Konnichiwa!!
Na moim starym blogu
był ogłoszony konkurs na zakończenie tego opowiadania. A notka dedykowana była
Żabuśce. Konkurs wygrała Sakue.
Zapraszam do
czytania.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Yume cz. 1.
Niebieskooki 20-letni chłopak siedział na szczycie góry z
podobiznami Hokage i patrzył na wielki księżyc. Obserwował też całą wioskę. Na
jego ustach widniał delikatny uśmiech. Jego marzenie się wreszcie spełniło.
Dzisiaj został mianowany na Hokage. W tego powodu z wiosce urządzono całodniowy
festyn. Wszyscy przyjaciele gratulowali Uzumakiemu. Podrzucali go w powietrze
wykrzykując na przemian jego imię i nazywając go Siódmym. Był z siebie bardzo
dumny. Spełnił swoje marzenie. Spojrzał w rozgwieżdżone niebo.
- Ojcze czy jesteś ze mnie dumny? Jestem Hokage, tak jak ty.
– westchnął i spojrzał z powrotem na wioskę.
Mimo, że jego marzenie się spełniło to nie umiał się z tego
cieszyć tak jakby chciał. Zawsze sobie wyobrażał ten dzień. Dzień, w którym
udowadnia wszystkim, że nie jest potworem. Że jest potężnym shinobim broniącym
wioski i zasługującym na szacunek. Już od kilku lat nie był uważany za potwora.
Ludzie się go już nie bali i cieszyli się, że ktoś taki jak on żyje w wiosce.
Przełomowym wydarzeniem było pokonanie przez niego Peina. Od tamtego czasu
wszyscy w wiosce traktowali go z szacunkiem. Ale wtedy był jeszcze za młody
żeby zostać Hokage.
Tak wiec dzisiejszy dzień powinien być najszczęśliwszym dniem
w jego życiu. Jednak tak nie się stało. Czegoś mu brakowało, a raczej kogoś.
Najlepszego przyjaciela, z którym mógłby się podzielić swoim szczęściem.
Przyjaciela? Czy aby na pewno przyjaciela?
Nie. Kogoś znacznie więcej niż przyjaciela. Poczuł w sercu
bolesne ukłucie. Spojrzał smutno w niebo, a w oczach zalśniły łzy. Po
wydarzeniach w wiosce sprzed 4 lat, postanowił całkowicie poświęcić się obronie
Konohy. Zaprzestał poszukiwania Sasuke. Ale tak naprawdę zrobił to z wielkim
bólem serca. Wiedział także, że nie ważne jak bardzo silny się stanie, nigdy
nie sprowadzi Uchihy z powrotem do wioski. Prędzej ten da się zabić. Gdyby
tylko Sasuke widział jak bardzo jest bliski sercu blondyna. Jak ważnie miejsce
w nim zajmuje.
- Może gdyby wiedział, to by wrócił? – powiedział do siebie.
– Sasuke. Tak bardzo bym chciał, żebyś tu był. Tak bardzo za tobą tęsknię. – po jego policzku spłynęła samotna łza. –
Ciekawe co teraz robisz? Jak sobie radzisz?
Położył głowę na podkurczonych kolanach. W dole trwała w
najlepsze impreza. Nagle w niebo zaczęły wzbijać się ognie sztuczne. Naruto
patrzył na nie. Był uśmiechnięty, ale w jego oczach brakowało szczęśliwego
błysku.
- Moje gratulacje Młotku.
Usłyszał za sobą głos i zamurowało go. Powoli odwrócił
głowę. Jak tylko jego oczy spoczęły na wysokim brunecie, wstał gwałtownie.
- Ale chyba nie jesteś, aż taki dobry skoro nie wyczułeś mojej
obecności. No cóż zawsze byłeś kiepski w wyczuwaniu chakry.
- Sa-su-ke? – wyszeptał.
Nie mógł się ruszyć. Ciało odmawiało mu posłuszeństwa.
- Piękny widok. – czarne oczy zwróciły się na rozgwieżdżone
niebo, na którym co chwila wybuchały sztuczne ognie. – Nareszcie twoje marzenie
się spełniło.
- Czego chcesz? – Naruto wreszcie odzyskał głos.
Nie mógł zapomnieć z kim ma do czynienia. Sasuke był
zdrajcą. Dołączył od Akatsuki. Chociaż organizacja już dawno została rozbita,
po cały świecie shinobi rozsyłane były listy gończe za jej członkami. Nie mógł
zapomnieć także tego, kim się dzisiaj stał. Jest Kage Konohy i powinien
aresztować Uchihę. Wyciągnął kunai i skierował go w stronę czarnookiego. Jego
ręka drżała, co zauważył posiadacz sharingana.
- Sasuke. Jako Hokage muszę cię aresztować.
- A czy masz wystarczająco dużo siły? – Uchiha spojrzał mu
prosto w oczy.
- Poddaj się. Nie chciałbym z tobą walczyć.
- Nigdy mnie nie pokonałeś w walce.
- Sasuke proszę. Nie zmuszaj mnie do tego. – brunet zaczął
podchodzić do Naruto. Kunai wyciągnięty w jego kierunki dotknął jego piersi. –
Co ty wyprawiasz?
- Masz wystarczająco dużo sił żeby bronić wioski, ale nie
tyle, żeby mnie skrzywdzić.
Złapał za ostrze i zacisnął swoją dłoń. Kunai zabarwił się
jego krwią. Jak tylko blondyn zobaczył krew swojego byłego przyjaciela,
wypuścił broń z ręki. Sasuke miał rację, był jedyną osobą, której nie był w
stanie skrzywdzić.
- Zawsze taki byłeś. Kiedy opuszczałem wioskę, pozwoliłeś mi
na to. Mogłeś mnie wtedy pokonać, ale zmniejszyłeś siłę swojego ataku.
- Nie uczyłem się rasengana po to żeby zabić nim przyjaciela.
- Wiec się przyznajesz, że przegrałeś świadomie?
- Chyba nie przyszedłeś tu po to by rozpamiętywać stare
czasy?
Sasuke podszedł do krawędzi góry.
- Niedługo koło podobizny Tsunade pojawi się twoja. –
powiedział zamyślony. – Ale na górze nie ma podobizny Danzo.
- Wybranie go na Hokage było wielkim błędem. Nie zależało mu
na wiosce i jej mieszkańcach, ale na władzy.
- Więc chyba powinniście mi podziękować za to, że go
zabiłem.
- Przyszedłeś zabić starszyznę?
- Jako Hokage musiałeś poznać prawdę o moim klanie.
- Tak. – powiedział smutno. - Myślę, że twoja zemsta jest
bezsensowna. Twój brat był bohaterem, który uratował wioskę. Poświęcił całe
swoje życie dla niej. Poświęcił wszystko co miał najdroższe w życiu. To smutne,
że ludzie uważają go za zdrajcę.
- Ty też tak o nim myślałeś.
- Sasuke po co przyszedłeś?
- Żeby pogratulować staremu przyjacielowi spełnienia
marzenia. - odwrócił się i podszedł do Naruto. – Jakie teraz będziesz miał
marzenie?
- Żeby być jak najlepszym Hokage. A ty czego pragniesz?
- To o czym marzę jest poza moim zasięgiem. – dotknął
policzka Naruto.
Niebieskooki stał sparaliżowany i patrzył prosto w czarne
oczy. Sasuke przesunął kciukiem po ustach chłopaka, rozchylając je lekko.
Naruto zamknął oczy rozkoszując się tym dotykiem. Serce waliło mu jak młotem.
Czuł jak jego ciało zaczyna płonąć. Nie mógł uwierzyć, że taki dotyk może
sprawić tak duży chaos w jego sercu i ciele. Poczuł na swoich wargach inny
dotyk. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że Sasuke go całuje. Miażdży w
namiętny pocałunku jego usta, zmuszając do ich większego otwarcia. Odurzony tym
wszystkim poddaje się. Język bruneta wdarł się do jego buzi i zaczął zahaczać
drugi. Obaj osunęli się na ziemię. Naruto został przyciśnięty do ziemi ciężarem
byłego przyjaciela. Przekręcił głowę w bok, przerywając pocałunek. Miał lekko
zarumienione policzki.
- Odejdź. – wyszeptał.
- Puszczasz mnie wolno? Kiedyś nie pozwoliłbyś mi odejść. A
poza tym jesteś Hokage.
- Proszę odejdź. – powtórzył. – I nigdy już nie wracaj. –
Naruto wyrwał się spod ciężaru chłopaka i wstał gwałtownie. – Jeśli jeszcze
kiedyś zbliżysz się do wioski, to będę musiał cię zabić. – mówiąc to głos mu
się trząsł, tak jak całe ciało.
- Dobrze, odejdę. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Że spełnisz moje marzenie.
- Nie mam zamiaru wydawać ci starszyzny.
- Nie o to mi chodzi. Już dawno porzuciłem zemstę.
- Więc czego chcesz?
- Ciebie.
Blondyn patrzył w szoku na Uchihę.
- Jeśli mnie zabijesz…
- Nie chcę cię zabijać. – Sasuke podszedł do niego i dotknął
jego policzka. – Chcę się z tobą kochać. – wyszeptał mu do ucha.
- Przestań to wcale nie jest śmieszne!
- Czy ja wyglądam jakbym żartował?
Przybliżył się do niego jeszcze bardziej złożył na jego
ustach delikatny pocałunek.
- Jeśli to zrobię, to obiecasz, że już nigdy nie wrócisz?
- Tak. Już nigdy się nie zobaczymy.
Naruto spojrzał na niego ze zdziwieniem. Miał wrażenie, że
głos byłego przyjaciela się trzęsie. Dało się w nim wyczuć smutek.
- Sasuke dlaczego chcesz to zrobić ze mną?
- Po prostu zróbmy to bez żadnych pytań. Wtedy już nigdy nie
wrócę. Wioska będzie bezpieczna. Nigdy się do niej nie zbliżę.
- Dobrze. – powiedział smutno Naruto patrząc na wybuch
kolejnych sztucznych ogni za plecami Sasuke.
Zaczął iść w stronę schodów. Uchiha w milczeniu poszedł za
nim.
Przez całą drogę do mieszkania Uzumakiego nie odzywali i nie
patrzyli się na siebie. Jak tylko drzwi mieszkania blondyna się za nimi
zamknęły, Naruto został otoczony przez silne ramiona Sasuke. Zaczął całować go
po szyi i rozpinać jego bluzę. Zsunął ją z jego ramion. Naruto stał jakby
sparaliżowany. Nieprzytomnym wzrokiem patrzył gdzieś przed siebie. Czuł jak
dłonie bruneta wdzierają się pod jego koszulkę i przesuwają się po jego skórze
do góry. Chwilę później koszulka wylądowała na ziemi. Czarnowłosy całował jego
ramiona, a Naruto cały czas stał. Przy każdym dotyku i pocałunku czuł się coraz
gorzej. Serce ściskał niewyobrażalny ból. Sasuke czuł jak bardzo spięty jest
blondyn.
- Robiłeś to już kiedyś? – wyszeptał mu prosto do ucha i
przygryzł lekko małżowinę uszną.
- Nie. – odpowiedział krótko.
Jego głos był obojętny. Sasuke miał wrażenie jakby blondyn
był myślami gdzieś daleko.
- Nie bój się postaram się być delikatny.
- Ty niczego nie rozumiesz. – z jego oczu zaczęły spływać
łzy. – Jak zwykle myślisz tylko o sobie. Nic się nie zmieniłeś. Zrób to szybko
i odejdź.
Naruto odsunął się od bruneta. Podchodził do swojego łóżka
zdejmując po drodze spodnie i bokserki. Całkiem nagi położył się na łóżku.
Skierował swój obojętny wzrok na sufit. Sasuke zaczął się rozbierać. Kiedy był
już nago podszedł do łóżka i usiadł na nim. Spojrzał w twarz chłopaka.
- Pospiesz się i odejdź. – powiedział Hokage.
Naruto rozszerzył nogi i odwrócił twarz w stronę okna.
Sasuke uklęknął między jego udami i wszedł w niego bez żadnego przygotowania.
Uzumaki nie zareagował na to. Jego ciało było bezwładne. Sasuke poruszał się w
nim szybko, jednak nie sprawiało mu to przyjemności. Równie dobrze mógłby
zrobić to z lalką. Wyszedł z niego i usiadł opierając się plecami o parapet.
- Jeśli już się zaspokoiłeś to odejdź.
- Ty też niczego nie rozumiesz, idioto.
- DOSYĆ TEGO! – krzyknął Naruto, usiadł na łóżku i spojrzał
prosto w czarne oczy. – TAKĄ PRZYJEMNOŚĆ SPRAWIA CI KRZYWDZENIE MNIE?! DOSTAŁEŚ
TO CZEGO CHCIAŁEŚ, WIĘC SIĘ WYNOŚ! Z WIOSKI, Z MOJEGO ŻYCIA, Z MOJEGO SERCA!
NIE CHCĘ JUŻ DŁUŻEJ CIERPIEĆ PRZE CIEBIE! CHCIAŁBYM WRESZCIE UŁOŻYĆ SOBIE
ŻYCIE! WIĘC WYNOŚ SIĘ WRESZCIE I NIGDY NIE WRACAJ! - mówiąc to wszystko
rozpłakał się. Schował twarz w dłoniach. – Odejdź. Błagam. Daj mi wreszcie
spokój. – mówił szeptem.
Sasuke patrzył zaskoczony na blondyna. Przybliżył się do
niego, odsunął jego dłonie od twarzy. Pocałował go delikatnie w usta, a potem
zaczął scałowywać z policzków słone łzy.
- Zostaw mnie. – powiedział to bez stanowczości.
- Naruto postaraj się bardziej. Nie odejdę dopóki tobie nie
sprawi to przyjemności.
- Mam udawać?
- Nie. Masz to poczuć.
- Poczułem. I nie było to przyjemne.
- Miałem coś innego na myśli. Gdybym chciał zaspokoić swoje
żądze mógłbym zrobić to z każdym innym.
- Więc nie rozumiem po co właściwie przyszedłeś. Sam
powiedziałeś, że chcesz się ze mną kochać. Czego ty tak naprawdę chcesz?
- Już powiedziałem, że ciebie. – spojrzał mu prosto w oczy.
– A więc dobrze będę szczery. Ten jeden jedyny raz. Przyszedłem do ciebie,
ponieważ nie mogę już dłużej wytrzymać. Przez te wszystkie lata powstrzymywałem
się, ale już nie mogę. Naruto zawsze byłeś dla mnie bardzo ważny. To się nigdy
nie zmieni.
- Gówno prawda! Dla ciebie zawsze ważna była zemsta, nie ja!
Gdybym był dla ciebie ważny, to 4 lata temu wróciłbyś do wioski! Co ja mówię?!
W ogóle byś jej nie opuścił!
- Opuściłem wioskę dla ciebie. – mówił spokojnie, pomimo
podniesionego głosu blondyna.
- CZY TY SIEBIE SŁYSZYSZ?! CZY JA KIEDYKOLWIEK KAZAŁEM CI
OPUSZCZAĆ WIOSKĘ?!
- Ty nie rozumiesz. Gdybym wtedy nie opuścił wioski, zapewne
pewnego dnia zacząłbym cię nienawidzić. A dzięki temu, że to zrobiłem
dowiedziałem się prawdy.
- Przestań mi tu pieprzyć! Nie mogłeś znieść myśli, że stałem
się od ciebie silniejszy! Poszedłeś do Orochimaru po siłę! To było dla ciebie
najważniejsze! Aż do teraz pamiętam co mi wtedy powiedziałeś! Że zostając w
wiosce i ciesząc się otaczającymi przyjaciółmi nigdy nie staniesz się silny!
Ale to właśnie dzięki moim przyjaciołom jestem dzisiaj tym kim jestem! To dzięki
ich wsparciu jestem Hokage! Wszyscy ciężko pracowaliśmy żeby bronić naszą
wioskę!
- Wiem dlaczego zgodziłeś się ze mną kochać. – zmienił temat
Sasuke. – Nie chcesz chronić wioski, tylko mnie. – Naruto rozszerzył oczy ze
zdumienia. – Jeśli jeszcze raz wrócę do wioski nie będziesz miał innego wyjścia
jak tylko mnie aresztować, albo zabić. A tego byś nie chciał robić, ponieważ
cały czas jestem dla ciebie ważny. Ponieważ cały czas mnie kochasz.
- Zamknij się! – blondyn odsunął się od niego.
- Zawsze to wiedziałem. – przybliżył się do niego.
- ZAMKNIJ SIĘ!
- Gdybyś mnie nie kochał nie przyszedłbyś tamtego dnia do
Doliny Końca. Nie walczyłbyś ze mną.
- POWIEDZIAŁEM ZAMKNIJ SIĘ!
- Nie ścigałbyś mnie przez te wszystkie lata. – Naruto
zasłonił sobie dłońmi uszy. - I mimo iż zrezygnowałeś w końcu z tego, to i tak
wiem, że nie przestałeś mnie kochać.
- PRZESTAŃ! – blondynek zaczął kręcić głową, a z oczu
leciały mu łzy.
Sasuke chwycił go za dłonie i przyciągnął do siebie.
- Naruto kocham cię.
Zaskoczony blondyn spojrzał prosto w czarne oczy.
- Kłamiesz.
- Nie.
- Nie wierzę ci. Jesteś niewiększym egoistą jakiego znam. Kochasz
tylko siebie.
- Naruto proszę uwierz mi.
Blondyn spojrzał w okno na księżyc. W jego oczach błyszczały
łzy. Zawsze marzył o usłyszeniu tych słów. Tak bardzo chciał je usłyszeć.
Chociaż raz w życiu. I żeby wypowiedziała je osoba najważniejsza w jego życiu.
Jego drogi przyjaciel, ukochany. Spojrzał z powrotem na Sasuke. Brunet patrzył
na niego wyczekująco. Uzumaki wiedział, ze musi mu coś odpowiedzieć. Otworzył usta,
lecz po chwili je zamknął i uciekł spojrzeniem w bok. Sasuke wstał i zaczął się
ubierać. Kiedy był już ubrany, podszedł do blondyna.
- Przepraszam. Rzeczywiście jestem egoistą. Nie powinienem
był tu przychodzić. Żegnaj Naruto. Już nigdy mnie nie zobaczysz.
Zaczął iść powoli w stronę drzwi.
- Kocham cię. – usłyszał cichy szept, jak był już przy
drzwiach. Stanął jak wryty i odwrócił się w stronę chłopaka. – Nie możemy tego
zrobić. – powiedział cicho blondynek.
- Powiedziałeś przecież, że mnie kochasz. – Uchiha podszedł
do łóżka.
- Tak. Dlatego nie możemy tego zrobić. Ja nie mogę tego
zrobić.
- Nie rozumiem. Przecież jeśli ludzi się kochają to…
- Nie przeżyłbym rozstania z tobą. Po prostu nie wyobrażam
sobie tego. Będziemy się kochać, a ty na drugi dzień mnie opuścisz. Dlatego nie
chcę przeżywać z tobą najszczęśliwszych chwil w moim życiu, ponieważ moje
dalsze życie będzie pasmem nieszczęść. Nie możemy być razem. Ja jestem Hokage,
a ty jesteś uznawany za przestępcę. Nigdy już nie będziemy stali po jednej
stronie barykady. – mówiąc to wszystko rozpłakał się jeszcze bardziej. Spojrzał
na Sasuke. – Kocham cię najbardziej na świecie. Zawsze cię kochałem.
Sasuke usiadł na łóżku i objął niebieskookiego.
- Naruto to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nawet jeśli
nie będziemy się kochać, to sama myśl, że mnie kochasz sprawia, że jestem
szczęśliwy.
- Sasuke…
- Nie będę cię do niczego zmuszał. W pewien sposób rozumiem
o co ci chodzi.
- Wybacz mi Sasuke.
Brunet położył się koło niego i mocno przytulił do siebie
Uzumakiego.
- Już dobrze. Nie przejmuj się.
Pocałował go czule w usta. Naruto dotknął jego policzka.
- Tak bardzo cię kocham. Chciałbym żebyś został ze mną na
zawsze. – powiedział smutno.
- Ja też bym tego chciał. Ale jak powiedziałem wcześniej,
moje marzenie jest nieosiągalne. – spojrzał prosto w niebieskie oczy. – Naruto
przepraszam za wszystko. Za to jak bardzo cię zraniłem. Mimo, że będę daleko od
ciebie, to moje serce zawsze będzie przy tobie.
Pocałował go po raz ostatni w usta i zniknął w białym dymie.
CDN
No nie ;-; Dlaczego On nie mógł zostać? ;-;
OdpowiedzUsuńNo i znów jest słodko... No i smutno :'(
Jeden z lepszych one shotów ;)
Gratuluje Ci talentu.
Co nie zmienia faktu, że nie mam pojęcia czemu Sasuke nie mógł zostać...
Pozdrawiam, Ami-chan.
Płaczę ;-; Ale to dobrze, że płaczę xD (fuck logic)
OdpowiedzUsuńBardzio fajne :D
Ale czemuuuuuuu?? Czemuuu on nie został noooo T.T (wiem, wiem, na potrzebę opowiadania xD)
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bu czemu nie został Sasuke, no ale gdyby pojawił się i żałował to by chyba mógł zostać, Hokage mógłby wtedy stanąć w jego obronie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia