Trudne decyzje cz.
1.
Blondwłosy 20-letni mężczyzna opierał się o niewielką
drewnianą kolumnę. Światło księżyca oświetlało jego nagie, idealnie wyrzeźbione
ciało. Wyglądał teraz jak posąg greckiego boga. Spoglądał w rozgwieżdżone
niebo. Jego zwykle roześmiane i błyszczące niebieskie oczy były smutne i
przygaszone. Na jego ustach rzadko kiedy pojawiał się uśmiech, co było kiedyś
jego znakiem rozpoznawczym. Stał przy kolumnie już od dobrych kilkunastu minut
pogrążony w swoich myślach.
Z głębi domu wyszedł drugi mężczyzna. Oparł się o framugę
drzwi i obserwował zamyślonego blondyna. Miał czarne jak heban, krótkie włosy.
Jego nagie ciało prezentowało się równie dobrze jak blondyna. Podszedł do
niego, wtulił się w jego plecy i objął w pasie.
- Wracaj do środka. Jest chłodno. – wyszeptał.
- Mi nigdy nie jest zimno. – odpowiedział zamyślony blondyn.
- Ale mi jest. Nie ma nikogo, kto mógłby mnie ogrzać.
Chodźmy do środka Naruto. Mamy jeszcze tylko kilka godzin.
Uzumaki bez słowa wszedł do domu i usiadł na dużym łóżku.
Był cały czas pogrążony w myślach. Brunet uklęknął między jego nogami i zaczął
namiętnie całować. Przesuwał dłońmi po jego ciele.
- Uwielbiam twoje ciało. Uwielbiam ciebie. – zszedł
pocałunkami na jego szyję.
- Sasuke przestań. Musimy pogadać. – powiedział beznamiętnym
głosem Uzumaki.
- Nie mamy czasu na gadanie. Spotkamy się dopiero za rok.
Nie traćmy niepotrzebnie czas. – przesunął dłonie na wewnętrzną stronę ud
mężczyzny.
- POWIEDZIAŁEM PRZESTAŃ! – Naruto odepchnął go od siebie i
wstał z łóżka. Zaskoczony Sasuke poleciał na podłogę. – Ja nie mogę dłużej żyć
w ten sposób. Rozdarty pomiędzy Konohą a tobą. Jestem Hokage i odpowiadam za
wioskę i jej mieszkańców. Z drugiej strony kocham ciebie i nie wyobrażam sobie
gdybyś miał zniknąć z mojego życia. Jestem nielojalny wobec wioski. Jesteś
poszukiwany, powinienem cię aresztować. A co ja robię? Raz w roku się z tobą
spotykam na kilka godzin i uprawiamy seks.
- Zgodziłeś się na to. – Uchiha podniósł się z podłogi.
- Nie myślałem, że to będzie takie trudne. Ten jeden dzień w
roku mi już nie wystarczy. Ta tęsknota za tobą jest nie do zniesienia. A gdy
jestem z tobą, to mam wyrzuty sumienia wobec wioski.
- Odejdź ze mną. – podszedł do niego i próbował dotknąć jego
twarzy, jednak Naruto odtrącił jego dłoń.
- Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić. Jestem Hokage. A
może ty wrócisz ze mną do Konohy.
- Nie.
- Nie bądź egoistą! Wiesz ile dla ciebie ryzykuję?! Dla tych
kilku godzin w roku?! Mógłbyś, chociaż raz w życiu zrobić coś dla mnie!
Porzucić tę swoją pieprzoną dumę! Nienawidzę tego w tobie! Nawet nigdy nie
powiedziałeś mi co do mnie czujesz! Kim ja dla ciebie jestem?! Spotykasz się ze
mną tylko dla seksu?!
- Dobrze wiesz, że nie. – w przeciwieństwie do Naruto, mówił
spokojnie i z opanowaniem.
- Nie. Nie wiem.
- Gdybyś nie był dla mnie kimś ważnym, nie było by mnie
tutaj.
- Kimś ważnym, ale nie najważniejszym.
- Ja dla ciebie też nie jestem najważniejszy.
- JAK ŚMIESZ TAK MÓWIĆ?! Od 3 lat się spotykamy! To, że tu
jestem jest właśnie dowodem na to ile dla mnie znaczysz! Oszukuję radę! Wioskę!
Przyjaciół! Wszystko robię dla ciebie, by móc się z tobą spotkać! Jesteś
pieprzonym egoistą! Ja ci daję wszystko! Ty mi nic! Tak nie może być dłużej!
Jeśli naprawdę jestem dla ciebie ważny, teraz ty dokonasz wyboru! Albo ja, albo
twoja pieprzona duma! Wybieraj!
- No i co zrobimy?! – po raz pierwszy Uchiha podniósł głos.
– Wrócimy razem do wioski i jak gdyby nigdy nic będziemy sobie razem żyć?! Sam
powiedziałeś, że jestem poszukiwany! Nie mogę tak po prostu wrócić do wioski!
- Jestem Hokage.
- I co z tego. Narazisz się radzie i reszcie Kage tylko po
to by mieć przy sobie swojego kochanka.
- Już to robię Sasuke. Ryzykuję każdego dnia, już od kilku
lat. Od momentu kiedy się w tobie zakochałem. Czy to jest takie dziwne, że chcę
mieć przy sobie najważniejszą osobę w moim życiu?
- Naruto…
- Wolisz żyć w ten sposób?! Przez cały rok się ukrywać,
uciekać jak zwierzę przed myśliwymi, tylko po to by się ze mną spotkać?! A co
będzie jeśli za rok się nie spotkamy?! Nie chcę żyć dłużej w takiej niepewności!
Nie wolałbyś wracać codziennie do naszego domu? Kłaść się do naszego łóżka?
- Naruto jesteś jeszcze takim naiwnym marzycielem. Życie cię
niczego nie nauczyło?
- Marzenia się spełniają.
- Ale nie te.
- A wiec rozumiem, że już wybrałeś? – Naruto mówił wyjątkowo
spokojnie i zaczął się powoli ubierać.
- Co robisz?
- A jak myślisz? Wracam do wioski.
- Ale mamy jeszcze kilka godzin.
- Nie Sasuke. Nasz czas się właśnie skończył.
- A więc ty też dokonałeś wyboru.
- Do cholery jasnej Sasuke! – odwrócił się do niego i posłał
mu wściekłe spojrzenie. – Nie uda ci się wzbudzić we mnie poczucia winy.
Dlaczego tak trudno jest ci mnie zrozumieć? Eh… - westchnął głośno, a jego
niebieskie oczy złagodniały. – Ty nigdy mnie nie zrozumiesz.
- Naruto zostań. – podszedł do niego.
- Nie. – blondyn podszedł do drzwi. – Nie spotkamy się za
rok.
- Nie wytrzymasz tak długo beze mnie. Przyjdziesz tu, a ja
będę czekał.
- Nie Sasuke. – Naruto spojrzał na kochanka, a w jego oczach
pojawiły się łzy. – Robię to z ciężkim sercem, ale w końcu coś trzeba zmienić.
Musisz zrobić rachunek sumienia i serca. Musisz wreszcie wybrać, co jest dla
ciebie ważniejsze. Jeśli nie dokonasz wyboru, to jest nasze ostatnie spotkanie.
Żegnaj. – wyszedł szybko z domku.
Sasuke wybiegł za nim, jednak blondyn rozpłynął się w
ciemnościach nocy.
- Wrócisz do mnie Naruto. Zawsze wracasz. – wyszeptał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~3 dni później~
Naruto stał przy oknie w swoim gabinecie i smutnym wzrokiem
obserwował wioskę. Nie zauważył nawet, że do gabinetu weszła jego przyjaciółka.
Zamknęła cicho drzwi i spojrzała na niego zaniepokojona. Taka sytuacja
powtarzała się co roku. Raz na rok brał tygodniowy urlop i wybierał się do
gorących źródeł, by trochę odpocząć. W każdym bądź razie tak mówił
przyjaciołom. Jednak gdy wracał był zupełnie inną osobą. Coraz rzadziej się
uśmiechał, spotykał z przyjaciółmi. Po pracy szedł prosto do domu lub na pole
treningowe. Sakura bardzo się o niego martwiła. Domyślała się co go tak
naprawdę gnębi. Podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu. Naruto
drgnął i spojrzał zaskoczony na przyjaciółkę.
- Sakurcia? Nie zauważyłem kiedy weszłaś.
- Naruto znowu się z nim spotkałeś, prawda?
- Słucham? – blondyn jeszcze bardziej się zdziwił.
- Z Sasuke. Nie wybierasz się do gorących źródeł. To z nim
spotykasz się co rok. Mam rację?
- Jak się domyśliłaś?
- Za każdym razem jak wracasz z urlopu, jesteś bardzo
przygnębiony. Bardzo się zmieniłeś. Tęsknię za dawnym Naruto, który zarażał
wszystkich swoim uśmiechem i pozytywnym nastawieniem do życia.
- Wiedziałem, że się w końcu domyślisz.
- Jestem twoją przyjaciółką i dobrze cię znam. Tylko jedna
osoba może doprowadzić cię do takiego stanu. Opowiesz mi co się stało?
- Ja go kocham. – westchnął głośno. – Od 3 lat spotykam się
z nim raz do roku. Na początku pasował mi ten układ. Byłem szczęśliwy, że
chociaż przez kilka godzin mogę z nim być. Jednak z roku na rok było mi coraz
ciężej. Zwłaszcza gdy zostałem Hokage. Już nie mogę tak dłużej. Zbyt dużo dla
niego ryzykuję. Gdy go nie widzę tęsknię za nim. A gdy z nim jestem martwię się
o wioskę. Myślałem, że pogodzę te dwie rzeczy ze sobą, ale nie daję rady.
- Eh… Domyślałam się tego co do niego czujesz. Naruto
dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
- Co by to dało? – spojrzał na nią smutno. – Jestem dorosłym
facetem i nie powinienem obarczać swoim problemami innych.
- Ale od tego są przyjaciele. By przejmowali choć malutką
część twojego ciężaru. Czy nie to właśnie zawsze próbowałeś zrobić z Sasuke?
Przejąć od niego cząstkę jego nienawiści?
- Tak. Zawsze to robiłem. Ale poniosłem klęskę. To już
koniec Sakura. Już nigdy go nie zobaczę. Kazałem mu dokonać wyboru. Albo ja,
albo jego duma. Od samego początku wiem co wybierze. Straciłem go na zawsze.
Ale muszę być silny i stanowczy. Choćby się paliło i waliło nie spotkam się z
nim za rok.
- Naruto nie miałam pojęcia, że tak bardzo cierpisz. Tak
bardzo bym chciała ci jakoś pomóc.
- Nic, ani nikt nie może mi pomóc. Muszę sobie sam z tym
poradzić. Ale mam do ciebie prośbę. Za rok zarzuć mnie robotą, żebym nie mógł
myśleć o spotkaniu z Sasuke.
- Jeśli tylko to ci pomoże.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi i stanął w nich
Shikamaru, który był głównym doradcą Naruto.
- Cześć Naruto, Sakura. – przywitał się. – Przyniosłem kilka
dokumentów, które powinieneś przejrzeć.
- Dziękuję Shikamaru. – blondyn usiadł za biurkiem i zaczął
przeglądać dokumenty.
Naruto i Sakura nie rozmawiali już więcej na temat Uchihy.
Po kilku dniach niebieskooki odzyskał trochę humoru. Jednak Haruno wiedziała,
że Naruto już nigdy nie będzie taki jak przedtem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~Rok później~
Rok szybko minął. Naruto całkowicie poświęcił się swojej
pracy jako Hokage. Konoha pod jego rządami rozkwitała coraz bardziej.
Rozbudował Akademię, szpital. Powstało wiele nowych budynków. Przy pomocy
najlepszych shinobich w wiosce opracował nowy system obronny Konohy. Cieszył
się dużym szacunkiem mieszkańców. Drzwi jego gabinetu były zawsze otwarte i
ludzie często korzystali z jego pomocy. Zawsze życzliwy, opiekuńczy, ale
jednocześnie surowy i sprawiedliwy.
Jednak w pewnym momencie w Hokage zaszła pewna zmiana.
Zauważyli to wszyscy mieszkańcy. Był smutny i markotny, zamyślony. Sakura
wiedziała co go tak naprawdę gnębi. Zbliżał się termin, który wyznaczyli sobie
na spotkanie Sasuke i Naruto. Kilka razy zdarzyło się, że jak Uzumaki
przechodził koło głównej bramy, przystawał i patrzył na drogę i utęsknieniem.
Jednak trał twardo przy swoim postanowieniu, chociaż jego serce było
przepełnione cierpieniem i bólem. Gdy było coraz bliżej tego dnia, Naruto
zrobił się bardzo nerwowy i niecierpliwy. Często można było zastać go w
gabinecie, przechadzającego się nerwowo w tę i z powrotem.
Zgodnie z obietnicą, chociaż z bardzo ciężkim sercem, Sakura
zawaliła przyjaciela robotą. Praktycznie nie miał wolnego czasu.
- Sakura czy ty aby trochę nie przesadzasz? – zapytał
któregoś dnia Shikamaru. – Wymęczysz go na śmierć przed urlopem.
- W tym roku Naruto nie bierze urlopu.
- Tym bardziej nie powinnaś go tak męczyć. Eh… Już dawno
chciałem cię o coś zapytać. Co się dzieje?
Dziewczyna westchnęła. Zadawała sobie sprawę, że to tylko
kwestia czasu, jak pozostali przyjaciele zauważą stan Uzumakiego. Pewnie już
dawno to zauważyli, ale nie chcieli tego tematu poruszać. Pewnie zdawali sobie
sprawę z tego, że Naruto cierpi.
- Sakura czy tu chodzi o Sasuke?
- Tak. – westchnęła ponownie i wszystko opowiedziała
przyjacielowi.
- No to teraz już wszystko jasne. – odezwał się Shika, gdy
dziewczyna skończyła mówić.
- Musimy mu jakoś pomóc. Jesteśmy jego przyjaciółmi.
- Pomożemy. Wszyscy pomogą. – powiedział w zamyśleniu Nara.
– Wszyscy się o niego martwią.
- Masz już jakiś pomysł? – chłopak spojrzał na nią uważnie.
– No oczywiście. Co to za głupie pytanie. – uśmiechnęła się.
Nazajutrz z samego rana Shikamaru wparował do gabinetu razem
z Nejim i Lee.
- Naruto pakuj się. Idziemy na…
- Szkoła przetrwania! – zawołał Rock unosząc kciuk i
szczerząc zęby.
- Sprawdzimy czy nasz Hokage jest cały czas w dobrej formie.
– wtrącił spokojnym głosem Hyuuga.
- Słucham? – blondyn podniósł wzrok znad dokumentów.
- To co słyszałeś. Pakuj się. – odezwał się Shikamaru.
- Ale ja nie mogę. Mam dużo pracy.
- Praca nie zając, nie ucieknie. A poza tym już wszystko
jest załatwione.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. – przerwał mu Nara. – Nie możesz cały
czas siedzieć za biurkiem i pracować. Musisz pamiętać także o treningu.
- Racja. Bo ci w końcu brzuszek urośnie. – zgodził się Neji.
– Cały czas trzeba trzymać formę.
- Eeee… Ale ja przecież codziennie trenuję. Niby gdzie ma mi
ten brzuszek urosnąć.
- Naruto! Czas sprawdzić jaka jest twoja siła młodości!
Wyzywam cię na pojedynek! – zawołał rozentuzjazmowany Lee.
- Czy on nie przesadza? – wyszeptał Shika do Hyuugi.
- On tak zawsze.
- Naruto za 2 godziny przy głównej bramie. – oznajmił Nara i
wyszedł razem z przyjaciółmi.
Gdy 2 godziny później Naruto pojawiał się przed główną
bramą, przywitali go radośnie wszyscy przyjaciele. Wyruszyli w stronę gór, by
tam rozbić obóz i przez kilka dni nie przejmować się codziennymi problemami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke przeskakiwał z gałęzi na gałąź. Już w oddali widział
dach domu, w którym spędzał najszczęśliwsze chwile w swoim życiu. Zeskoczył na
dużą polanę otaczającą dom. Coś było nie tak. Zwykle wyglądało to zupełnie
inaczej. Naruto siedział na schodkach od małej werandy i czekał na niego. Gdy
go zobaczył wstawał i uśmiechał się szeroko. Teraz jednak wokół panowała
przerażająca cisza, a na werandzie nikogo nie było.
- Naruto! – zawołał Uchiha wchodząc do domu.
W pomieszczeniu panował półmrok i zaduch. Sasuke pootwierał
okna by wpuścić świeże powietrze i trochę światła. W domu było pełno kurzu i
pajęczyn. Naruto zawsze przychodził pierwszy i przy pomocy swoich klonów
sprzątał wszystko.
Sasuke usiadł na łóżku i czekał. Minęło kilka godzin, a
Uzumakiego jak nie było tak nie ma. Znużony położył się i zasnął.
Gdy się obudził był już ranek. Rozejrzał się po
pomieszczeniu w nadziei, że zobaczy gdzieś twarz blondyna. Jednak szybko się
ona rozwiała. Wyszedł na werandę i oparł się o drewnianą kolumnę. Spojrzał
przed siebie na las. Potem usiadł na schodkach, oparł łokcie na kolanach i
skrył twarz w dłoniach.
- On naprawdę nie przyszedł. – powiedział do siebie. – A
więc wybrałeś Naruto. – podniósł głowę i spojrzał w kierunku gdzie znajdowała
się Konoha.
Czuł w sercu coś dziwnego. Bolesne ukłucia, które
powodowały, że pod powiekami zbierały mu się łzy. Ale przecież Uchiha nie
płaczą. Nigdy nie pokazują swoich prawdziwych uczuć. Sasuke nie płakał, ale ból
który czuł był nie do zniesienia.
- Dokonałeś wyboru Naruto, wiec żegnaj.
Wstał, odwrócił się w kierunku domu, zrobił kilka pieczęci i
po chwili dom stał już w płonieniach. Długo jeszcze stał i patrzył, jak ogień
trawi miejsce, w którym był taki szczęśliwy, nawet jeśli trwało to tylko kilka
godzin. Gdy zapał już zmrok opuścił polanę, odprowadzany światłem
pomarańczowych płomieni.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
~Tydzień później~
Czas spędzony z przyjaciółmi minął bardzo szybko. Wszyscy
bardzo się starali, żeby Naruto nie miał chwili do zanurzenia się w swoich
myślach. Czas spędzali na intensywnych treningach, a potem na wspólnych
zabawach i rozmowach. Blondyn odzyskał trochę humoru. Ale i tak każdy wiedział,
że gdy wchodził do swojego namiotu spać, rozmyślał o swoim ukochanym. To co
wszyscy widzieli za dnia było tylko jego maską.
Ostatniego dnia przygotowali ognisko. Dziewczyny
przygotowały pyszne jedzenie, a chłopcy doglądali ognia. Były to przyjemne
chwile. Wszyscy się śmiali, żartowali. Gdy zapadła noc, Shino zaczął opowiadać
jakąś straszną historię. Naruto chował się za Sakurą.
- Haha… Naru przestań się za mną chować. – zaśmiała się
dziewczyna.
- Jeszcze nie wyrosłeś ze strachu przed duchami? – zapytał
się Kiba szczypiąc go w boki.
- Nasz Hokage boi się duszków. – Neji spojrzał na blondyna
prowokacyjnie.
- To nie jest śmieszne. Klika razy widziałem duchy. – Naruto
usiadł po turecku i skrzyżował ręce na piersi. – One naprawdę istnieją.
Pamiętam jak kiedyś jednemu pomogłem. Dusza pewnego shinobiego została
zapieczętowana w kamieniu, a ja ją zerwałem. Wtedy ten duch zaczął za mną
chodzić i poprosił mnie bym wyjaśnił historię jego śmierci. Jak się później
okazało on wcale nie umarł, leżał w szpitalu. Odkrył zdradę jednego shinobiego
i to właśnie on go zapieczętował. A potem naprawdę umarł, ale mnie nie zostawił
w spokoju, dopóki nie dopadłem jego przeciwnika.
- Ale bajka. Naruto nie wiedziałem, że masz taką wyobraźnię.
– odezwał się Kiba.
- Ale ja mówię prawdę. – nadął policzki i zarumienił się
lekko.
- Naruto ja jeszcze nie skończyłem swojej historii. – przed
blondynem jak spod ziemi pojawił się Shino.
Uzumaki odskoczył przestraszony pod drzewo łapiąc się za serce.
- Jeny chcesz żebym dostał przez ciebie zawału?
- Shino potrafi być przerażający. – zauważył Kiba i po
chwili uciekał już przed swoim przyjacielem z drużyny.
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Naruto usiadł z powrotem
koło Sakury i obserwował przyjaciół.
- Dziękuję wam. – odezwał się nagle. Wszyscy umilkli i
spojrzeli na niego. – Zapewne wiecie dlaczego jestem taki dziwny. – spojrzał na
Haruno. – Mam cudownych przyjaciół.
- Naru. Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć. – odezwał się
Kiba uśmiechając się.
- Wiem. Dziękuję, że jesteście przy mnie. Choji, gdzie są
kiełbaski, czy co tam innego do ogniska? Jestem głodny.
- Kiełbaski… Hehe… - chłopak podrapał się po głowie.
- Choji! Zjadłeś wszystko! – wrzasnęła Ino i uderzyła go w
głowę.
- Nie wiedziałem, że zostało tylko tyle.
- Ty i ten twój przeklęty brzuchal!
Naruto zaczął się głośno śmiać. Przyjaciele spojrzeli na
niego zaskoczeni, ale po chwili dołączyli do niego. Wiedzieli, że jego śmiech
jest szczery, chociaż był także przykrywką dla tego co się działo w jego sercu.
Po powrocie do Konohy wszystko się zmieniło. Hokage zdał
sobie sprawę, że ma naprawdę cudownych przyjaciół, którzy go kochają. Że nie
jest sam. Częściej się uśmiechał, był bardziej radosny i rozmowny. Mimo tego,
przyjaciele i tak wiedzieli, że ich dawny, beztroski Naruto nie wróci. Gdy
blondyn zamykał się w swoim domu z jego twarzy znikał uśmiech. Siadał przy
oknie i smutno patrzył w niebo.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dni mijały szybko przechodząc w tygodnie, a potem miesiące.
Nie było żadnych wiadomości o Sasuke, co Naruto wcale nie dziwiło. Jako Hokage
musiał co pewien czas czytać raporty z poszukiwań Uchihy. W końcu obowiązek ten
przejął Shikamaru, za co blondyn był mu niezwykle wdzięczny. Uzumaki coraz
więcej wolnego czasu poświęcał swoim przyjaciołom i starał się wyrzucić z serca
uczucie do Sasuke.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W ten sposób minęły 2 lata od ostatniego spotkania Naruto i
Sasuke.
Słońce chyliło się ku zachodowi. W wiosce panował spokój.
Większość ludzi wracała z pracy do domu, a niektórzy ją rozpoczynali. Dwóch
shinobich pilnujących główną bramę wioski obserwowało wchodzących i
wychodzących ludzi. Nagle spostrzegli jakiegoś podejrzanego, zakapturzonego
mężczyznę idącego w kierunku wioski. Mężczyzna szedł wolnym, ale pewnym
krokiem. Tuż przed progiem zatrzymał się jakby zastanawiał się nad następnym
krokiem. Gdy przekroczył bramę, strażnicy podeszli do niego.
- Stać! Kim jesteś?! Pokaż twarz! – odezwał się jeden z
nich.
Nieznajomy zdjął kaptur. Przez chwilę strażnicy stali i w
osłupieniu patrzyli na mężczyznę. Przed nimi stał Sasuke Uchiha we własnej
osobie. W pewnym momencie podniósł ręce do góry, na co mężczyźni wyjęli
błyskawicznie broń. Sasuke spokojnie odczepił od swojego pasa katanę i rzucił
na ziemię. Zrzucił z ramion czarny płaszcz i podniósł ręce do góry w akcie
poddania. W tym samym momencie na około niego pojawiło się pełno agentów ANBU.
Pochwycili bruneta i mocno związali. Uchiha nie stawiał im żadnego oporu.
- Idź po Hokage. – zwrócił się jeden z agentów do strażnika.
C.D.N.
Omf! Omg! Jakie emocje! No i co za napięcie *o*
OdpowiedzUsuńJezu! Aż mam ochote olać ten komentarz i czytać dalej! Ale tego nie zrobie xd
Sytuacja pomiędzy Saskiem i Naruciakiem dość interesująca.
Hmm... Sasuke zawiódł się, że Naruto nie przyszedł. Jedna z moich ulubionych scenek :3
Ciekawi mnie jak to potoczy się dalej :D huehuehue <3 Sasek wbija na wioche XD
Pozdrawiam, Ami-chan :D
Aaaale się dzieje! Super się zaczyna *.*
OdpowiedzUsuńA Sasuke jak zawsze nic nie rozumie xD
Podoba mi się, bardzo ;D Już widzę jak Sasek pokazuje się Sakurze, a ona mu jeb w czachę xD (no, a przynajmniej mam taką nadzieję xDD)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jakie emocje widać, że Naruto dorósł czuje się odpowiedzialny, ciesze się że Sasuke jednak podjął decyzje o powrocie do wioski... jaki był zaskoczony że Naruto się jednak nie pojawił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia