Nie mam na imię Sasuke. – wyszeptał.
Więc nawet wypowiedziałem jego imię.
- Przepraszam. – tylko na to było mnie w tej chwili stać.
- Wiec cały czas go kochasz. – stwierdził.
- Ja nie… - po chwil zastanowienia pokiwałem potwierdzająco
głową.
Sai podniósł się z łóżka i zaczął zbierać swoje ubrania.
- Sai…
- Pójdę już. – powiedział smutno.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Serce nie sługa. Ale zrób coś z tym.
- Nie da się nic zrobić.
- Jeśli się kogoś bardzo kocha nie ma rzeczy niemożliwych. –
ubrał się szybko i podszedł do mnie. – Trzymaj się Naruto. – pocałował mnie w
policzek i opuścił mieszkanie.
Czy naprawdę można coś jeszcze zrobić? Czy ja i Sasuke możemy
być znowu razem? Tak bardzo bym chciał, żeby odpowiedzi na te pytania były
twierdzące.
CDN
Kyaa! Jakie to słodkie! :(
OdpowiedzUsuńMyślałam, że wylądują na tej samej imprezie no, ale za dużo myśle xD
Tak fajnie, że nadal się kochają <3 :(
Wzruszające :'D
Strasznie mi się podoba ^^
No i fajnie, że rozdziały są co raz dłuższe ^^
Dobrze opisujesz smutek :)
Podoba mi się to, bo lubie czytać coś takiego ^^
Pozdrawiam, Ami-chan.
Jaaaakie słodkie <3
OdpowiedzUsuńOni się kochają! Ja to wiedziałam :3 Takie problemy to ja znam z domu, po moich rodzicach... No prawie... Oni do siebie nie wrócili... Ale Naru z Saskiem wrócą... chyba xDDDD
Bardzo lubię w takich opowiadaniach, jak autor wlewa w nie dużo uczuć, aż chce się płakać. Ty tak robisz :D
Hejka,
OdpowiedzUsuńwidać, że naprawdę obaj tęsknią, a tak myślałam, że trafią do tego samego klubu, ale właśnie Deidara Saauke uświadomił, że Naruto wciąż jest ważny, tak samo jak Sai uświadomił Naruto że kocha tylko Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia