Konnichiwa!!
Tę notkę
opublikowałam na swoim starym blogu 7 września 2011 roku. W ten dzień urodziny ma
moja kochana Żabuśka i z tej też okazji ta notka była jej dedykowana.
Zapraszam do
czytania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Burza.
Uwielbiam burze. Nie zawsze tak było. Jak byłem małym
chłopcem bardzo się bałem tego zjawiska. Nie miałem przy sobie nikogo, kto by
mnie wtedy przytulił i uspokoił.
Gdy troszkę podrosłem i poszedłem do Akademii, poznałem
Irukę-sensei. Opiekował się mną i był pierwszą osobą, dla której coś znaczyłem.
Wtedy też burze przestały być dla mnie straszne. Jednak czasami zdarzało się,
że byłem sam.
Pewnego razu, gdy miałem 6 lat, wracałem do domu. W czasie
drogi, rozpadał się deszcz, który szybko przerodził się w potężną burzę.
Próbowałem się schronić w jakimś sklepie, ale gdy tylko do jakiegoś wchodziłem
byłem od razu powiadamiany, że właśnie zamykają i wyrzucony z niego. Dobrze
wiedziałem dlaczego to robili... hmm.... a właściwie nie wiedziałem. Ludzie mnie
nie lubili i unikali. Patrzyli na mnie tak jakoś dziwnie. W ich oczach
widziałem strach i nienawiść. Nie rozumiałem dlaczego. Początkowo myślałem, że
to możne przez moje blizny na policzkach, które przypominały kocie wąsy lub
jakiegoś innego drapieżnika. Ludzie przezywali mnie Lisim Chłopcem. Dopiero
kilka lat później miałem się dowiedzieć prawdy.
Wracając do tego burzliwego wieczora. Nikt nie chciał mnie
wpuścić pod dach bym przeczekał burzę. Kucnąłem sobie przy brzegu jeziora i
patrzyłem na szarą, wzburzoną wodę. Do oczu napłynęły mi łzy. Nagle poczułem,
że deszcz przestał mi padać na głowę. Spojrzałem do góry i zobaczyłem granatowy
parasol.
- Przeziębisz się jak będziesz tak stał na deszczu. –
usłyszałem chłopięcy głos. Koło mnie stał drobnej budowy, czarnowłosy
chłopczyk. Od razu go poznałem. A kto by nie poznał szkolnego geniusza? – Mója
mama zawsze mi tak mówi. – dodał uśmiechając się lekko.
- Idź sobie. Zostaw mnie. – zwróciłem spojrzenie z powrotem
na taflę jeziora.
- Nie mogę. – ukucnął obok mnie, tak blisko, że nasze kolana
i uda dotknęły się. – Jesteś cały mokry i zimny. Trzęsiesz się. – zdjął z
siebie kurtkę i włożył na moje ramiona, a potem objął ramieniem. – Chodź
Naruto, odprowadzę cię do domu.
- Ty wiesz jak się nazywam? – spojrzałem na niego zaskoczony.
- W końcu chodzimy do tej samej klasy.
- Nie boisz się moich blizn?
- Nie. A nawet uważam, że są... - tu zastanawiał się dłuższą
chwile. - …urocze. Pasują do ciebie.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Chodź. – trzymając mnie za ramie odprowadził pod
same drzwi.
- Naprawdę mieszkasz sam? Gdzie twoi rodzice?
- Nie żyją.
- I nikt się tobą nie zajął?
- Iruka-sensei się mną opiekuje.
- Aha.
- Może chcesz wejść na herbatę?
- Dzięki, ale muszę już iść. Może innym razem.
- Nie boisz się iść w taką burzę?
- Nie. I ty też się nie bój. Pomyśl o czymś przyjemnym.
- Nie mam o czym.
- A o nowym przyjacielu? – Sasuke uśmiechną się do mnie
szeroko.
- Przyjaciel? Serio?
- Oczywiście. Zawsze chciałem do ciebie podejść i z tobą
porozmawiać, ale bałem się twojej reakcji. Wybacz Naruto ale muszę już iść. Do
zobaczenia w poniedziałek w Akademii.
- Tak, do zobaczenia. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
Niestety następnego razu nie było. Tego wieczora klan Uchiha
został wymordowany. Z twarzy Sasuke zniknął ten beztroski, cudowny uśmiech. Od
tamtego czasu stał się innym człowiekiem. Nie zauważał mojego istnienia. Z
reszta nie tylko mojego, olewał wszystkich na około. Ale miałem wrażenie, że
mnie najbardziej. W końcu przyjąłem jego taktykę i zacząłem traktować go tak
jak on mnie. Staliśmy się rywalami. Potem trafiliśmy do tej samej drużyny i na
bardzo krótki czas znowu staliśmy się przyjaciółmi. A potem Sasuke odszedł z
wioski by zdobyć siłę i zabić brata.
A ja w miedzy czasie wyrosłem ze strachu do burzy, która od
naszego spotkania nad jeziorem zaczęła mi się kojarzyć z Sasuke. Błyskawice i
grzmoty kojarzyły mi się z jego łagodnymi, pełnymi czułości i troski czarnymi
oczami. A gdy walczył ze swoim bratem i rozpętał straszliwą burzę, jeszcze
bardziej mi się to z nim kojarzyło.
Teraz mam 20 lat, ale cały czas patrzę na błyskawice z
nieskrywaną fascynacją. Gdy przeświecają chmury swoim blaskiem, czuje się tak
jakby coś przeszywało moje ciało. Serce zaczyna mi szybciej bić, a po ciele
rozchodzą się przyjemnie fale. Mógłbym godzinami patrzeć się na to cudo.
- Zawsze będzie mi się z tobą kojarzyła. – powiedziałem na
głos, gdy jedna z błyskawic podzieliła niebo.
- A mi z tobą i tym przestraszonym sześcioletnim aniołkiem. –
usłyszałem szept tuż przy uchu i poczułem dłonie splatające się na moim brzuchu.
- Uwielbiam burze. – wyszeptałem i wplotłem swoje palce w
jego.
- Nie. Ty uwielbiasz mnie Młotku.
- Nie. – odwróciłem się do niego i zarzuciłem ręce na jego
szyje.
- Nie? – jedna z jego brwi uniosła się do góry.
- Uwielbiam burze. A ciebie kocham.
- To jest bardzo dobra odpowiedź.
Nasze usta spotkały się w czułym pocałunku. Tego wieczora
kochaliśmy się namiętnie, a nasze rozkoszne jęki i krzyki ginęły wśród
grzmotów.
No i powiedzcie mi. Jak burza nie ma mi się kojarzyć z
Sasuke?
Nie może. Jest tak samo niebezpieczna i nieprzewidywalna, a
jednocześnie fascynująca jak on.
Uwielbiam burze, ale Sasuke kocham.
The End
piękne :)
OdpowiedzUsuńkawaii!!
OdpowiedzUsuńooo <3
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam to opowiadanie <3 *~*
OdpowiedzUsuńOne shot po prostu genialny : 3
OdpowiedzUsuńTaki słodki! <3
Było mało dialogów, a i tak moim zdaniem ich relacje są takie..urocze.
Pozdrawiam, Ami-chan ; 3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńpieknie, przykro że odciął się od Naruto, ale ostatecznie razem są i sam chciał zagadać do blondaska...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia